Opowiadanie: Co za ciężkie czasy !

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

– rzekł premier podnosząc aktówkę ministra. Minister Sławoj opuścił już gabinet premiera, lecz z roztargnienia, czy też raczej z podekscytowania – zostawił aktówkę na stoliku przy kanapie, gdzie pili kawę. Premier schował aktówkę do kasy pancernej, choć miał pewność, że minister szybko się zorientuje, że zostawił ją w gabinecie premiera. Premier jednak chciał się z ministrem trochę podrażnić, gdyż ten czuł się ostatnio trochę za pewny siebie. Owszem – minister Sławoj wiedział i widział wszystko, co dotyczyło premiera i gdyby to tylko wyszło na światło dzienne - premier byłby skończony. Ale także skończony byłby minister – nie tylko świadek tych wszystkich zdarzeń, ale i animator spotkań premiera z różnymi typami, którzy sponsorowali partię, zapewniając przy tym godziwe życie premiera i jego ministra, gdyby doszło do najgorszego. Ale o upadku rządu, premier wolał nie myśleć.

Patrząc jednak obiektywnie - od dłuższego czasu nie działo się najlepiej w kraju i w samej partii. Premier miał o tym świadomość. Wiedział, że wszystko się sypie i że trzeba mu będzie prędzej czy później uciekać. Ale premierowi nie uśmiechało się uciekać, jak pospolitemu przestępcy, albo zdrajcy. Zamierzał opuścić „nawę rządową” z bardzo ważnych dla Ojczyzny powodów – to znaczy: na skutek nominacji na bardzo ważne stanowisko w Unii Europejskiej. I oto tylko zabiegał od dłuższego czasu.

Premier wiedział, że coraz bardziej cherlawa Unia potrzebuje takich jak on: szczerych, proeuropejskich zapaleńców, dla których jedynym rozwiązaniem problemów Unii jest „zwiększenie Unii w Unii”. Widział, z jakim aplauzem przywódcy Unii witali każde jego wystąpienie na różnych spotkaniach, rautach, czy też w trakcie uroczystych kolacji z udziałem przywódców Unii i tych najważniejszych: kanclerza Niemiec i prezydenta Francji. Premier, dzięki doradcom – miał przygotowany zestaw przemów, uzupełniany na bieżąco tak, by zadowolić brukselskich biurokratów, którym wcale nie było w głowie odbiurokratyzowanie Unii, lecz utrzymanie dotychczasowych przywilejów. Nikogo nie interesowała sytuacja w kraju premiera, a przeciwnie. Na każdy sygnał o gasnącej gospodarce kraju i walących się finansach, premier mógł liczyć na poklepanie po plecach w Brukseli oraz na słowa, że jego kraj „jest przykładem dla całej Europy” a społeczeństwo „wzorem optymizmu dla innych narodów”…

Tylko jeden – prezydent Francji –przy każdej okazji, gdy tylko spotkali się w Brukseli, Paryżu czy też w Berlinie, ciągle dopytywał premiera o postępy w modernizacji. Prezydent, zdeklarowany mason i przeciwnik Kościoła doskonale wiedział, że premier reprezentuje kraj zacofany, gdzie większość ludzi jest jeszcze wierzących i gdzie małżeństwa pederastów uważane są za obrzydliwość. Prezydent Francji dawał premierowi do zrozumienia, że otrzyma jego poparcie na ważne stanowisko w Unii, gdy tylko wprowadzi podobne ustawodawstwo, jakie wprowadziła Francja w odniesieniu do homoseksualistów.

Dlatego premier oddał już wszystkie sprawy krajowe w ręce ministra finansów, którego ministerstwo urosło do rangi superpaństwa – łupiącego podatkami i daninami coraz bardziej ubożejące społeczeństwo. Premier skupił się tylko na dwóch sprawach: obronie swojej partii przed rozpadem i wprowadzeniem ustawy dla homoseksualistów, dzięki czemu mógłby opuścić ten kraj w aurze najbardziej cenionego w Unii męża stanu. I właśnie dzisiaj o tym premier rozmawiał z ministrem Sławojem, oglądając jego zegarki, jakie otrzymał od biznesmenów. Sam premier, wzbudzając zachwyt Sławoja – pokazał mu kolekcję swoich medali i orderów, otrzymanych od kanclerz Niemiec, prezydenta Francji i z innych krajów Unii Europejskiej…

