Kobieta sukcesu III RP

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

Przy okazji wyroku wydanego na Marka Dochnala (chociaż jeszcze nie prawomocnemu) - ponad trzy lata wiezienia, ale z zaliczeniem okresu przebywania w areszcie - warto przypomnieć sobie fakt, że Dochnal został wylansowany na wielkiego biznesmena, badacza naukowego (sic!) i lobbystę przez Henrykę Bochniarz pełniącą wówczas funkcję ministra przemysłu. Kariera H. Bochniarz cały czas rozwija sie wspaniale - uczestniczy w miedzynarodowych władzach organizacji pracodawców, jest liderką w Kongresie Kobiet, nawet była w jury nagrody NIKE; niekwestionowana kobieta sukcesu, dama wielu orderów i odznaczeń państwowych. Wklejam w całości artykuł na jej temat napisany przez Artura Dmochowskiego:

Pierwsza dama biznesu III RP

(foto. KL )
To historia, w której przeplatają się najgłośniejsze nazwiska czasów tzw. transformacji: Marek D. – lobbysta, aresztowany za korumpowanie polityków, Gromosław Czempiński – generał tajnych służb, także ostatnio zatrzymany i oskarżony o łapówkarstwo, Siergiej Gawriłow – rosyjski biznesmen powiązany z wywiadem, Władimir Ałganow – rosyjski agent związany z biznesem, Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel – nierozłączni jak bracia syjamscy wiedeńscy biznesmeni z korzeniami w PZPR, Jan Kulczyk – najbogatszy Polak, premierzy – Józef Oleksy i Leszek Miller oraz prezydenci – Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa. To w tym środowisku obracała się Henryka Bochniarz – pierwsza dama polskiego biznesu.

Wielu bohaterów tej historii spotyka się co roku na gdańskich przyjęciach urodzinowych Lecha Wałęsy. Wśród kilkuset gości, w miłej atmosferze bawi się śmietanka polskiej oligarchii biznesowej, agenturalnej i politycznej. Starzy, dobrzy znajomi… Większość z nich zna się jeszcze z okresu założycielskiego III RP – z lat 80., kiedy byli w PZPR czy w rozmaitych służbach.

W ciągu ostatnich 20 lat zasiadali w tych samych radach nadzorczych, wspólnie uczestniczyli w prywatyzacjach i aferach, niekiedy ich nazwiska pojawiały się w komunikatach prokuratury, jeszcze rzadziej na salach sądowych, a już zupełnie wyjątkowo w nakazach aresztowania.

> Afera Proxy
To była jedna z pierwszych głośnych afer III RP. W 1991 r. rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego postanowił, jak to się mówiło, „zrestrukturyzować” jedną z najnowocześniejszych gałęzi polskiego przemysłu – zbrojeniówkę.

Henryka Bochniarz, minister przemysłu, nie zleciła przygotowania planu tej operacji żadnemu z setek podlegających jej urzędników, żadnemu departamentowi czy Agencji Rozwoju Przemysłu. To strategiczne zlecenie otrzymała dopiero co założona, nieznana, mała spółka z Krakowa, bez żadnego doświadczenia czy dorobku, kierowana przez młodego absolwenta UJ, Marka D. Można powiedzieć – spełnienie marzeń uczestnika programu „Pierwsza praca”...

Wyłonienie firmy odbyło się bez żadnego konkursu czy przetargu. A według NIK, także bez wiedzy UOP, odpowiedzialnego za ochronę kontrwywiadowczą tego przemysłu.

Jak przyznał przesłuchiwany w Sejmie Marek D., po prostu dobrze znał Bochniarz. I to stąd właśnie zlecenie za 15 mld zł. Według Jarosława Jakimczyka z „Wprost”, nie było jednak w tym wyborze przypadkowości, ojcem sukcesu Marka D. był bowiem Gromosław Czempiński, dzięki którego „opiece” firma krzak mogła dostać tak lukratywne zlecenie od państwa.

Za przygotowany w trzy miesiące niezbyt skomplikowany raport, który sprowadzał się praktycznie do zestawienia w tabelkach danych otrzymanych z różnych zakładów, firma Marka D. – Proxy dostała 15 mld ówczesnych złotych. Ale istotniejszy od zawyżonej ceny był fakt, że wrażliwe informacje, do których dostęp uzyskała Proxy, były wprost bezcenne dla wywiadów naszych sąsiadów, a żywotnie ważne dla bezpieczeństwa państwa.

