Popis prokuratora Szeląga

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

Nic nowego, już Jaruzelski bronił komunizmu, jak niepodległości, premier Miller też utożsamiał atak na swój nieudolny i skorumpowany rząd - jako atak na Polskę. Teraz premier Tusk - najgorszy z możliwych premierów - oczywisty powód na jego odwołanie - nazywa destrukcją państwa. Żądanie wyjaśnienia do końca tragedii smoleńskiej - jako niegodne wykorzystywanie do politycznych celów informacji z toczącego sie śledztwa.

Oczywiście - sztab rządowy od rana przygotowywał sie do odparcia zarzutów, jakie pojawiły się w przestrzeni publicznej po opublikowaniu w Rzeczypospolitej tekstu wskazującego na istnienie śladów materiałów wybuchowych (trotylu i nitrogliceryny) na częściach Tupolewa oraz po tym, jak zginął chorąży Muś - nawigator z Jaka, który słyszał rozmowę załogi prezydenckiego samolotu z wieżą. Wg prokuratury chorąży Muś popełnił samobójstwo. Zeznania nawigatora są w sprzeczności z zapisami z czarnych skrzynek.
W godzinach rannych lider Ruchu Palikota - czyli Palikot właśnie - w telewizyjnym wystąpieniu żądał dymisji premiera Tuska ze względu na taki obrót śledztwa smoleńskiego. W godzinach popołudniowych - rzecznik Ruchu Palikota - Rozenek mówił już w całkowicie innym tonie - już nie żądał dymisji premiera; ciekawa ewolucja poglądów (czyżby pranie mózgów nawet wśród partyjnych liderów).
Prawdziwy popis dał prok. Szeląg; przede wszystkim powiedział, iż prokuratura nie stwierdziła śladów materiałów wybuchowych na częściach Tupolewa; następnie "wyjaśnił", iż nie powiedział, że śladów nie BYŁO, tylko, ze ich (jak dotąd) nie stwierdzono. Ostateczne wyniki laboratoryjne będą po upływie 6 miesięcy (wiadomo - byle sprawę odwlec). Na temat doniesień anonimowego informatora red. Gmyza - powiedział, że wyników istnienia śladów materiałów wybuchowych jeszcze nie ma i będzie jeden raport w tej sprawie, a podawanie wyników cząstkowych przez któregoś ze śledczych - to przestępstwo. Prok. Szeląg indagowany o działanie prokuratury bezpośrednio po katastrofie - stwierdził początkowo, że tak daleko nie sięga pamięcią; następnie jednak popisywał się nawet godziną przybycia prokuratora do Smoleńska. Nie badano przez prokuraturę śladów fizykochemicznych, gdyż "nie było w tej mierze wystąpień dziennikarskich" - ręce opadają - prokuratura z własnej inicjatywy nie bada tak istotnych okoliczności śledztwa. W ogóle - miejsce katastrofy samolotu, to mnóstwo części i materiałów - kompletna tablica Mendelejewa; (Chyba Szeląg tym samym chciał podważyć sens badań fizyko-chemicznych).
Pochowanie z honorami prezydenckimi innej osoby niż prezydent Kaczorowski - wg prok. Szeląga nastąpiło nie w wyniku zamiany ciał, tylko pomyłki przy identyfikacji zwłok (tak samo, jak z zamianą zwłok Anny Walentynowicz). W tej sprawie odpowiedzialny (ponosi winę) inny resort - MSZ; karygodnie zaniechał wykonania swoich obowiązków aparat konsularny skierowany do Smoleńska.

Dla mnie, oczywiście - red. Gmyz jest osobą bardziej wiarygodną, niż prok. Szeląg. Ciekawą rzeczą byłoby sprawdzenie wykształcenia i kariery zawodowej prokuratora Szeląga, któremu nie można odmówić inteligencji i błyskotliwości, ale chyba nie jest z pochodzenia Polakiem. Nie znaczy to, oczywiście, by pochodzenie etniczne prokuratorów miało dla mnie jakieś znaczenie; znaczenie mają wyłącznie kwalifikacje fachowe i moralne. Interesujące jest to z powodu takiego samego, jak w przypadku składu osobowego MSZ, gdzie jest sporo absolwentów MGIMO.

Brak głosów