Szatan działał w Smoleńsku?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

„Kto ma rozum, niech liczbę bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć (Apokalipsa św. Jana – 13. 16).

Wokół smoleńskiego śledztwa dzieje się wiele rzeczy dziwnych i dla normalnego, zwłaszcza dobrze wyedukowanego człowieka niezrozumiałych. Tak, jakby były nie z tego świata.
Do publicznej wiadomości podaje się mnóstwo nieprawdziwych informacji, na okrągło zmienia się wersje wydarzeń, gmatwa ślady i zaprzecza faktom. Aż się nie chce wierzyć, że coś takiego może się dziać bez udziału sił „nieczystych”. A mamy również przykłady niedopełnienia obowiązków, niszczenia dowodów, zacierania śladów i ciągłego manipulowania opinią publiczną. O ty, że mamy do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi świadczy również powstanie
napisanej cyrylicą i niewątpliwie pod natchnieniem ducha władców wszechrusi - nowej, „świętej” księgi, znanej bardziej jako „ Raport MAK”. I drugiej napisanej po polsku – głoszącej te same dogmaty i prawdy niepodważalne, zwanej od nazwiska najwierniejszego jej wyznawcy „Raportem komisji Millera”. Obie, to niezwykle ciekawe osiągnięcia myśli ludzkiej i rodzaj pewnego, nowatorskiego eksperymentu - wymagają bowiem od niewierzących, bardzo głębokiej wiary.

Jeszcze się o tym głośno nie mówi, ale nastąpił jednak w sprawie smoleńskiego śledztwa przełom. Specjaliści Naczelnej Prokuratury Wojskowej dokonujący w Smoleńsku pomiarów tzw. „pancernej” brzozy zdobyli chyba niepodważalny dowód na to, że ta cała „katastrofa” była jednak dziełem szatana, który na „nieziemskiej” brzozie odcisnął swoją pieczęć. Oczywiście nie jest to jakiś odcisk kopyta, czy ślad po czarcich rogach, jak zrobiłby to diabeł z „ciemnogrodu”. To znak „bestii” działającej w scyfryzowanym, nowoczesnym świecie, zakodowany tak, by tylko najmędrsze umysły mogły go odkryć. I wreszcie odkryły.
Nie było to łatwe, prawie trzy lata drobiazgowego śledztwa, naukowej analizy dowodów i całodobowej harówki najlepszych specjalistów Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Ale w końcu pojawiła się właściwa diagnoza - trzeba pomierzyć smoleńską brzozę. No i od razu strzał w dziesiątkę, plus premia za szybkość.

Zmierzono i podano wynik – wysokość brzozy od jej podstawy do miejsca złamania wynosi dokładnie 666cm. Nie 665, czy 667, ale dokładnie 666 – znak „bestii”.
Jest to tak porażająca informacja, że w zasadzie przewraca do góry nogami wszystkie dogmaty zapisane w „świętych” księgach „MAK-u” i „Millera”. Wśród wyznawców kultu „pancernej” brzozy od razu zapanował popłoch. I znowu okazało się, że słabsze umysły na takie sytuacje i odkrycia są zupełnie nieprzygotowane.
Nie zdziwiło mnie więc, że członek komisji Millera, a od niedawna już nowy przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych – dr nauk technicznych Maciej Lasek tłumaczy się tak (za TVN 24. pl):
„- Podtrzymuję to, co napisaliśmy, bo to jest rzecz, którą zmierzyli nasi koledzy na miejscu zdarzenia. Oni określili punkt zderzenia na wysokość 5,1m - powiedział Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Dodał, że 666cm, podane przez prokuraturę, to wysokość kikuta…
Lasek zaznaczył, że brzoza była okorowana. Jego zdaniem stało się tak, ponieważ tuż przed uderzeniem samolot zaczął się wznosić i skrzydło uderzyło w drzewo pod kątem. - Przy prostopadłym uderzeniu drzewo nie powinno być okorowane - zauważył Lasek
- Jestem sobie w stanie wyobrazić, że pierwsze miejsce kontaktu skrzydła z drzewem jest niżej niż miejsce przełamania - powiedział Lasek. Podkreślił też, że pomiar drzewa wykonała na miejscu polska komisja. - Nie jest to pomiar wykonany przez Rosjan - dodał.”

