Poseł - sędzia atakuje kibiców

Obrazek użytkownika zpierwszejpilki.pl
Sport

Gazeta Wyborcza po raz kolejny zaatakowała kibiców, tym razem podczas wywiadu z piłkarskim sędzią i politykiem SLD, Tomaszem Garbowskim. Arbiter przedstawia w nim fanatyków jako dziką hordę, zaś dziennikarz prowadzący rozmowę pełni rolę chórku.

Takie wywiady są zdecydowanie najlepsze - wszyscy ze wszystkim się zgadzamy, jest pięknie i pogodnie. Prawda? Obiektywizm? A co to w ogóle jest?

Link do dyskusji nt. artykułu

Już sam tytuł artykułu brzmi złowrogo - "Kibolstwa nie leczyć, tylko ciąć". Sędzia Tomasz Garbowski, nie dość, że sprawiedliwy i nieulegający żadnym naciskom (jak każdy polski arbiter), jest jeszcze elokwentny, oczytany i kompetentny w każdym temacie (to z kolei atrybuty cechujące polityków). Mąż stanu, poseł SLD i świeżo upieczony ekstraklasowy rozjemca usiadł do stołu razem z Jackiem Konopackim by wspólnie pastwić się nad piłkarskimi kibicami. Poczatek jest ostry: na pytanie czy zdarzyło się panu przerwać mecz ze względu na występki fanatyków sędzia odpowiada... nie.

To może dziwić - przecież ekscesy zdarzają się niemalże na każdym meczu, co wielokrotnie podkreślali zarówno dziennikarze, jak i politycy. Na szczęście arbiter wybrnął z sytuacji podkreślając, że w swojej długoletniej karierze dwukrotnie musiał borykać się z problemem "kibolstwa" - raz, gdy kibole pragnęli go pobić po niefortunnej decyzji i po raz drugi, gdy przez 10 minut hasali po murawie. Biorąc pod uwagę fakt, iż pan Garbowski mecze sędziuje od 1997 roku, mam wątpliwości czy te dwie sytuacje mogą świadczyć o istnieniu poważnego problemu chuligaństwa stadionowego. Ratuje mnie jednak sam sędzia. - Niemal w każdym meczu jestem świadkiem bluzgów, rasistowskich czy faszystowskich śpiewek, palenia rac i tym podobnych - przyznaje sędzia Garbowski. Miejmy nadzieję, że jego uszy nie są narażone na tego typu obrzydliwe okrzyki na przykład ze strony piłkarzy, którzy jak wiadomo także potrafią chuchnąć z ust czystą siarką. Tak czy owak, poseł - sędzia już wie czego tak naprawdę potrzeba polskiej piłce.

- Powinny obowiązywać również zasady kibicowania podobne do tych w Anglii. Tam jest m.in. tak, że na bilecie jest wyraźnie napisane, żeby kibice gości nie okazywali zbytniej radości po bramce, aby nie prowokować negatywnych zachowań wśród miejscowych. Nie ma tam też miejsca na zorganizowane oprawy meczowe, czyli nie jest tak, że pan z megafonem głośno narzuca przyśpiewki czy wykrzykuje wulgaryzmy. Nie ma też transparentów - przypomina. Doskonale! Cóż z tego, że piłkarze angielscy przyjeżdżając do Polski nie mogą się nachwalić atmosfery na trybunach, cóż z tego, że zawodnicy wyraźnie nie życzą sobie, by na stadionach odbywały się pikniki. Sędzia Garbowski już wie - najlepiej gra się w ciszy. Wtóruje mu zresztą dziennikarz Gazety - Chamstwo dominuje przecież na stadionach w całej Polsce - przemyca swoja opinię w jednym z pytań.

W dalszej części rozmowy sędzia Garbowski po raz kolejny apeluje - należy zniszczyć u podstaw te obleśne śpiewy, ten chóralny doping i obrzydliwe oprawy. - Podam przykład Warty Poznań, gdzie nie ma co prawda zorganizowanych śpiewów czy dopingowania, ale nie ma też agresji czy rac, a jest za to fajna, rodzinna atmosfera. Zrobiła się moda na Wartę, mówi się o niej pozytywnie - nie chciałbym wyprowadzać tak szanowanej osoby z błędu, ale pozytywnie mówi się o pani prezes Warty oraz o organizacji finansowej klubu. Frekwencja dopisuje, lecz gdy tylko na stadionie pojawiają się kibice gości, cichnie doping. Należałoby w tym miejscu zapytać któregokolwiek z piłkarzy, czy lepiej gra mu się przy tysiącu fanatycznie śpiewających kibiców, czy może przy dwudziestotysięcznej publice teatralnej oklaskującej udane zagrania.

Jeszcze bardziej interesująco wypada końcowa część wywiadu. W tejże nie oszczędzali się ani dziennikarz, ani sędzia:

"Wiele stowarzyszeń kibiców działa jak mafia, mają przywódców, zhierarchizowane struktury, każdy nowy musi przejść egzamin, zanim dołączy do grupy, a co najgorsze, mają tam absolutny zakaz współpracy z policją.

- Jeżeli w którymś momencie stowarzyszenia działają na pograniczu prawa lub wręcz je łamią, kluby powinny jednoznacznie się od tego odciąć. Powinny być jasne warunki współpracy, a jeśli zostają one przekroczone, nie ma o czym dyskutować, są przywileje, ale i obowiązki, i wszyscy muszą się do tego stosować. Myślę - idąc za maksymą Kopernika - że dobry kibic w przyszłości będzie wypierał złego, a nie jak dziś, gdzie często bywa odwrotnie. To bolesne, ale teraz farmakologiczne leczenie nie przyniesie już rezultatu, trzeba działać chirurgicznie, ciąć ostro."

Chyba przestajemy się dziwić, czemu piłkarze i kibice nieszczególnie szanują sędziów i dziennikarzy...

Brak głosów