Czy ojcowie polskiej transformacji są dumni ze swojego dzieła?

Obrazek użytkownika danielik
Kraj

Fiat postanowi, że 1,5 tysiąca pracowników fabryki w Tychach straci pracę. Nasz rząd nie zrobił oczywiście nic, żeby temu zapobiec. Pytanie, czy w tym przypadku można było coś zrobić? Przecież Fiat to włoska firma i nikogo nie powinno dziwić, że w dobie kryzysu najpierw myśli o rodzimych fabrykach. Oczywiście, że ta decyzja nie ma żadnych ekonomicznych podstaw i jest czysto polityczna.

Podniósł się jednak raban. „Pierwszy lewicowiec III RP” i „Trybun ludowy” Palikot krzyczy najgłośniej. Proponuje, żeby zakładem w Tychach zajęła się spółka, której nie ma, ale jej utworzenie zapowiedział premier (Polskie Inwestycje). Jeśli ona powstanie, to pewnie głównie po to, żeby znaleźć miejsca pracy dla kolejnych setek urzędników z partyjnego nadania, a nie po to, żeby ratować polską gospodarkę. Obawiam się, że zakład w Tychach podzieli los polskich stoczni. Minister pracy deklaruję, że z budżetu państwa przeznaczone zostanie 300 milionów zł. na pomoc dla zwalnianych pracowników.

Szkoda, że równie mocno ci panowie nie troszczą się o polskich małych i drobnych przedsiębiorców, których firmy padają, jak muchy, przygniecione ogromem obciążeń podatkowych, zmęczone licznymi kontrolami i walką z urzędniczymi absurdami. Tylko, że z historii bankrutującego szewca, czy sklepikarza, ciężko jest zrobić medialne show i nabić kilka punktów procentowych. Co innego, gdy pracę traci 1500 osób naraz. Wtedy od razu pojawiają się pseudo „mężowie opatrznościowi”, którzy potrafią głośno krzyczeć i obiecywać, ale efektów ich działań nie widać.

Niestety w czasie transformacji ustrojowej zadecydowano, że wszystko, co państwowe ma zostać sprzedane, najlepiej zagranicznym inwestorom. Prywatyzowano za symboliczną złotówkę lub po rażąco niskiej wartości. Czy wtedy nikt nie przewidział, że gdy w Europie Zachodniej, czy USA nastaną gorsze czasy to zagraniczni inwestorzy wspomogą spółki matki, drenując przy tym spółki córki w naszym kraju? Nie od dziś wiadomo, że „bliższa ciału koszula, niż sukmana”.

Żeby tylko przyciągnąć inwestorów do Polski przygotowywano dla nich szereg ulg, sprzedawano za bezcen grunty. W naszym kraju, jak grzyby po deszczu rosły ogromne supermarkety, których otwarcia powodowały szereg bankructw, wśród rodzimych przedsiębiorców, którzy nie mieli najmniejszych szans z zagranicznymi gigantami, którzy ponadto mogli liczyć na szereg ulg. Nikogo to jednak nie interesowało. Lokalni politycy szczycili się, że udało im się ściągnąć do ich miasta zagranicznego inwestora, który stworzył 200, czy 500 miejsc pracy i to było najważniejsze. To, że szereg polskich przedsiębiorców zbankrutowało, a pracownicy zagranicznych koncernów zarabiali przeważnie najniższą krajową nie było już tak ważne. Proces prywatyzacji powoli dobiega końca. W posiadaniu państwa został ułamek majątku, którym dysponowało w 1990 roku.

Jak to się stało, że nasz kraj pozbył się prawie całego majątku, a w tym czasie nasz dług publiczny według danych Ministerstwa Finansów wzrósł z 53 miliardów zł (w 1990 roku) do 780 miliardów zł (2010 rok)? Czy tylko ja mam wrażenie, że nasz kraj stał się „wydmuszką” i w 20 lat nie dość, ze utracił większość majątku to jeszcze ogromnie się zadłużył? Wzbogaciła się garstka, a reszta społeczeństwa, albo musiała wyjechać za granicę, albo pracować, niczym niewolnik we własnym kraju za głodową pensję. Co z tego, że półki uginają się od produktów, gdy wielu nie stać nawet na podstawowe artykuły, a setki tysięcy dzieci chodzi głodnych? Czy ludzie odpowiadający za polską transformację są zadowoleni z jej skutków?

Brak głosów

Komentarze

Hilary Minc et consortes musieli stoczyć kilkuletnią "bitwę o handel".

"Ojcowie założyciele" nie musieli. Wpuścili do Polski na warunkach uprzywilejowania wielkie sieci handlowe. Które, nawiasem mówiąc, odnotowywały w Polsce tylko "straty" , unikając w ten sposób podatków...