Myślę, że z taką wiarą można przenosić góry. A z taka wyobraźnią - chować je do pudełek po zapałkach. Każdy, kto oglądał, chociaż zdjęcie „pancernej” brzozy – słysząc słowa tego „specjalisty” musi się łapać za głowę. Jeśli to naprawdę ta brzoza, to ja słysząc wypowiedzi dr Laska zaczynam się o niego niepokoić. Widać, że przeżywa ciężki stres i ja to rozumiem, bo jest się czego bać. W Smoleńsku, z piętnem bestii - brzoza, a u nas - cały „lasek”.
„Szatan” mówi: - „wypłyńcie na głębię”. I wypływają, choć nie umieją pływać.
A wracając do dr Laska, to próbuje on nas przekonać, że: wznoszący się samolot, uderzył skrzydłem w brzozę na wysokości 5.1m i to pod takim kątem, że ją okorował, i na wysokości 6,66m - przełamał drzewo i wtedy utracił część skrzydła, przewrócił się „na plecy” i tak uderzył w ziemię.
Przyznaję, że mało już ludzi na świecie ma dzisiaj taką wyobraźnię.
Skrzydło okorowało brzozę, a po skończonej robocie przełamało drzewo ponad 1,5 m wyżej.
I okorowało w taki sposób, że pozostawiło te wszystkie boczne gałęzie poniżej miejsca przełamania brzozy. Jeśli tak miałoby to wyglądać, to piloci musieliby przed samą brzozą skręcić w górę i lecieć wzdłuż pnia drzewa, omijając oczywiście te gałęzie, o których wcześniej wspomniałem, a na wysokości 666 cm wyrównać lot do poziomu i zrobić z drzewa kikut, a samolotem rzut przez plecy.
I to wszystko 80-tonową maszyną, o gabarytach 47,9m x 37,55m x 11,4m z prędkością ponad 200 km/h. Kłóci mi się to z innym dogmatem z księgi Millera, że piloci byli źle wyszkoleni.

Gdyby ktoś myślał, że taka niemoc intelektualna dopadła tylko dr Laska, to przeczytajcie z uwagą wypowiedź Premiera Tuska z konferencji prasowej (cyt. za wpolityce.pl):
„Co do roli (brzozy) w tej katastrofie nikt z komisji Millera, czy prokuratury nie ma wątpliwości. Na końcu te komunikaty (dotyczące wysokości brzozy – red.) komisji i prokuratury zbliżyły się do siebie. W zależności jak kto mierzy, czy od podstawy złamania, czy od korzenia, czy od mchu etc. zależą te wyniki. Nie widzę powodu by to bulwersujące, także mnie, zamieszanie komunikacyjne podważało zasadnicze ustalenia komisji Millera.”
Analiza tej wypowiedzi swymi wnioskami poraża. Bo co to znaczy, że nikt nie ma wątpliwości? Nie mogą wszyscy być aż tak bezdennie głupi. Nie tylu ludzi naraz. Czyli co? Doskonale wiedzą, że samolot nawet brzozy nie drasnął i celowo kłamią?
Premier mówi, że komunikaty o wysokości się zbliżyły. Rzeczywiście słychać je już w tych samych miejscach. Co do zmierzonej wysokości brzozy, teraz różnią się już „tylko” o 1,56m. Może za parę miesięcy, gdy w laboratorium dokładnie przeanalizują te wyniki pomiarowe, dowiemy się, że 5,1m i 6,66m to właściwie taka sama wysokość.
Przecież „mały Kazio po dużym piwie”, tak na oko - oceniłby tą wysokość precyzyjniej.
Ciekaw jestem, jak Wy zareagowaliście na nowatorskie podejście premiera do metrologii. Mnie rzuciło na kolana, gdy przeczytałem, że: „W zależności jak kto mierzy, czy od podstawy złamania, czy od korzenia, czy od mchu etc. zależą te wyniki.”
Mnie by nigdy nie przyszło do głowy, że wyniki pomiaru mogą zależeć od tego, czy mierzy się od góry do dołu, czy z dołu do góry. I od mchu. 1,56m różnicy – to już raczej od paproci.
A co do „zamieszania komunikacyjnego”, to owszem było, ale na Śląsku, gdy samorząd kierowany przez PO przejmował komunikację kolejową.
I cóż tu można dodać? Jak widać - same „bajki z mchu i paproci”. Ciężko jest bronić przegranej sprawy, ale co robić, kiedy już wzięło się „srebrniki”?
W jednym tylko zgadzam się z Panem Premierem. Ja też uważam, że komisja Millera nie powinna wznawiać swojej działalności. Już nigdy. Chyba, że w jakimś miejscu odosobnienia, tak dla zabicia czasu, po otrzymanych wyrokach.