Wkrótce potem wspólnikiem Marka D. został niezwykle aktywny w Polsce w latach 90. rosyjski agent Siergiej Gawriłow, którego w 1997 r. wydalono z kraju na żądanie kontrwywiadu. Nici powiązań prezesa Proxy sięgały zresztą znacznie głębiej: do Ałganowa, „układu wiedeńskiego” Kuny i Żagla oraz wielu innych, których nazwiska wypływały przy kolejnych aferach ostatniego 20-lecia.

W dodatku przed Proxy Marek D. założył firmę w Leningradzie w Rosji, co w roku 1990 nie było ani łatwe, ani częste. A w tamtejszym urzędzie miasta właśnie wtedy rozpoczynał swoją wielką karierę młody kagiebista, Władimir Putin. Zajmował się m.in. kontaktami z zagranicznym biznesem. Z kolei tak się złożyło, oczywiście zupełnie przypadkowo, że dobrym znajomym Putina jeszcze z czasów szkoły KGB był Władimir Ałganow – w latach 90. szef rosyjskiej siatki wywiadowczej w Polsce. I tak koło się zamyka.

Jednocześnie, jakby dla równowagi, w strukturze Proxy znaleźli się Niemcy, i to tacy, którzy zapewne nie byli do końca zwykłymi cywilami. Czyżby więc pewne aspekty kondominium istniały już w 1991 r.?

Ile mogły kosztować szczegółowe informacje o polskim przemyśle zbrojeniowym, dowiedzą się może kiedyś historycy z archiwów. Bo choć Proxy według NIK naruszyło interes Skarbu Państwa oraz złamało tajemnicę państwową, choć sprawą powinny zająć się z urzędu prokuratura i UOP kierowany przez gen. Czempińskiego, to nie wszczęto w tej sprawie żadnego postępowania. Henryka Bochniarz mogła zatem spokojnie przejść do następnego etapu swojej błyskotliwej kariery.

> Afera TP SA
Pierwszy biznes stworzyła na fali rozpoczynającej się transformacji. W 1988 r. z jej inicjatywy powstała spółka, która opracowywała analizy polskiej gospodarki na potrzeby Banku Światowego. Oczywiście można tam było zarabiać w dewizach, a więc pieniądze niewspółmiernie większe od ówczesnych pensji krajowych. Firma nazywała się Proexim. Podobieństwo nazwy do Proxy jest uderzające.

Bochniarz po stracie teki ministra kierowała własną firmą Nicom Consulting. Jak zeznał w Sejmie Marek D., zaoferował on jej pomoc przy tworzeniu firmy.

Nicom już wkrótce dostał niezwykle korzystny kontrakt przy prywatyzacji stulecia: miał planować i nadzorować sprywatyzowanie Telekomunikacji Polskiej. Jak przebiegła ta kontrowersyjna operacja i ile straciła na niej Polska, to temat na odrębne opowiadanie. W każdym razie, w jej wyniku nastąpił transfer własności TP SA. Właścicielem jednej z najważniejszych polskich firm stało się państwo francuskie zamiast polskiego, co notabene raczej trudno nazwać prywatyzacją…

Jan Kulczyk zarobił na tej transakcji kolosalną kwotę. Gdy Sejm zajął się badaniem tego procesu, okazało się, że koszty samego tylko doradztwa zostały zawyżone o 9 mln dolarów.
NIK złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Według Izby firma Nicom wygrała przetarg, choć przedstawiła najgorszą i najdroższą ofertę. W tej aferze zarzuty stawiano więc nie tylko Janowi Kulczykowi, ale także firmie Henryki Bochniarz i Czempińskiemu. Po objęciu władzy przez SLD prokuratura umorzyła jednak śledztwo, pomimo ostrych protestów Najwyższej Izby Kontroli.

Nie przeszkodziło to bynajmniej w dalszym bujnym rozwoju biznesowej kariery Henryki Bochniarz. Takie fakty jak korupcyjne zarzuty czy udział w niejasnych machinacjach stanowiły w III RP najwidoczniej rodzaj pozytywnej rekomendacji. W następnych latach Bochniarz znalazła się więc w składzie rad nadzorczych największych polskich spółek, m.in. ITI, gdzie zasiadała przez 12 lat, TVN-u, Agory, Banku Rozwoju Eksportu, Commercial Union, Lukas Banku, Pioneer PTE, Computerlandu i Constaru.

