Eryk Mistewicz jak zwykle plecie - tzn. tka narrację.
Dla ludzi z wyobraźnią, potrafiących ciekawie opowiadać, zawsze kiedyś znalazło się miejsce przy stole. Ci, którzy mieli ponadto talent w tym kierunku, potrafili zupełnie nieźle z tego żyć."
Inna sprawa, czy słuchacze dawali wiarę ich opowieściom, czy tylko traktowali je jako sposób na ciekawe wypełnienie wolnego czasu. Rozsądni ludzie zawsze potrafili rozeznać, co w opowieści mogło być prawdą, a co mieściło się w kategoriach mitu, czy wymysłu wyobraźni narratora. Teraz słuchacze jakby zatracili tę umiejętność. Obserwując to, co dzieje się w świecie, a szczególnie w Polsce – widać, że nadeszły inne czasy. Nastał „Czas humanistów”, jak głosi w tytule swej publikacji zamieszczonej na łamach tygodnika „Uważam Rze” Pan Eryk Mistewicz.
Jest to moim zdaniem ciekawa publikacja, choć nie ze względu na prawdy w niej zawarte. Raczej ze względu na przykład tego, jak jesteśmy traktowani i ogłupiani przez współczesnych nam opowiadaczy, którzy z manipulacji i działań pijarowych stworzyli sobie niezłe źródło utrzymania. Kiedyś trzeba było mieć „dar”, teraz można wciskać ludziom „kit”, nawet bez znieczulenia - wystarczy tylko mieć dostęp do mediów, lub stać po „właściwej” stronie barykady i można naprawdę nieźle z tego żyć. Autor, niewątpliwie wielki „humanista” pisze tak:
„Matematycy, ludzie obdarzeni umysłami ścisłymi proponują inwestowanie w technologie, gromadzenie informacji w jeszcze potężniejszych magazynach danych, szybsze tych informacji przetwarzanie. Więcej, więcej, więcej.
Humaniści, by opanować natłok informacji siadają i myślą. Stawiają pytania i szukają odpowiedzi. I podporządkowują technologię potrzebom człowieka. Proponują, choćby w nowych mediach kolejne rozwiązania. Mądrzej, mądrzej, mądrzej.”
No i mam z tym kłopot, bo nie wiem jak to zakwalifikować. Bajeczka, nawet nie piękna – stworzona na potrzeby autoreklamy i manipulacji, czy zwykły kit? Jak nie patrzeć, Autor kreuje nową linię podziału - na obdarzonych umysłami ścisłymi i humanistów. Widać nie dość jeszcze podziałów w społeczeństwie polskim. Mądrzy „humaniści” znowu usiedli i wymyślili. Wiadomo, że podzielonym społeczeństwem manipuluje się łatwiej, a winę za ten następny, sztucznie wykreowany podział i tak zrzuci się na Prezesa Kaczyńskiego. W mediach przecież też sami „humaniści”.
Zawsze myślałem, że w normalnym świecie potrzebni są i ludzie obdarzeni umysłami ścisłymi i humaniści, z zachowaniem odpowiednich proporcji pomiędzy ich wpływem na nasze życie. Autor mnie oświecił, że „ścisłowcy” to w zasadzie „swołocz”, chomiki, kolekcjonerzy informacji, nie myślący twórcy technologii – dla samej technologii.
Humaniści to co innego. Zwłaszcza dzisiejsi „humaniści” – jak autor. Oni siadają i myślą, podporządkowują technologie człowiekowi (obecnie chyba Premierowi, ale pewności nie mam), proponują nowe rozwiązania, aby było „mądrzej, mądrzej, mądrzej”. Aż żal, że człowiek nie jest „humanistą”. Być tak mądrym – to musi być wspaniałe uczucie.
I następny fragment tej opowieści (pisownia oryginalna):
„Ludzie z głowami w chmurach, niemyślący – wydawałoby się – racjonalnie, niemający przyszłości w coraz silniej stechnicyzowanym świecie. A jednak to oni wygrywają. Na pograniczu snu i jawy, a nie na deskach kreślarskich, rodzą się najlepsze pomysły. Perfekcyjna logistyka, kreślarska deska to już tylko wykonanie, realizacja ich projektów. A technologów, techników znajdą zawsze...