A wracając do „naznaczonej” przez „bestię” brzozy.
Zastanawiał się ktoś, dlaczego akurat to drzewo jeszcze się ostało, mimo tego, że wycięto w Smoleńsku niemało drzew, że zniwelowano spory szmat terenu? Że dowody, które postanowiono zniszczyć – zostały już dawno zniszczone? A ludzie niewygodni - usunięci?
Dlaczego nie wycięto, lub chociaż nie przycięto tej brzozy do wymiarów zgodnych z zapisami „świętych” ksiąg: MAK-u i „Millera”? Widać, nie stanowi żadnego zagrożenia, bo nie jest żadnym dowodem w sprawie. Mamy się o nią tylko spierać i się spieramy, choć do niczego to nie prowadzi. Sam dr. Lasek twierdzi już, iż nie brzoza była przyczyną katastrofy, tylko to, że piloci zeszli poniżej minimalnej wysokości. Tylko to, że zeszli - czy to była przyczyna, czy już skutek?
Czy w tym wszystkim jakiś „szatan” ma swój udział?
Myślę, że ma. Ale nie działa sam – jak widać ma w tym dziele wielu pomocników

Brak głosów

Komentarze

Ludziom, którzy podali do wiadomości publicznej taki, dziwnie precyzyjny, wynik pomiaru(?) chyba właśnie o to chodziło. Sugerowana podtekstowo interpretacja "satanistyczna" to kolejna próba manipulacji Smoleńskiem. Próba ośmieszenia tragedii...

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#334453

Prawdopodobnie. W dziwne zbiegi okoliczności nie wierzę.

Vote up!
0
Vote down!
0
#334456

I to przy poszarpanej powierzchni złamania. A jeszcze, gdyby uwzględnić mech? I to, że pierwsza wartość podana przez prokuraturę była 7,7m?
Serdecznie pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#334467

od pnia czy od korzenia . A jeśli od korzenia do od jego początku czy od końca?

Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać.

Pozdrawiam z 10

Vote up!
0
Vote down!
0
#334476

"Ciekaw jestem, jak Wy zareagowaliście na nowatorskie podejście premiera do metrologii."

Na poprawę humoru dobrze mi działa np. wypowiedź dra Laska :

"Bo dla nas zderzenie z brzozą było i jest całkowicie oczywiste, a dowody jednoznaczne"

i zwłaszcza :

"Jeśli ktoś ma inne zdanie, proszę bardzo - ekspertyza na stół i konfrontujemy to z faktami, a z faktami nie można dyskutować."

I wciąż czekam na te ekspertyzy komisji Millera na stół i na konfrontację. Okazja była 5 lutego i co ? I doopa doop czyli Lasek w lasku. I nie jest to bynajmniej lasek buloński ani wiedeński... Z jeszcze większą niecierpliwością czekam na dra Laska komisję d/s kłamstw smoleńskich. To będzie dopiero mistrzostwo świata.

Genprok Seremet raczył był kiedyś na Czerskiej rzec, że dziś wszyscy Polacy są anatomopatologami i wszyscy znają się na śledztwie... No qoooźwa - przy TAKIM genproku, przy TAKIM ekspercie Lasku, przy TAKICH śledczych jak Szeląg, Artymiak & Co. no to ktoś musi. No nie ??

