Ekologia, jako pomysł na dostatnie życie.
Oczywiście – nie dla wszystkich. Tylko dla tych, którzy potrafią się odpowiednio „ustawić” lub profesjonalnie „kręcić lody”.
Ochrona naturalnego środowiska to piękna idea, ważne zadanie i w zasadzie nawet obowiązek.
Kto jeszcze w dzisiejszym świecie myśli inaczej?
Powstały setki filmów o tym, że „matka ziemia” nadmiernie eksploatowana przez człowieka i bezmyślnie zanieczyszczana umiera. Dzieci uczą się o tym w szkołach, a nawet przedszkolu – jeśli oczywiście nie mają akurat ważniejszych zajęć ze specjalistami od ideologii gender.
Choć i w takim przypadku – wiadomo, że jak dziecko zajmie się seksem, to nie gania po trawniku i nie niszczy kwiatków.
Tysiące wydanych książek, miliony broszur i miliardy euro. Jest o co walczyć - w imię ogólnoludzkiego dobra.
Człowiek, podobno ze swej natury jest dobry, więc nie pozostaje głuchy na argumenty oraz głosy wołających na pustyni i w puszczy.
Tysiące, głównie młodych wolontariuszy–idealistów, poświęca swój wolny czas, by troszczyć się o tę naszą „matkę ziemię”. I to jest piękne.
Czasem skrzyknięci przez eko-działaczy przykuwają się do słupów i drzew, czy kładą pod kołami maszyn. Czasem protestują przed gmachami instytucji, czy siedzibami przedsiębiorstw.
Z reguły – zawsze do skutku, czyli osiągnięcia celu.
No właśnie. Czy ktoś z Was zastanawiał się kiedyś, jaki właściwie jest skutek ich działań?
Kto określa cele poszczególnych protestów i kto decyduje o ich wszczęciu lub zakończeniu?
Czy robi to z miłości do planety i zamieszkujących ją żyjątek, czy z miłości do mamony?
Czy ekologia może być dziedziną, którą wykorzystuje się do łatwego zarobku?
W ostatnim numerze tygodnika „wSIECI” opublikowano artykuł pt. „Rząd dotuje wrogów łupków” i muszę przyznać, że przedstawiony w nim materiał jest nadzwyczaj ciekawy.
Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to serdecznie polecam.
Tygodnik pisze m. in. tak:
„Polskie państwo płaci ekologom, którzy prowadzą kampanię przeciwko łupkom”.
Zdziwiliście się?
Też się zdziwiłem, że ekologom ktoś płaci. Mam tylko niejasność, co do tego - za co im płaci?
Czy za to, by nie przeszkadzali w pracach przy eksploatacji gazu łupkowego, czy wręcz przeciwnie?
Z tekstu wynika, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – w okresie ostatnich czterech lat przekazał „Fundacji Instytut na rzecz Ekorozwoju” ponad 4 miliony zł.
Fundacja ta, jak i inne organizacje ekologiczne w Polsce jest także dotowana m. in. przez Europejską Fundację Klimatyczną (ECF), o której tygodnik pisze:
„O jej niejasnych powiązaniach z Gazpromem donoszą media w Europie”.
Tygodnik podaje, że wśród beneficjentów NFOŚiGW znajdują się również m. in: Stowarzyszenie Ekologiczne Eko-Unia, Fundacja Instytut Spraw Obywatelskich oraz Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne Klub Gaja, które podobnie, jak i Fundacja Instytut na rzecz Ekorozwoju – jawnie atakują plany dotyczące poszukiwania i wydobycia gazu łupkowego w Polsce.
Na co idą te niemałe przecież pieniądze?
Tygodnik pisze np. na temat rozdysponowania pieniędzy przez jedną z fundacji na jeden z zakończonych projektów tak:
„Chodziło o 1,7 mln. zł., w większości przeznaczonych na umowy zlecenia i o dzieło dla członków zarządu fundacji, żony wiceprezesa fundacji i kilkudziesięciu innych osób”.
Jak wynika z tekstu, trzy osoby – prezes, wiceprezes i jego żona wzbogacili się w ten sposób łącznie o ok. 500 000zł. Jak widać – warto dbać o środowisko, bo z ekologii da się wygodnie żyć.
Warto też dbać o środowisko urzędnikom państwowym zatrudnionym w NFOŚiGW.
Zgodnie z tym, co pisze tygodnik - NFOŚiGW zatrudnia kilkaset osób. Średnia pensja to około 8000 zł netto, a są jeszcze – jak podaje tygodnik: „premie, dodatki funkcyjne, tanie mieszkania służbowe i tzw. nagrody dodatkowe... Dyrektorzy departamentów zarabiają 20-30 tys. zł. miesięcznie”. Sami widzicie, że kryzys w Polsce, przynajmniej w kręgach władzy, to rzeczywiście tylko wymysł opozycji.
