Human Resources i agencje pracy - kolejna twarz kradzieży w świetle prawa

Obrazek użytkownika reign_77
Gospodarka

Jakiś czas temu zrozumiałem, że agencje pracy i HR to w praktyce najzwyklejszy rozbój w biały dzień, przy poklasku prawa. Dlaczego?

Po pierwsze: HR czyli Human Resources (zasoby ludzkie) polega na zdobyciu, wykorzystaniu i ewentualnie sprzedaży zasobów. W tym wypadku są to ludzie (pracownicy). Nie wiem jak Wy, drodzy Czytelnicy, ale ja nie czuję się zasobem, przedmiotem, tylko osobą, podmiotem. Rozumiem, że można np. wyrąbać drewno i je sprzedać, albo wykorzystać jako deski. To samo jednak dzieje się z ludźmi!

Po drugie: Czy nie sądzicie, że płacenie za to, że pracujesz jest absurdalne? No właśnie.

Po trzecie: HR to nie tylko pracownicy. To także dane osobowe

No i teraz jak to w praktyce wygląda? Wchodzimy na serwis z ogłoszeniami o pracę. Co widzimy? 'Firma xyz, lider na rynku HR poszukuje dla swojego klienta pracownika na stanowisko abc [...] prosimy o dopisanie klauzuli ,,[zgoda na przetwarzanie danych osobowych, niekoniecznie tylko w celach rekrutacji],,'. Jakie są możliwości?

1. Bzdura, nikogo nie poszukują. Niemniej jednak ludzie o tym nie wiedzą i wysyłają CV. A w tych CV są informacje takie jak:
-imię i nazwisko
-adres
-nr. telefonu
-adres e-mail

Co z tym można zrobić? Jeśli wyraziliśmy zgodę na przetwarzanie danych zdobyli następujące zasoby: dane osobowe. Nie wiem jak to gdzie indziej wygląda, ale w branży telekomunikacyjnej 100 danych zawierających imię i nazwisko, adres i telefon potrafi kosztować od kilkuset do kilku tysięcy złotych! Co Wy na to? Zrobili nas nieźle w bambuko. Dodajmy, że coraz więcej takich ogłoszeń się pojawia

2. Poszukują pracownika dla jakiejś firmy, ale za podanie namiarów każą zapłacić sobie do kilkuset złotych (zależnie od stanowiska)

Czyli idzie sobie zagłodzony bez grosza przy duszy człowiek, w nadziei że go przyjmą, a tutaj karzą mu zapłacić. I jeszcze nie ma nawet pewności że go przyjmą!

3. Poszukują, ale zabierają comiesięczną wypłatę

To jest najlepsze, do tego często bez wiedzy ich 'klienta'. Tzn. od razu pracownik idzie na rozmowę do pracodawcy, ten mu proponuje x wypłaty brutto. I psikus, bo pracodawca na to stanowisko przeznacza powiedzmy x+100zł. Czyli co? Nie jesteś poinformowany o tym, że co miesiąc zasilasz do kilkuset złotych firmę która dała pracodawcy Twoje CV! Stawka która idzie do agencji jest również zależna od stanowiska pracownika

A teraz powiedzcie, czy to nie jest bezczelny rozbój? Do tego bez wiedzy społeczeństwa, bo naprawdę niewiele osób wie jak to działa.

Chciałbym, aby ta notka trafiła do jak największej liczby odbiorców. Mój apel - nie odpowiadajmy na ogłoszenia agencji pracy i HR, nie pozwólmy się doić!

Co gdyby zamknięto agencje? W najgorszym wypadku szef albo jego sekretarka musiałaby przygotować i wysłać ogłoszenie, w najlepszym zatrudniono by pracownika, który by za to odpowiadał. Przecież ilość ogłoszeń by nie zmalała, prawda?

Brak głosów

Komentarze

Określenie "zasób ludzki" to taka sama sztuczka językowa jak np. eufeministyczne nazywanie uśmiercania aborcją czy eutanazją. To typowa praktyka stosowana w ustrojach totalitarnych.
Jej celem jest zmiana pojęć i odhumanizowanie istoty ludzkiej, bo termin 'zasób ludzki' nie wiąże się z uczuciami wobec drugiego człowieka i brzmi tak samo neutralnie jak np.: surowiec naturalny, tłuszcz zwierzęcy czy odpad poprodukcyjny.
Z punktu widzenia zarządzającego produkcją emeryt/rencista jest takim wykorzystanym i niepotrzebnym już odpadem poprodukcyjnym, który trzeba poddać recyklingowi (obecnie – zatrudnienie na 1/2, 1/4 etatu) lub zutylizować (w nieodległej przyszłości – eutanazja lub przerób na biopaliwo ew. na karmę dla ryb).

W firmach prowadzi się ewidencję środków trwałych. Czy w przypadku "zasobów ludzkich" jest coś analogicznego? Może nie ma takiej potrzeby, bo zasoby to coś co z definicji jest nietrwałe i może się skończyć jak pokłady węgla, więc szkoda angażować do ich obsługi osobny dział.

Odhumanizowanie 'zasobów ludzkich' państwa bardzo ułatwia rządzenie krajem. Gdy operuje się na procentach, liczbach i roboczogodzinach, to prościej podejmować decyzje, zwłaszcza te niepopularne.
Gdy minister mówi o wzroście bezrobocia z 8 do 10%, to jest to tylko zmiana o dwa punkty procentowe; nikt nie ma wtedy przed oczami tych kilkudziesięciu tysięcy ludzi, którzy zostali bez pracy, a suma środków na utrzymanie ich rodzin właśnie drastycznie spadła. Dzięki temu premier żyje sobie spokojnie i nie łysieje od zmartwień.

Vote up!
0
Vote down!
0
#273292

2% Polaków, to 500 tys. ludzi, więc raczej kilkaset niż kilkadziesiąt tysięcy :) Ale to właśnie o to chodzi - zrównanie człowieka z surowcem

Vote up!
0
Vote down!
0

Dominik Cwikła

#273311

Każde CV wysłane do agencji pracy czy pracodawcy to po prostu sprzedaż danych osobowych. Angielskie CV strasznie się rożni od Polskiego. Firma szukająca określonego pracownika oczekuje specjalisty który wykonywał dana czynność cale życie np: elektryk idealny to taki, który cale życie wykonywał tylko elektrykę.

Jeżeli napiszecie w CV, ze czasami oprócz wstawiania gniazdek w ścianę musieliście je podmurować to nie dostaniecie tej pracy. Dla tych co usilnie szukają pracy i nie mogą dostać w swoim zawodzie podaje linka: professional cv writing uk

Vote up!
0
Vote down!
0
#281396