Dziadek Piotr - prawdziwy ekspert, doskonale zobrazował wysiłki "ekspertów" millasków:

 

Pozdrawiam.

contessa

_______________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". Lech Kaczyński

_______________

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten aldd meg a Magyart

"Urodziłem się w Polsce" - Złe Psy : http://www.youtube.com

Vote up!
0
Vote down!
0

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#334498

Dziękuję za rysunek, który to rzeczywiście świetnie obrazuje.
Ciekawe tylko, kto tym fachowcom od lotnictwa wykonał samolociki, bo chyba przy ich umiejętnościach sami nie dali by rady.
Serdecznie pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#334507

 "klękłem" na oba kolana...   :-))

Vote up!
0
Vote down!
0
#334618

... przez ludzi. Pamiętajmy, że szatan jest największym kłamcą.
PS
Mój teść twierdził, że Szewardnadze (minister spraw zagranicznych ZSRR) to diabeł wcielony:):):) Powiedzmy... metaforycznie.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#334532

Jest w każdej rzeczy jakieś skryte "ale",

Ja go nie szukam, wszystko w czambuł chwalę. 

To fraszka Jana Sztaudyngera. Jeśli elektorat PO dalej wierzy w bzdury Millera, Laska to im dedykuję. 

              Lasek czepił się biedny brzozy jak pijany płotu. Miller oparł się na Lasku. Tusk poparł Millera i pijanego Laska. Trzeźwy by tak nie mówił, a już na pewno nie "naukowiec". Tylko Lasek kiedyś wytrzeźwieje, no musi.  

Pozdrawiam (10)

 

Vote up!
0
Vote down!
0

Polak nie pyta ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są!

#334552

 ....natarcia skrzydła na smoleńską brzozę, trzy szóstki...Przecież" rzucanie się" na kolejne erupcje gejzera intelektu laska jest czystą głupotą...Najgorsze jest to, że te idiotyzmy płodzone m.in.przez niego świadczy o tym, że ciągle idiotom "spisujemy" wiersze...Dywagacje, czy PP wyda wrak, czy nie, jest biciem piany, mającym pokazać naszą faktyczną bezsilność i ew. w przyszłości dobre serduszko PP...."Onanizujemy sie" kpiną z Państwa no i z nas....Musimy robić co swoje i działaniem pokazującym kolejne kłamstwa coraz szerszej opinii publicznej, już nie tylko w Polsce, doprowadzimy do sytuacji, gdy" gazownicy" będą sami chcieli oddać wrak, by pokazać, że to nie oni...Przyjdzie na to czas... 

Vote up!
0
Vote down!
0
#334615

"Podtrzymuję to, co napisaliśmy, bo to jest rzecz, którą zmierzyli nasi koledzy na miejscu zdarzenia. Oni określili punkt zderzenia na wysokość 5,1m - powiedział Maciej Lasek. Lasek zaznaczył, że brzoza była okorowana. Jego zdaniem stało się tak, ponieważ tuż przed uderzeniem samolot zaczął się WZNOSIĆ i skrzydło uderzyło w drzewo POD KĄTEM. Przy prostopadłym uderzeniu drzewo nie powinno być okorowane - zauważył Lasek. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że pierwsze miejsce kontaktu skrzydła z drzewem jest NIŻEJ niż miejsce przełamania - powiedział Lasek."/skrócony cytat/

Wystarczy trochę wyobraźni lub  w ostateczności znajomość twierdzenia Pitagorasa, aby obalić te dyrdymały. Oto wymiary TU-154:

http://obrazki.elektroda.net/25_1290034938.gif

Przy założeniu, że skrzydło uderzyło w drzewo POD KĄTEM - podwozie, które znajdowałoby się w zasadzie  na poziomie gruntu (rozciągnięte amortyzatory oraz koła przed lądowaniem również ustawione pod kątem).

Wspomnieć warto o gazach z silnika, które wykarczowałyby "ścieżkę podchodzenia".

Może więc szanowną komisję z Laskiem na czele ustawić w odległości 3 metrów od uruchomionego silnika tupolewa?

Taki POdmuch na pewno przewietrzyłby im umysły.

Vote up!
1
Vote down!
0
#334649