NFOŚiGW w roku 2012 na swoją działalność, w tym na różnego rodzaju dotacje, wydał niecałe 5 miliardów zł. To dużo, czy mało?
Nowa pani prezes w styczniu 2013 r. ujęła rzecz tak:
„W stosunku do niecałych 5 miliardów wydanych w 2012 r. mamy bardzo ambitny plan wydania 7 miliardów zł”.
Gdy to przeczytałem opadła mi szczęka.
To, że prezes instytucji państwowej nie myśli kategoriami zadań, które jego instytucja ma do wykonania, ale chwali się „ambitnym” planem wydania horrendalnej wprost sumy pieniędzy – to mnie dziwi. To, że w kasie państwa, przy takim gospodarowaniu ciągle brakuje pieniędzy, choć Platforma zaciąga wciąż nowe długi – nie dziwi mnie wcale.
Skoro ta ekipa Platformy i PSL-u ogranicza się wyłącznie do realizacji „ambitnych planów” wydawania naszych pieniędzy?
I na koniec taki mój pozytywny apel. Zadbajmy o nasze środowisko naturalne.
Zostańmy wszyscy ekologami – może to jest właściwa „metoda, na głoda”?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1403 odsłony
Komentarze
Recenzencie,
17 Października, 2013 - 23:33
początkowo chciałam bardzo poważnie skomentować Twój wpis, ale w miarę czytanie czułam, że ręce (i wszystko) mi opadają ;)))
Gdyby budżety domowe wyglądały tak jak budżet państwa, szczególnie z ambitnymi planami wydawania, to w rok taka rodzina ogłosiłaby bankructwo.
P.S.
Nowatorski (ale chyba copyright mają genderowcy, nie Ty???) sposób na ochronę środowiska - "jak dziecko zajmie się seksem, to nie gania po trawniku i nie niszczy kwiatków" ;)))))
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
Szary kot
18 Października, 2013 - 09:08
Artykuł, który przytoczyłem jest dość obszerny i zawiera o wiele więcej ścinających człowieka z nóg informacji.
Jak choćby ta, że były prezes NFOŚiGW odszedł do prywatnej spółki, gdzie "pomaga" klientom przygotowywać wnioski do NFOŚiGW o finansowanie i dotacje.
Co do "nowatorskiego sposobu na ochronę środowiska", to oczywiście, że to nie mój pomysł. W dalszym ciągu, nie zawsze udaje mi się właściwie wyeksponować, że to tylko sarkazm. Ale będę się starał.
Serdecznie pozdrawiam.
Recenzencie!
18 Października, 2013 - 10:33
Ależ zrozumiałam go jako sarkazm i dlatego doceniłam mówiąc sarkastycznie (!) że nowatorski ;))))))
Też pozdrawiam!
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5
A ja skomentuję poważnie
18 Października, 2013 - 09:31
Te pieniądze na organizacje typu "Eko-coś tam", czy "coś tam Narodowe", to na prawdę pikuś w porównaniu z ciężkimi stratami, jakie ponosi cała gospodarka i poszczególni przedsiębiorcy, zmagający się z ustawami w rodzaju prawo ochrony środowiska, prawo wodne, ustawy o odpadach, o tzw. dostępie do informacji, o "niektórych obowiązkach przedsiębiorców", o opakowaniach, czy innych ustawach i przepisach drobniejszego płazu.
Też nie zaneguję potrzeby dbania o środowisko, ale na tę osnowę nałożona jest taka treść, by maksymalizować koszty, jakie ponoszą przedsiębiorstwa. Nie wiem, czy takie generowanie przepisów jest celowe, czy wynika ze skrajnej głupoty i przekonania o własnej nieomylności autorów - podejrzewam jedno i drugie. A w paru przypadkach nie tylko podejrzewam.
<p>ro</p>
ro
18 Października, 2013 - 11:15
To jest słuszna uwaga. Ja też jestem przekonany, że gdyby policzyć te wszystkie koszty i porównać je z uzyskanymi efektami w ochronie środowiska, to nie jednemu z nas posiwiałyby włosy.
Stąd prosty wniosek, że te przepisy są właśnie takie - nie po to, aby chronić środowisko, ale po to, by nabijać sobie trzosy. Słowem każda ustawa, czy przepis - pod konkretne zamówienie, czy wymyślony pomysł na "kręcenie lodów".
Serdecznie pozdrawiam