Wizerunek Polaka

Obrazek użytkownika matka trzech córek
Idee

Wajdowa wizja Katynia wstrząsnęła mną do głębi. Film drażnił i irytował. Poniżał i upokarzał. Omal szczękościsku nie dostałam, kiedy przed oczami rozgrywały się ostatnie sceny.

„Szli jak barany na rzeź”! Skąd to znamy?
Wiadomo: Auschwitz, Majdanek, Treblinka – komory gazowe obozów koncentracyjnych.
Różańce w rękach i modlitwa na ustach… Bezradni ludzie, pochylone w pokorze głowy.

Nie wierzyłam, że tak było. Nie wierzę w to i teraz. Mało tego, uważam, że te skrępowane dłonie, wypełnione trocinami usta, zarzucone na głowy płaszcze i połamane kości, świadczą o oporze i woli walki do ostatniej chwili.

Mało kto wie, że istnieje jeden, udokumentowany wspomnieniami świadków, przypadek zbrojnego oporu pośród naszych oficerów.
Nie znamy nazwiska tego człowieka, ani stopnia wojskowego i tylko dzięki zbiegowi okoliczności posiadamy tę wiedzę. Nie od wczoraj jednak i tym większy mam żal do Wajdy, że nie wprowadził tego wątku do swojego filmu.

Czy mógłby popsuć fabułę, która niosła określony wizerunek wrześniowego polskiego żołnierza, przedwojennego Oficera Armii Polskiej?

Jeśli tak, to wszystko jasne. Jeśli komuś bardzo zależy na tym, by widz zobaczył polskiego oficera słabego, zrezygnowanego, złamanego, poddającego się losowi bez oporu i walki, to ma taki jego wizerunek w filmie Wajdy.

Obraz jakiegoś niepokornego, choćby pojedynczego żołnierza, który wyrywa karabin z rąk oprawcy, ogłusza go ciosem, zabija drugiego enkawudzistę i uchodzi z rąk siepaczy, by bezpiecznie zabarykadować się w piwnicy katowni, stałby się mimo woli wątkiem naczelnym.

Heroizm zawsze brał górę nad słabością i chociaż koniec nie mógłby być pozytywny, to jednak wniósłby w odczucia widzów inne przesłania niż te, zaplanowane przez reżysera.
Polski oficer znalazł schronienie w piwnicznym arsenale NKWD, co dało mu szansę na długą i skuteczną walkę z przeciwnikiem.

Przez piwniczne okienko razi wroga, doprowadzając go do furii.

Sowieccy świadkowie mówią, że chciano piwnicę, wraz z Polakiem, zatopić, ale nie dano rady.

Skuteczny okazał się dopiero gaz, po którym długo musiano wietrzyć pomieszczenia smoleńskiego,enkawudowskiego więzienia.

Ten człowiek nie poddał się, chociaż wiedział, że nie ma szans na przeżycie. Był polskim oficerem i zapewne myślał tak jak jego koledzy, którzy przewidując najgorsze, nawoływali:

„Dbajmy o honor polskiego oficera!
Cokolwiek by się z nami stało, Polska była i będzie!”

Historię opisaną przeze mnie można przeczytać na stronie: http://ioh.pl/artykuly/pokaz/bunt-w-katyniu--historia-nieznanego-bohatera,1124/

Autor, zapewne w dobrej wierze, z góry zakłada, że owym bohaterskim oficerem wcale nie musiał być Polak, a jedynie obywatel polski o żydowskiej lub białoruskiej narodowości, który dzielił los swoich kolegów – oficerów polskiego wojska.

Może tak właśnie było. Może to nie Polak. Może Żyd, albo Białorusin?

I tylko, irytuje mnie takie „hojne” obdarowywanie bohaterskimi osiągnięciami „obcych”, podczas kiedy w odwrotnym przypadku, postępuje się zgoła inaczej.

Tak na przykład, w artykule najnowszego miesięcznika 21.Wiek History: „4 zdrajcy polskiej krwi: najwięksi oprawcy Stalina”, bez żadnych wątpliwości przedstawia się Feliksa Dzierżyńskiego, Wiaczesława Mienżyńskiego, Stanisława Kosiora i Andrieja Wyszyńskiego, jako Polaków.

