Łapmy się za głowę i portfele! Rząd będzie nas przekonywał do „reformy emerytalnej”.
Bzdura za bzdurą, za bzdurą – bzdura, a za tą bzdurą kolejna bzdura. W najprostszych słowach tak właśnie można by określić wartość tego, czym jesteśmy faszerowani w temacie tzw. reformy emerytalnej. Piętnowaniu i ośmieszaniu tego wciskanego nam kitu poświęciłem kilka notek, więc teoretycznie powinienem już psychicznie odreagować i te kolejne bzdury przyjmować z większym spokojem. Ale, wybaczcie – nie potrafię. W sprawie emerytur rząd i niezależne (od prawdy, uczciwości i sensu) media prowadzą manipulację na skalę tej, jaka miała miejsce po 10 kwietnia 2010 r. Miałem nadzieję, że to emerytalne molestowanie społeczeństwa już przygasło, ale kolejny raz nie doceniłem premiera Tuska i jego „pijarowców”. Premier zapowiedział kampanię informacyjną, mającą przekonać nas do magicznej, wyjętej z kapelusza liczby 67. Okazuje się, że będzie również przy okazji „platformerski halloween”, tzn. będą nas straszyć. Będą nas straszyć tym, co nam zrobią, jeśli nie damy się przekonać do tej liczby objawionej premierowi. Albo zgoda na 67, albo 30% podatek vat, lub może obowiązkowa deklaracja, że umrzemy wcześniej. Sam do końca nie wiem, co tam jeszcze wymyślą. Przekopywanie na dwa metry w głąb i przesiewanie, albo też na żywo „sekcja zwłok po rusku”. W każdym razie mieszanka do przerobu mózgów na papkę została przygotowana, energia do ogłupiających manipulatorów podłączona, wszystkie mieszalniki, nagłaśniacze i wzmacniacze z funkcją wielokrotnego echa włączone. Na „full”. Na 110% mocy. Cel – zrobić mętlik w głowach, wyeliminować zdrowe myślenie, zagłuszyć rozsądek. Oczekiwany efekt – obrobić społeczeństwo, na taką kasę, żeby w momencie, gdy to dotrze do ludzi, nikt nie dożył do emerytury. Rząd i jego aparat propagandy przygotował nam grany na okrągło dramat pod tytułem „Życie po śmierci, a jego imię było 67”. Już wcześniej propagandowe katarynki wyrzuciły z siebie tyle przesolonych półprawd i zatrutych informacji, że nawet świąteczne potrawy nie smakowały. Królował tzw. odruch wymiotny. I jak tu żyć – Panie Premierze, - chciałoby się znowu zapytać, ale wiadomo, jaką byśmy otrzymali odpowiedź. Do 67, kochani – tylko do 67. Choć wielu poddawanych tej obróbce jeszcze jakoś się trzyma, to są i tacy, którzy zaczynają się w tym wszystkim gubić. A dopiero teraz się zacznie.
Nie ma wyjścia – trzeba ten kolejny atak nachalnego debilizmu jakoś przetrzymać. Dlatego w charakterze pewnej zapory przeciwdebilnej przygotowałem ten, może nieco uproszczony przekaz. Myślę jednak, że pozwoli on inaczej spojrzeć na pewne fakty o tzw. systemie emerytalnym i ujrzeć we właściwym świetle związane z tym manipulacje rządu.
Przeprowadzona w 1999 r. reforma emerytur miała stworzyć system emerytalny. W systemie tym pieniądze na poczet emerytury każdego przyszłego emeryta miały być gromadzone na jego indywidualnym koncie w ZUS (ewentualnie część składki gromadzona w OFE).
W momencie przejścia na emeryturę, w oparciu o zgromadzone na indywidualnym koncie emerytalnym w ZUS (oraz ewentualnie w OFE) pieniądze, miała być obliczona i wypłacana emerytura (z tych pieniędzy).
A jak jest naprawdę?
Doświadczamy ciągłego mielenia ozorami przez polityków i tzw. ekspertów o konieczności reformy „systemu emerytalnego”, a wspomniana reforma w zasadzie ma polegać na podwyższeniu wieku emerytalnego do 67 lat. Co to jest ten mityczny „system emerytalny”? Tu dla skołowanych – pierwsza niespodzianka. Tak naprawdę, system emerytalny w naszym kraju - nie istnieje. Nazywanie „systemem emerytalnym” tego, że ktoś wpłaca pieniądze, a ktoś inny robi z nimi to, na co tylko przyjdzie mu ochota - jest moim zdaniem zwykłym nadużyciem.