W większości z nich przewijają się te same nazwiska. Np. w radzie BRE Banku znalazła się w towarzystwie m.in. Czempińskiego, Kulczyka i Sławomira Wiatra. Jak zatem widać, więzi pomiędzy tymi firmami mają charakter nie tylko finansowy, ale również towarzysko-środowiskowy.
Socjologia zna określenie takiej struktury społecznej. Nazywa ją oligarchią.

> Kariera, biznes i władza
Jak wejść w skład oligarchii? Najłatwiej po prostu dobrze się urodzić. Po liceum w Zielonej Górze Nika, jak zdrobniale ją nazywano, poszła do Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (SGPiS) w Warszawie. Jak dziewczyna z dalekiej prowincji dostała się na najbardziej elitarną uczelnię PRL-u, kształcącą zaufane kadry ministerstw, handlu zagranicznego i dyplomacji? Jak sama przyznaje, o wyborze zdecydowały… znajomości. W Warszawie mieszkał „brat mojego ojca. Był profesorem na wydziale handlu zagranicznego SGPiS. Postanowiłam tam zdawać”.

W tej kuźni PRL-owskich elit studiowała na jednym roku m.in. z Leszkiem Balcerowiczem, twórcą giełdy – Wiesławem Rozłuckim, szefami banków – Grzegorzem Wójtowiczem i Bogusławem Kottem. Każde z tych nazwisk to także ważna część bogatej historii biznesowo-aferalnej już po 1989 r.

Po studiach pracowała w Instytucie Koniunktur i Cen Handlu Zagranicznego związanym z SGPiS. Jej koleżanką była m.in. Danuta Hübner.

Podstawowym warunkiem i ułatwieniem kariery w PRL-u było oczywiście członkostwo w PZPR. Bochniarz wstąpiła do partii już w 1978 r. i była w niej do samego końca – do 1990 r. Szybko została I sekretarzem Organizacji Partyjnej w Instytucie, a w latach stanu wojennego (co wiele mówi) była w Komitecie Zakładowym PZPR w Ministerstwie Handlu Zagranicznego. Jak wiadomo, ministerstwo to i podlegające mu instytucje, w szczególności centrale handlu zagranicznego, były domeną Wojskowych Służb Informacyjnych.
Warto pamiętać, jaki był w PRL-u faktyczny zakres władzy I sekretarza partii. „Odpowiada jej pozycja narzucania kierownictwu swoich rozwiązań i w pewnym sensie rządzenie Instytutem, ponieważ kierownictwo nic nie może zrobić bez konsultacji z I sekretarzem” – pisał w raporcie o Bochniarz por. Służby Bezpieczeństwa P. Kamocki.

> SB była bez szans
Przygotowywał on jej werbunek przed wyjazdem na stypendium do USA, o który się starała. Bochniarz odmówiła jednak współpracy z SB. Co więcej, potraktowała por. Kameckiego wręcz lekceważąco. Ponieważ był to rok 1985, takie zachowanie mogłoby być dowodem heroicznej odwagi, gdyby nie inna możliwość, którą funkcjonariusz sugeruje wyraźnie w swoim raporcie, trzykrotnie podkreślając, że Bochniarz nie chce wiązać się, jak pisze, „z naszym resortem”.

Jego sugestię potwierdza inny fakt. Na raporcie z nieudanego werbunku jego wyraźnie rozgoryczony zwierzchnik dopisał: „Nika jest typem karierowicza. W okresie rozkwitu Solidarności była jej zwolennikiem i członkiem. Teraz pozuje na aktywistkę PZPR. Proponuję podjąć próbę zablokowania jej wyjazdu do USA, jeśli nie będzie to możliwe, należy zablokować wyjazd jej męża”.

Bochniarz bez przeszkód wyjechała jednak wraz z mężem do USA. MSW i SB najwidoczniej nie były w stanie zablokować jej paszportu. Można się tylko domyślać, dlaczego te wszechwładne w PRL instytucje musiały bezradnie podkulić ogon pod siebie.