Najbardziej twórczy są ci, którzy wychodzą z oków własnej edukacji, przygotowania, wykształcenia...”
Nie wiem, co Autor spożywał, ale mam wrażenie, że chce nas do tego przekonać. Plećmy farmazony, snujmy narracje, opowiadajmy brednie, a życie będzie piękne i świat będzie się wspaniale rozwijał. Ale w tym, co pisze jest jakaś cząstka odbitej - naszej rzeczywistości. Pamiętacie jeszcze to myślenie jednego z naszych prezydentów, „humanisty – elektryka”, który działał dokładnie wg przedstawionej tu przez Autora recepty: „Ja rzucam pomysł, a wy go łapcie”.
Pamiętacie tę słynną już liczbę 67 określającą wiek emerytalny, nie wyliczoną w oparciu o żadne, konkretne dane, lecz wymyśloną przez „humanistów”, chyba rzeczywiście gdzieś „na pograniczu snu i jawy”.
A inni humaniści rządzący aktualnie naszym krajem, ci którzy wyszli „z oków własnej edukacji, przygotowania, wykształcenia”? Zwróćcie uwagę, jak można pięknie usprawiedliwić rzeczywistość braku właściwego przygotowania do rządzenia, braku kompetencji, profesjonalizmu i wykształcenia. Przecież prawie każdy, kto żyje w Polsce, musi dostrzegać to, że są oderwani od rzeczywistości. „Ludzie z głowami w chmurach”, jak słusznie zauważył Autor, choć chyba nie takie to miało budzić skojarzenia.
I dalej. Czy nie opowiadają bajek? Nie mają pomysłów? Ależ mają. Tysiące, tylko, że wokół sami „humaniści”. Nie ma jakoś tych techników i technologów by ich pomysły realizować. Tym mądrym humanistom nie przyszło do głowy, że inżynierowie, technicy i technolodzy wyjadą za pracą do Anglii, czy Niemiec, by tam doskonalić technologie, czasem nawet technologię mycia naczyń, czy sprzątania ulic. A może to jest taki pomysł, co ma się realizować sam?
Gdybym miał polemizować z Autorem - powiedziałbym, że mając na uwadze stan i działalność naszych elit, to mamy aktualnie czas miernot, kłamców i oszustów. Pan Eryk Mistewicz twierdzi, że to „czas humanistów”. Kto ma rację?
Nie potrafię na to odpowiedzieć, bo może myślimy o tym samym, tylko ja jeszcze używam określeń w ich znaczeniach sprzed kilku lat.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1221 odsłon
Komentarze
Re: Eryk Mistewicz jak zwykle plecie - tzn. tka narrację.
19 Września, 2012 - 20:18
prof Rycho: No coz ...zycie to sama bajka , zalezy tylko jak ja tlumaczyc. Racja zawsze jest po stronie stołka, na ktorym sie siedzi ...A przeciez morał o trzech PRAWDACH jest wytlumaczeniem doskonalym!
prof Rycho
Nie czytuję tego bełkotu
19 Września, 2012 - 21:12
Humaniści - inżynierowie to pozorna sprzeczność.
Każdego w jakiś sposób męczy komponenta moralna, każdy teoretycznie a i z czasem praktycznie będzie musiał odpowiedzieć sobie i oby tylko sobie:
Czy warto być przyzwoitym, czy warto chcieć być przyzwoitym ?
Ocenę tego jak się wyszło z życiowych opresji pozostawiam Państwa słodkiej tajemnicy
Mistewicz to element z defektem - defektem braku pierwiastka wyższego.
@ Autor
20 Września, 2012 - 15:27
Dzięki za recenzję. Ja zaczęłam czytać tę jego wypowiedź w "URze" i już po kilku zdaniach odpuściłam sobie.
Znam tego typu bełkoty i tego typu mentalność. Wyciąga się ją choćby w odniesieniu do zdań szkoły: że nie tyle wiedza, ile dyskutowanie, co ma ułatwiać nieprzeciążona wiedzą głowa.
Baju baju.