Jak to funkcjonuje obecnie?
Zabierane pracownikom pieniądze, na tzw. przyszłą emeryturę wędrują do jednej ze skarbonek kasy państwa – tu zwanej dla zmyłki ZUS-em. Do innych skarbonek tej kasy wpływają składki na ochronę zdrowia, podatki, akcyza itp. Z tej kasy tworzy się budżet państwa, a z niego pokrywa się zobowiązania państwa. A więc utrzymuje armię, policję, administrację państwową, sejm, rząd, prezydenta, służbę zdrowia, ZUS itd. oraz prowadzi się obsługę długu państwowego. Nawet, jeśli się mówi, że coś państwowego jest poza budżetem, to jest to następna zmyłka - zabieg czysto techniczny lub inaczej manipulacja księgowa. Mówienie o pieniądzach ZUS-u, KRUS-u, czy NFZ-tu jest po prostu nieporozumieniem, lub zasłoną dymną. Te pieniądze to tylko cyferki w komputerach.
Jeśli w budżecie brakuje pieniędzy to pożycza się następne pieniądze, podwyższa podatki, albo mądrzej i uczciwiej gospodaruje się wspólnym dobrem (z tym, że to ostatnie - nie u nas). Tak więc, jeśli brakuje np. na emerytury, to państwo realizując swoje zobowiązania w stosunku do emerytów musi je zapewnić z przesunięcia środków na ten cel, lub pożyczyć pieniądze. To bardzo ważne! To nie ZUS ma zobowiązania emerytalne wobec nas, ale państwo, czyli właściwie rząd. Swoją drogą pomyślcie, czy nie jest to makiaweliczny zamysł polityków - stworzyć ZUS, KRUS, czy NFZ i schować się za te instytucje? A władze to zrobiły. Czy te państwowe instytucje nie są państwowe? Pytam tylko retorycznie. Ale w takim razie, to kto odpowiada za ich wypłacalność? Jeśli nie rząd, to po co on nam w ogóle jest potrzebny? By grać w piłkę, lub tenisa? A może po to by manipulować śledztwem smoleńskim? Straszenie, że na emerytury zabraknie pieniędzy jest kolejną manipulacją i straszeniem obywateli. Kasa w ZUS-ie i tak jest pusta. Nasze pieniądze, które miały być na naszych kontach indywidualnych zostały przez władzę dawno rozdysponowane. A systemy komputerowe mieszają liczby i tylko liczby. Zadajcie sobie w takim razie pytanie, skoro w budżecie brakuje pieniędzy, a będzie przy takim rządzeniu brakować jeszcze więcej, to dlaczego nie mówi się, że zabraknie pieniędzy na kancelarię prezydenta lub premiera, albo na administrację państwową, czy też obsługę naszego zadłużenia? Dlaczego akurat na emerytury?
Kolejną manipulacją władzy i jej propagandy jest to, że ktoś musi pracować na emeryturę kogoś innego. Skoro mowa o tym, że ktoś pracuje na kogoś to jedyną tu prawdą jest to, że właśnie my wszyscy pracujemy na pensje i dostatnie życie władzy. A wracając do emerytur, to po poprzedniej, tzw. reformie, pieniądze na emeryturę przykładowego Kowalskiego wpłaca nie państwo, ale zakład pracy w imieniu i zasadniczo z pensji Kowalskiego. Więc skoro Kowalski poprzez zakład pracy wpłacał swoje pieniądze na tzw. swoje konto w ZUS-ie, to czyje na tym koncie są (a właściwie powinny być) pieniądze? To z tych uskładanych przez Kowalskiego pieniędzy powinna kiedyś być płacona jego emerytura. W momencie przejścia na emeryturę nikt nie potrzebuje nikogo, by na jego emeryturę pracował. Emerytura, jak wcześniej już zaznaczyłem powinna być płacona z pieniędzy zgromadzonych na indywidualnym koncie emerytalnym. A jeśli tych pieniędzy nie ma, bo Rząd sfinansował z nich emeryturę jakiegoś Wałęsy, czy Jaruzelskiego, albo wydał na odsetki od długu? Myślę, że to problem rządu, w jaki sposób Kowalskiemu zwrócić (z odsetkami) pożyczone od Kowalskiego (i dla porządku dodajmy, że bez jego zgody i wiedzy) pieniądze. Rząd doskonale zdaje sobie z tego sprawę i ma problem. Gdyby ktoś myślał, że ze zwrotem tych pieniędzy Kowalskiemu, byłby w „mylnym błędzie”. Wiemy przecież od jednego z „klasyków”, że „rząd się wyżywi”, ale, tu dodam od siebie - musi mieć na to kasę. Problem rządu polega więc na tym, od kogo można by było wziąć jeszcze więcej kasy i co zrobić, by Kowalskiemu nie trzeba było kasy oddawać. I jak widać znalazł się pomysł. Trzeba zmusić Kowalskiego, by zanim ewentualnie otrzyma emeryturę, musiał pracować dodatkowo 2 lata, a jego żona (jeśli ją ma) -7 lat dłużej.