Gdy premier zamknął sejf, a w nim aktówkę ministra Sławoja, polecił służbie zabrać filiżanki i ciasteczka ze stolika, przy którym rozmawiał z ministrem. Nie minęło z dziesięć minut, gdy zadzwonił telefon z sekretariatu: - Panie premierze. Minister Sławoj prosi o spotkanie z panem premierem…
Premier, udając że nie wie o co chodzi, odpowiedział: - Proszę zapytać pana ministra, kiedy chciałby się ze mną spotkać…Przecież już dzisiaj był…
Po chwili ciszy, sekretarka odpowiedziała: - Panie premierze, minister Sławoj już tutaj jest …Po prostu pan minister czegoś zapomniał….
- Pani go wpuści….- krótko odpowiedział premier, uśmiechając się pod nosem.

Już po chwili wpadł do jego gabinetu wyraźnie zdenerwowany minister, rzucając krótkie „cześć” i kierując się w stronę stolika i kanapy, na której niedawno siedział…
- Czego ty Sławoj szukasz ? Co się stało ?
- K….a ! Zapomniałem mojej aktówki !
- Zapomniałeś aktówki ? – jak echo powtórzył premier. – A gdzie ją zostawiłeś ? Może w samochodzie ?
- W samochodzie sprawdzałem i pytałem kierowcy ! Musiałem ją tutaj zostawić ! O, k…..a, ale będą jaja ! – dodał minister zaglądając pod kanapę, a nawet przesuwając ją….
- I co jest ? – podstępnie zapytał premier, tłumiąc uśmiech…
- No, k…a nie ma ! A czy ty nie wychodziłeś ze swojego gabinetu ? – zapytał minister, podchodząc zdruzgotany do biurka premiera i bez pytania siadając na krześle przy biurku..
- Dlaczego pytasz ? – zapytał premier.
- Bo może w tym czasie, ktoś sprzątnął moją aktówkę ! Nie rozumiesz ? – nerwowo zareagował minister.
- Byłem tylko w łazience, a w tym czasie służba zabrała filiżanki i posprzątała…- skłamał premier.
- No tak, k…a ! Masz w swojej kancelarii szczura ! Za chwilę cała Polska się dowie, co było w mojej aktówce ! – rozdygotany odpowiedział minister Sławoj.
- A może ty masz szczura w osobie kierowcy, który zgarnął ci aktówkę ? – stwierdził premier.
- A mówiłem ci, żeby zrobić czystkę w Borze i zatrudnić tylko naszych, sprawdzonych ludzi ! Teraz będziemy mieli jaja, jakich świat nie widział ! – odpowiedział nagle pobladły minister, wkładając palce do ust. Premier, patrząc na bliskiego zawału swojego najbardziej zaufanego ministra stwierdził, że dalsze ciągnięcie tej zabawy może być niebezpieczne. Podniósł więc rękę do góry, jakby uciszając ministra i spokojnie powiedział:

- Uspokój się Sławoj, uspokój…. Chciałem ci powiedzieć, że idąc do łazienki zawsze chowam do sejfu wszystkie niebezpieczne dla nas rzeczy. Bo jak wiesz, tylko paru osobom ufam – między innymi tobie. Wiem, że sk…..y tylko czekają, aby nas przygwoździć. Ale im się to nie uda. Niedoczekanie ich !
- To schowałeś moją aktówkę w sejfie ? – zapytał nagle rozradowany minister.
- Oczywiście, że schowałem. Nie mogę przecież narazić moich najbardziej zaufanych ministrów…- odpowiedział spokojnie premier.
- No widzisz, na sam dobrze widzisz ! Czy nie miałem racji mówiąc, że jesteś, panie premierze geniuszem?! – minister Sławoj wstał z krzesła i skłonił się, jakby chciał ucałować dłonie premiera. Premier położył jednak prawą dłoń na ramieniu ministra i powiedział słowa, które nagle cisnęły mu się na usta, a które zapamiętał z jakiegoś filmu: „Widzisz Sławoj, sam teraz widzisz, że umiejętność podejmowania trafnych decyzji to umiejętność podejmowania szybkich decyzji. Nnno !....”

Brak głosów

Komentarze

Do 'wybicia się' (POlitycznego ) wystarczy POsiadać szybki odruch — do wybijania szybki ...

Vote up!
0
Vote down!
0
#357202