Czy naprawdę byli naszymi rodakami? Czy nikt nigdy nie podawał w wątpliwość ich „polskości”?

Feliks Dzierżyński - pierwszy z listy hańby, otrzymał ciekawą biografię od rosyjskiego badacza, którą można odnaleźć w sieci:

„… Po pierwsze; ojciec przyszłego czerwonego kata miał nazwisko Rufin i był włoskim żydem przysłanym do imperium moskiewskiego. Mieszkał dopiero od 1875 roku w Oziembłowie w Puszczy Nalibockiej. W 1877 roku urodził sie tam Żelazny Feliks. Feliks miał ośmioro rodzeństwa. Jego siostra Wanda została przypadkowo zastrzelona przez Feliksa w dzieciństwie. Sprawa nie jest wyjaśniona bliżej. Historyk rosyjski Aleksiej Chromow potwierdza, że prawdziwe nazwisko kata było Rufin Selman, [wydawnictwo Progres 1985 Biografia Dzierżyńskiego]. Rufinowie kupili majątek Dzierżyńskich zesłanych na Sybir po powstaniu styczniowym. Było to zgodne z ukazem carskim zezwalającym donosicielom na zajmowanie części majątków powstańców. Dalszy los prawdziwych Dzierżyńskich jest nieznany…”

Czyli jednak są jakieś wątpliwości?

Ciekawe, jak z trzema pozostałymi ? Zwłaszcza ten od „Gołodomora” – Stanisław Kosior rodem z Węgrowa, wydaje się mocno podejrzany. Strach pomyśleć o konsekwencjach. Tylko patrzeć, a „rezuny” usprawiedliwiać będą swoje rzezie odwetem za śmierć głodową.

Gdzieś przeczytałam, jakoby jakiś czas temu, pani Zofia Pilecka miała dziwnych gości, którzy zachęcali ją do spenetrowania rodzinnych archiwów, które, być może, kryją nieznane jej fakty z przeszłości.
Takie, dzięki którym można by umiejscowić chlubną postać Rotmistrza, pośród Synów Izraela, bo taka „przynależność” zagwarantowałby bardzo skuteczną promocję jego nadzwyczajnego czynu.

Sława Witolda Pileckiego rozeszłaby się po szerokim świecie i docenione zostałyby w końcu czyny, zasługujące przecież na powszechną chwałę.

Pani Zofia Pilecka zaprzeczyła, by istniały jakiekolwiek przesłanki ku temu. Polska narodowość jej ojca jest niepodważalna.

Czyny Witolda Pileckiego sławić musimy sami, ale najpierw trzeba odnaleźć jego szczątki, które dotąd tkwią w jakimś niezidentyfikowanym dole śmierci, nie przysparzając tym chluby jego oprawcom, ich potomkom i sympatykom.

Znajdziemy te szczątki! Te i wszystkie pozostałe, o ile zbrodniarze nie zniszczyli ich całkowicie.

Okazuje się, że jesteśmy zdani na siebie we wszystkim, także w filmowej promocji tego, co dla nas - Polaków najważniejsze.

Sami musimy zadbać o to, by wizerunek Polaków przedstawiany w produkcjach różnych firm z „zagranicznym kapitałem”, odpowiadał rzeczywistemu.

Wkrótce ruszy produkcja filmu o rzeziach na Wołyniu, a reżyser już zapowiada, że film „będzie uwierał” i chociaż nie jest to Wajda, targają mną złe przeczucia.

http://wyborcza.pl/1,75475,14400788,Smarzowski_chce_krecic_film_o_rzezi_wolynskiej___Ten.html

P.S. Tł podpowiada, że "poszukiwacze korzeni" odwiedzili nie córkę, ale syna Witolda Pileckiego.
Być może byli u obojga, bo dałabym głowę, że czytałam o córce, ale niech i tak będzie.
Żydzi odwiedzili syna naszego Bohatera - pana Andrzeja Pileckiego.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

http://niepoprawni.pl/blog/3635/jak-rotmistrz-pilecki-nie-zostal-bohateremfilmowym

http://genealogia.okiem.pl/forum/viewtopic.php?f=38&t=3376&hilit=+Dzier%C5%BCy%C5%84ski

Vote up!
2
Vote down!
-1
#390759