I tak - lub podobnie - stało się w wielu innych sektorach polskiej gospodarki...

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#313634

i spółka musieli rozlożyc "bitwe o handel" na klika lat, żeby nie wywołać niepotrzebnego szoku u tubylców, ich progenitura już sie z tym liczyc nie musiała.

Sieci nie musza chyba ponosic strat, bo sa zwolnione od podatku, prawdopodobnie na zawsze - np. Tesco po 10-ciu latach przerabia hipermarkety na "lux" i następne dziesięc lat bez podatku mają z głowy.

Pozdrawiam

cui bono

Vote up!
0
Vote down!
0

cui bono

#313642

Taka konkluzja mi się nasunęła po przeczytaniu Państwa komentarzy. Mianowicie, jak to możliwe, że w Polsce rodzimy przedsiębiorca jest obłożony szeregiem podatków, a zagraniczny inwestor ma w naszym kraju, niczym w raju podatkowym? Gdzie tu uczciwa konkurencja?

Vote up!
0
Vote down!
0
#313644

To żart ;-)?

Uczciwa konkurencja została zastąpiona konkurencją poprawną politycznie ;-). A uczciwość i poprawność polityczna to dwa zupełnie odrębne pojęcie... ;-).

Na marginesie: czy ktoś kiedyś zadał sobie trud, aby policzyć jaki procent wielkopowierzchniowych nieruchomości handlowych należy do polskich osób prawnych i fizycznych? Obawiam się, że wynik takich obliczeń byłby zatrważający.

Vote up!
0
Vote down!
0
#313645

Niestety od jakiegoś czasu poprawność polityczna stała się niemalże religią. Dzisiaj wszystko ma być przede wszystkim poprawne politycznie, jak widać konkurencja również.
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#313649

 poprawność polityczną, a jedynie o unicestwienie polskości i to w każdym aspekcie: politycznym, ekonomicznym, historycznym, społecznym i moralnym. Niech żyje Judeopolonia. Kraj-raj. Ziemia Obiecana dla pejsatych. Już realizuje się ten scenariusz, a finał jest łatwy do przewidzenia, o ile w dalszym ciągu "rządzić" w POlsce będą sowieci i potomkowie żydokomuny.

Vote up!
0
Vote down!
0
#313665

Oczywiście że są. Bo to "ojcowie założyciele" zaplnowali i wykonali tą ciężką robotę - zniszczyć siłę polskiej gospodarki przy okazji niszcząc siłę polskiego społeczenstwa które zdążyło sobie za czasów komuny wypracować skuteczne metody walki o swoje prawa. Stanem wojennym wytrącono nas z tego impetu jaką była pierwsza Solidarność, mogącego zmieść z powierzchni Ziemi cały ten komunistyczny układ.
Dziś jak znalazł okazuje się że społeczeństwo pozbawione silnych związków zawodowych ulokowanych w dużych zakładach pracy, odsunięte od wpływu na samorządy lokalne nie wspominając o wpływie na wyższe organa władzy, zepchnięte do poziomu walki o miejsca pracy lub o przeżycie poprostu, to spółeczeństwo jest poddawane dalszej obróbce pozwalającej na maksymalne wykorzystanie potencjału jeszcze istniejącego do wykorzytania. Przy czym nie istnieje groźba wielkich strajków gotowych zniszczyć ich zamiary. Małe, sprywatyzowane firmy nie staną się zalążkiem tego co stało się w roku 1980 - chyba...

Zastanawia mnie jednak, że tym ludziom, nie przyszło do głowy że łatwiej byłoby jednak pozwolić się bogacić i poprostu lepiej żyć większej ilości ludzi a oni i tak zapewniliby sobie to co chcą osiągnąć bez ryzyka narażania się na ewentualne brutalne odsinięcie od koryta. A zatem pozostają dwie możliwości, albo oni są tak głupi i zachłanni jednocześie oraz wystarczająco cwani czy sprytni że im się udaje nas ciągle oszzukiwać, albo są to dobrze zorganizowani przestępcy, sprytnie udający nieudaczników by zamaskować swoje działania (chociaż nie wykluczone że obie te możliwości realizowane są w tym samym czasie przez różne grupy interesu). "Sprzedaż" stoczni inwestorowi z Kataru byłaby tu przykładem na teorię spiskową w zastosowaniu. Osobiście skłaniam się raczej do pierwszej wersji w której panuje totalny bajzel i chaos w którym jak w mętnej wodzie "łowią swoje ryby" jednoczesnie pracując wspólnie często wbrew sprzecznym interesom na rzecz podtrzymywania takiej sytuacji. Tak czy tak, efekt jest ten sam i widzimy go każdego dnia. Na pewno są zadowoleni z efektów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#313666