Może emerytury nie dożyją i sprawa sama się rozwiąże?
Następnym mitem jest to, że problemy z wypłacalnością emerytur wynikają z demografii. Nazwałem to z uprzejmości mitem, ale mówiąc wprost - to wierutna bzdura. A głoszą to niemal wszyscy „eksperci”, tak z lewa, jak i z prawa. Ktoś tu czegoś nie rozumie, lub woli nie rozumieć. No chyba, że chodzi im nie o demografię, a o demagogię. W tym środowisku wszystko jest możliwe (oprócz uczciwości). Jeśli więc „demagogia”, to mógłbym się z tym częściowo zgodzić. Uprawiana przez rząd demagogia, jak najbardziej na wypłatę emerytur może mieć, nawet zasadniczy wpływ. Jak wyjaśniłem to wcześniej, emerytura każdego z nas powinna być wypłacana z zabranych nam na świadczenia emerytalne pieniędzy. I nie ma tu żadnych zależności od innych czynników. Nasze pieniądze na emeryturę zostały do kasy państwa wpłacone. Jeśli ich tam nie ma, to z naszego punktu widzenia rządzący zrobili skok na tę naszą kasę. I chyba trzeba by zapytać specjalistów od prawa karnego, - czy to, co rządzący zrobili z naszymi pieniędzmi zdeponowanymi na naszych indywidualnych kontach emerytalnych, to jest już rabunek, czy tylko zwykła kradzież? I czy to nie powinno być przypadkiem ścigane przez prokuraturę z urzędu? . A rząd przyznaje, że tych pieniędzy na nasze emerytury brakuje. Chyba można by to nawet potraktować jako przyznanie się do winy.
Co do demografii, to najwyżej może ona, jako jeden z czynników, mieć wpływ na to ile pieniędzy zasilać będzie państwową kasę. Ale jak nie będzie pracy dla ludzi, tych młodych i tych w sile wieku, jak nie będzie odpowiednich pensji za wykonywaną pracę, to choćbyśmy mieli największy w świecie przyrost naturalny, to i tak będąc na emeryturze padniemy z głodu (oprócz rządu, bo jak już wcześniej zaznaczyłem, ten zawsze się wyżywi). I będziemy głodować nie dlatego, że załamał się nie istniejący system emerytalny, ale dlatego, że system państwa, przez złe zarządzanie doprowadzono do bankructwa.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1521 odsłon
Komentarze
Nadmienię że 67 nie jest z kapelusza
12 Kwietnia, 2012 - 16:37
www.platforma.org/pl/artykul/platforma/europa-i-swiat/wiek-emerytalny-w-krajach-ue/
zwracam uwagę na akapit:
Podniesienia wieku emerytalnego w całej UE domaga się kanclerz Niemiec Angela Merkel. Jej zdaniem jest to konieczne dla ratowania Europy. 67 lat. Tyle zdaniem niemieckiej kanclerz powinien wynosić wiek emerytalny kobiet i mężczyzn we wszystkich krajach Unii.
warto o tym mówić.
Remek.
"Pieniądz jest nerwem wojny"
Remek
Zabawny(?) paradoks
12 Kwietnia, 2012 - 18:28
Kampania na rzecz podniesienia wieku emerytalnego realizowana za pieniądze byłych, aktualnych i przyszłych emerytów. Nie znam zbyt dobrze historii PR, ale wydaje mi się, że to zupełnie nowa jakość.
Pozdrawiam.
świetnie to opisał Michalkiewicz
12 Kwietnia, 2012 - 21:24
www.michalkiewicz.pl/tekst.php
uśmiałem się że aż mnie twarz bolała :)
Remek.
"Pieniądz jest nerwem wojny"
Remek
Też uważam, że liczba 67 pochodzi od Angeli.
12 Kwietnia, 2012 - 21:31
Pisząc, że jest wyjęta z kapelusza mialem na uwadze brak jakiegokolwiek uzasadnienia dla takiego wieku przechodzenia na emeryturę.
Serdecznie pozdrawiam.