> Niedokończone śledztwo
W 2004 r. Marek D. został w końcu po kilkunastu latach działalności aresztowany pod zarzutem łapówkarstwa. Zbigniew Wassermann uważał jego zeznania za ważne i wiarygodne. Rząd PiS zamierzał na ich podstawie przeprowadzić szeroko zakrojone śledztwo, które miało dotyczyć szeregu procesów prywatyzacyjnych i korupcyjnych oraz kontaktów z KGB, a następnie postawić prezesa Proxy i związane z nim osoby w stan oskarżenia. W tym celu minister Wassermann pozostawił specjalnie na stanowisku zastępcę szefa Agencji Wywiadu Dariusza Antosika, który miał poprowadzić tę sprawę. Śledztwo mogło się jednak w pełni rozpocząć dopiero po rozwiązaniu WSI i utworzeniu nowych wojskowych służb wywiadowczych, które były w nim niezbędnym instrumentem.

Upadek rządu PiS w 2007 r. pokrzyżował te plany. Jedną z pierwszych decyzji po objęciu stanowiska ministra sprawiedliwości w rządzie PO przez Zbigniewa Ćwiąkalskiego, było wypuszczenie Marka D. z aresztu. Ćwiąkalski napisał wcześniej opinię prawną, której wymowa była jednoznacznie korzystna dla prezesa Proxy.

> „Nika” w polityce
W oficjalnych biografiach Bochniarz nie znajdziemy wielu niewygodnych dla niej faktów. Pomija się w nich np., że choć zapisała się do Solidarności, to wystąpiła z niej po słynnym zjeździe w hali Olivii w Gdańsku, który przyjął historyczne „Posłanie do Narodów Europy Środkowo-Wschodniej”. To koniunkturalne zachowanie potwierdza widoczną w całej jej biografii ambicję zrobienia kariery.

W 2005 r. Demokraci.pl, czyli kolejne wcielenie Unii Wolności, wystawiło jej kandydaturę w wyborach prezydenckich. Przegrała z kretesem, uzyskując niewiele ponad 1 proc. głosów, pomimo kosztownej kampanii. Przed II turą poparła Donalda Tuska.

W okresie przedwyborczym zaroiło się od billboardów, na których pozowała z Tadeuszem Mazowieckim. A obecnie od Demokratów na ministerialnych stanowiskach roi się w… Kancelarii Prezydenta Komorowskiego.

Później zabrała się za organizowanie feministycznej rewolucji obyczajowej. Pomaga jej w tym tzw. Klub 22. „Spotykamy się raz w miesiącu, w domu jednej z nas – pisze na swojej stronie www. – Żartuję, że to największa kobieca »mafia« w stolicy… Klub 22 założyłam, gdy odchodziłam z ministerstwa. Usiadłyśmy z Basią Labudą, późniejszą minister w Kancelarii Prezydenta, i zrobiłyśmy listę. Na początku było nas 22. Trochę osób z polityki, dziennikarki oraz Kora. I tak od dwudziestu lat. W Klubie 22 poznałam Magdę Środę”.
Owocem tej znajomości był Kongres Kobiet, który działa od 2009 r. Kilka dni temu jego działaczki z Bochniarz na czele pochwaliły premiera Tuska za realizację ich postulatu – usunięcie ze stanowiska ministra ds. równego traktowania znienawidzonej przez feministki Elżbiety Radziszewskiej.

Zamiast puenty: dwa punkty o „obcych mocarstwach”:
1. Większość osób, o których mowa w tekście, w różnych okresach pracowała dla Rosji.
2. Henryka Bochniarz została w 2006 r. przedstawicielem jednego z najpotężniejszych amerykańskich koncernów, także zbrojeniowych – Boeinga – na Europę Środkową i Wschodnią.

Brak głosów

Komentarze

Coś mi chodzi po głowie, że w poł. lat `90 pani Bochniarz była właścicielką (lub szefową) firmy konsultingowej, która miała coś wspólnego z parcelacją którejś z trójmiejskich stoczni...Nie pamiętam innych szczegółów. Może Ty lub któryś z Komentatorów sobie przypomni?

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#269187

 ...przecież to ona typowała firmy  do tego przekrętu...

Vote up!
0
Vote down!
0
#269316