Małpę wytresować trudniej

Obrazek użytkownika Piana
Idee

Ludzi można tresować jak małpy. Ba, nawet jeszcze prościej! Żeby było jeszcze śmieszniej – ludzie sami zapłacą za własną tresurę. Jak to? Po prostu odbiornik telewizyjny czy gazetę kupią za własne pieniądze. Za „paliwo” do telewizora doliczone zostanie im w rachunku za prąd, a treści opłacone zostaną abonamentem lub też przy okazji zakupu reklamowanych towarów. Dzieciaki są indoktrynowane w szkołach, za które pobierane są podatki od rodziców, którzy nie maja najmniejszego wpływu na tok nauczania. Wracając do tytułowej małpy, to musi ona dostać nagrodę za posłuszeństwo (Koko chce banana!), a ludziom nawet dziękować nie trzeba. Normalnie perpetuum mobile. Spójrzmy na to bliżej.

Jestem na tyle starym grzybem, że pamiętam lekcje (bodajże była to wiedza o społeczeństwie), kiedy to nauczycielka wmawiała nam, że komunizm jest super i hiper i że wszyscy tam dojdziemy, nawet wredni kapitaliści z zachodu. No i że my już jesteśmy bliżej celu, bo jesteśmy na etapie socjalizmu. Mówiła to jednak bez większego przekonania, więc wyczułem, że sprawa śmierdzi.

Co się dzieje z tresowanym dzisiaj narybkiem? Jeśli wychowawczyni w szkole mówi, że Unia jest super i hiper, to można rzeczywiście w to uwierzyć. Zresztą jak tu nie wierzyć w unijne dobrodziejstwa, co to spadają na nas niczym kasza manna z nieba? Przecież w „Ranczu” bohaterowie non stop chwalą się jak to Unia „dała” kasę na kompjutry, na lepienie pierogów i dojenie kóz też. Skąd Unia ma pieniądze, tego jednak w „Ranczu” nie zobaczymy. Zapewne wzięła z drzewa, bo tam właśnie pieniądze rosną.

Dobrze, zostawmy może Unię, bo konającego nie wypada kopać. Unia albo się rozpadnie (z powodu braku forsy) albo Niemcy złapią wszystkich za mordy i zostanie w końcu zrealizowany plan budowy IV Rzeszę (oczywiście w wersji „lajt”). Innych opcji nie ma.

Inny przykład. Tuż po wyborach w 2007 czytałem w jednym z portali komentarz redakcyjny (cytuje z pamięci) „po wygraniu wyborów zaczęły pojawiać się żarty z PO, z oczywistych powodów łagodniejsze w formie niż te skierowane do PiS”. Dlaczego? Jakież to są „oczywiste powody”? Tego już nie dane było się dowiedzieć.

Lekcje historii. Uczono mnie, że król X najechał w roku ABCD króla Y, a król Y najechał króla X pięć lat później. Tyle. Żadnej ciągłości, wyjaśnienia czy też umiejętności logicznego łączenia faktów. Dziś wiem, że nie było to bezcelowe. Inaczej ludzie nie przyjmowaliby wydarzeń jako oderwanych od siebie rzeczy dziejących się tu i teraz, ale jako logiczną część procesów zapoczątkowanych przed laty, a nawet przed wiekami. Poznanie całego procesu utrudnia manipulację człowiekiem.

Powyższe przykłady można mnożyć i łączy je w całość brak pytania „dlaczego”. Uczy się ludzi bezwładnego przyjmowania faktów podawanych niejako do wierzenia, jako dogmaty. Nie można zadać pytania, bo… bo nie i już. Nie od dziś wiemy, że ludzie w swej zbiorowości to bezkształtna masa, którą należy kształtować – batem i perswazją.

Szukałem modelowego przykładu dla moich rozważań i długo nie musiałem tego robić. Czy można tresować zwierzęta wmawiając im, że to wstyd i obciach? Ludzi można i to bardzo skutecznie. Ponoć na festiwalu Opener 2010 tłumy młodych ludzi bawiących się na festiwalu waliły do lokalu wyborczego. Proszę zajrzeć na stronę http://tiny.pl/hc4h2. Co my tam czytamy?

„- My tutaj to dusimy się we własnym sosie, ale warto poczytać zagraniczne portale - dodaje Paweł Kurtasz, doktorant na Wydziale Elektrotechniki, Automatyki i Informatyki na Politechnice Opolskiej. - Np. Niemcy piszą, że Polacy właśnie wybierają pomiędzy podejściem proeuropejskim a ksenofobicznym. Nie chciałbym być postrzegany jako ksenofob.”

Zapytałbym pana doktoranta - gdzie tu interes narodowy, ale nie zapytam. Skoro „elity” (pisze jako cudzysłowów, bo nad Wisłą elit nie ma) nie potrafią zdefiniować tego pojęcia i określić na czym ma ono polegać, to cóż wymagać od doktorantów na Politechnice Opolskiej. Media niemieckie napisały w ten sposób, a posłuszne małpki.. (tfu, małpy by się na to nie nabrały) niewolnicy w podskokach biegną do urny, aby zdjąć z siebie fatum ksenofobii.

Samo działanie jest niesłychanie proste. Wmawiamy kompleksy, a następnie podsuwamy cudowne antidotum – pokaż, że nie jesteś ksenofobem, faszystą, antysemitą, kołtunem, moherem…. Pokażesz w ten sposób, że zagłosujesz tak, jak my tobie wmówimy. Działanie typowe dla marketingu - kreujemy sztucznie popyt, a następnie go zaspokajamy. Panie doktorancie Kurtasz, niech Pan pomyśli chwilę. Czy Niemcy biegliby do urn z przeświadczeniem, że jak źle zagłosują, to ich polskojęzyczne portale obsmarują jako ksenofobów? Jak Pan myśli?

Warto także zauważyć, że ksenofobia, podobnie jak „homofobia” to śmieszne pojęcia, wymyślone tylko po to, aby wmawiać ludziom różne rzeczy, a przez to ich kontrolować. Co, jak widać po panu doktorancie, udaje się. Zdrowe odruchy obrzydzenia na samą myśl o praktykach homoseksualnych i nieufność wobec obcych pomagały ludziom po prostu przetrwać. Tyle dygresji.

Zastanówmy się także nad źródłem wiadomości w „niemieckich portalach”. Za komuny praktykowany był następujący zwyczaj. Zamawiano w „prasie zagranicznej” artykuł na wybrany temat, oczywiście zgodny z linią partii. Tenże materiał był następnie przedrukowywany w „Trybunie Ludowej” jako bardziej wiarygodny (bo niby zza granicy). Co prawda nie ma już „Trybuny Ludu” i naczelna siła narodu nie jest już „robotnicza”, ale „obywatelska”, ale co to przeszkadza? Czy dziś nie można złożyć podobnego zamówienia? Nawet najgorszy paszkwil z wyzwiskami, a następnie omawiać jako sposób postrzegania Polaków przez „normalniejsze” kraje. Oczywiście dowodów nie mam, ale poszlaki wskazują na taki właśnie sposób działania.

Ludzie spośród wszystkich istot żywych (tych co skaczą i fruwają i na mój blog zapraszają) mają najbardziej rozwinięta wyobraźnię. Stąd też rzeczywistość rozgrywa się w ich umysłach i nie musi wcale mieć wiele wspólnego z tym co się dzieje naprawdę. I o to właśnie chodzi!

Brak głosów