Czyja właściwie jest ta Solidarna Polska? Zbigniewa Ziobry?

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

 

Jesteśmy ostatnio świadkami ciekawej formy demokracji partyjnej. Pojawiają się dziwne twory polityczne, które są jakby tworzone przez polityków dla podniesienia swojego „ego”. Kiedyś, nawet gdy, chodziło tylko o władzę i kasę, głoszono np. że, najważniejsza jest Polska. Teraz nawet już nikt nie udaje. Z pośród tych bardziej znanych mieliśmy przed wyborami do czynienia z powstaniem partii „Gasipiesa”, który założył sobie partię, zrobił „Ruch” w stronę „normalnych inaczej” i obiecał im, że będzie do ich „normalności” dostosowywał Polskę, i nas wszystkich. Gasił go pies! Zauważyliście pewnie, że nie podałem nazwy tego politycznego cyrku. Nic na to nie poradzę. Tak mam skonfigurowany komputer, że mi tego „nazwiska” nie przepuszcza. Celowo - właśnie tak! Wszyscy wiedzą, o kogo chodzi, a „trefne nazwisko” nie zanieczyszcza cyfrowej przestrzeni. Dla mnie jest to współczesny „Voldemort”, którego „imienia” nie godzi się wymawiać. Ostatnio szczególnie mocno znów lansują go media „obiektywne inaczej”. Ja zaś, z przekory, za całokształt działalności, jak „Imhotepa” (którego w postaci tytułowej filmu mi przypomina) – skazałem go jednogłośnie na zapomnienie. Tym, którzy tą lansowaną obecnie odmianę lewackiego „wirusa” oceniają podobnie, proponuję – postąpcie podobnie. Przecież doskonale wiecie ile zła i kłopotów może sprawić wirus w sieci. Z wirusem w sieci się nie dyskutuje, po prostu robi się wszystko, aby go do swoich zasobów nie dopuścić.

Kilka dni temu po prawej stronie sceny politycznej pojawiła się kolejna, budowana w podobnym stylu formacja polityczna – Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Pisząc o „podobnym stylu” nie mam na myśli celów, ideologii czy osób tworzących tę partię, tylko sposób podejścia do jej tworzenia. Bo zachowując proporcje, chociaż jest w niej kilka osób, których do „aniołków” raczej bym nie zaliczył, to jednak z menażerią Ruchu „Gasipiesa” - porównania nie wytrzymują. Ale, już wybór samej nazwy wydaje mi się początkiem drogi na zatracenie. Tam Ruch - „Gasipiesa”, tu Solidarna Polska - Ziobry. Nie wiem, czy miało się to każdemu od razu tak kojarzyć. Mało wyrafinowane zestawienie, raczej budzące niesmak. W każdym razie autorom pomysłu na nazwę serdecznie gratuluję – udało się, poszliście na całość. Prezesowi na pewno się spodobało. Próżność szefa trzeba wszak systematycznie dokarmiać, nawet, gdy ten przed kamerami głosi, że jego największą zaletą jest skromność. A ponieważ rozłamowcy, tj. Pan Ziobro i jego towarzysze, już nie są z mojej bajki, więc dodam jeszcze tylko - „tak trzymać”. W wywiadzie dla RMF-FM Prezes Ziobro stwierdził, że jego nazwisko umieszczone w nazwie partii powoduje, że w sondażach słupki popularności skaczą w górę, aż o całe 3%. Wpadlibyście sami na coś takiego? Wiedzieć, że dobre i znane nazwisko winduje słupki poparcia i wybrać nazwisko Ziobro? To nie ma już lepszych i bardziej znanych nazwisk? Przyznam się, że mimo tych tłumaczeń, dla mnie - wykształconego jeszcze, zanim PO wzięło się za reformę szkolnictwa, tak zredagowana nazwa jednak odpowiada na pytanie „czyj?, czyja?, czyje?”. Więc pomyślcie, czyja to jest partia? Przecież na razie nawet nie jej członków. Nie „Solidarna Polska” nas, czy ich - wszystkich razem. Jaki ma sens taka solidarność? Ten wybór nazwy prowokuje jednak do dalszych przemyśleń. Nie wiem, czy zastanawialiście się na przykład nad tym, co się stanie, gdy Prezes Ziobro straci w nowej partii swój prymat. Nie, żebym mu tego życzył. Niech prezesuje nawet tak długo, jak długo będzie grała Orkiestra Świątecznej Pomocy. Ale co będzie z partią, gdyby ...? – odpukać w niemalowane. No właśnie. Przecież doskonale wiemy, że „Polska w budowie”, więc po Polsce „jeżdżą wywrotki ze żwirem”, wiemy też, że spadają samoloty, a Prezes może „gdzieś poleci”? Nie zanosi się też na to, aby została zakupiona szczepionka przeciwko „samobójczej grypie”. Czyje nazwisko wtedy będzie w stanie podnieść słupki? Będzie referendum na popularność nazwisk? Nie wiem, może w statucie partii określono ewentualną, dalszą kolejność nazwisk w nazwie. A słupki, jak to słupki czasem się wznoszą, a czasem dążą do poziomu granicy, którą z reguły wyznacza wartość szefa partii (bez względu na jego nazwisko). A skoro już przy nazwie partii, to rodzi się następne pytanie. Czy politycy tworzący partię, tacy „inteligentni” i „mądrzy” zaraz na wstępie musieli się podłożyć małpując w jakimś sensie właściciela cyrku? Czy nie rozumieją już sensu słów, i to nawet tych, które umieszczają na swoich sztandarach?

Potraficie to zrozumieć, co gna tych ludzi na polityczne zatracenie? Jak wielka musi być ich pycha i jak chora ambicja? Po tylu latach wspólnego marszu, potrafili tym, którym zawdzięczają swoją pozycję w polityce, pokazać środkowy palec uniesiony ku górze. Z uśmiechem - „nic się nie stało” i z okrzykiem – „zwyciężymy” rzucają się na pomoc diabłu. Zaczarowani mirażami „obiecanego raju” pędzą w stronę ruchomych piasków. I tak odchodzą w polityczny niebyt kolejne zastępy potencjalnych „zwycięzców”. Ciekawe, ilu z nich tym razem trafi na służbę do tych, przeciwko którym wyruszyli na polityczną krucjatę?

A może się mylę? Może to moje „czarnowidztwo” spowodował obraz, który przebijał się do mojej świadomości, kiedy oglądałem migawki z kongresu partii Zbigniewa Ziobry. Obraz katastrofy statku „Costa Concordia”, którego kapitan wzorem byłej szefowej PJN pierwszy zrejterował widząc, ze statek nabiera wody. Może tym razem skończy się to inaczej? Bo czy jest możliwe, żeby kolejny raz nie chodziło o nasze szczęście i dobro Solidarnej Rzeczypospolitej?

Jak by nie było, z tworzeniem partii utrwala się pewna tendencja, oparta o prawo własności.

Aż boję się pomyśleć, jaka partia może być następna. Czy „Jedna Polska Władimira P.”, czy też „Platforma Obywatelska Angeli M.) 

 

Brak głosów

Komentarze

Święta prawda. Tacy przywódcy jak Pan Ziobro powinni się zastanowić czy chcą być politykami świadomymi czy wiją sobie gniazdko do końca życia w sejmie za nasze pieniądze.?

Vote up!
0
Vote down!
0
#239679