Masakra z roku 1970
Marek Baterowicz przypomina najnowszą historię Polski.
MASAKRA Z ROKU 1970
Polskie grudnie ociekają krwią pomordowanych. W roku 1981 po wprowadzeniu stanu wojennego zomowcy strzelali do robotników, do górników czy do manifestantów, o czym przypomnieliśmy w ubiegłym tygodniu. A w roku 1970 iskrą do tragicznych wydarzeń stał się również dzień 13 grudnia, kiedy to władze ogłosiły znaczne podwyżki cen 45 grup artykułów, głównie spożywczych. Ceny mięsa podskoczyły przeciętnie o 18% , mąki o 17%, makaronu o 15%, ryb o 12%, węgla o 10% a koksu o 12%. Podwyżka objęła też ceny materiałów budowlanych, wyrobów włókienniczych oraz wielu innych towarów. Tak rozległa podwyżka cen uderzała poważnie w robotniczą kieszeń, ale PZPR ( Polska Zjednoczona Partia R o b o t n i c z a!) przedstawiała ją jako zwykłą „regulację” , która rzekomo nie powinna wpłynąć na stopę życiową obywateli. Obłuda tej opinii oburzyła robotników, tym bardziej że w przemówieniu Gomułki usłyszeli puste frazesy.
!4 grudnia w Stoczni Gdańskiej rozpoczął się protest, tysiące pracowników zgromadziło się przed budynkiem dyrekcji. Domagano się rekompensaty za podwyżkę, krytykowano związki zawodowe, które z całkowitą biernością odnosiły się do podwyżek. Gdy dyrekcja stoczni zignorowała postulaty, tłum ruszył pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. Niestety, tu również PZPR - „opiekunka” klasy robotniczej – nie podjęła dialogu z protestantami. Oddziały milicjantów nękały robotników, wreszcie po południu tłum wybił szyby w gmachu KW, spalono też drukarnię. Ściągnięto większe formacje MO i wojska, padli pierwsi zabici, ranni. Wieczorem w telewizji władze apelowały o spokój i „rozwagę”, nie cofając jednak podwyżek.
15 grudnia do strajku dołączyła gdyńska stocznia, a wśród jej postulatów znalazły się żądania wolności prasy i religii, nie tylko odwołania podwyżki. Delegację strajkujących przyjęto, jednak potem aresztowano, a jej członkowie zostali ciężko pobici. Wzburzyło to robotników, powstawały nowe komitety strajkowe. Demonstrowano przed komendą MO, wielotysięczny tłum oblegał gmach KW, który ostatecznie spalono. Trwały jednak okrutne represje, aresztowanych katowano w milicyjnych wozach. Strzelano do ludzi, nawet z helikopterów. Władze ogłosiły blokadę Trójmiasta, także Szczecina, ściągnięto więcej wojska i milicji. O użyciu broni wobec manifestantów zdecydował KC PZPR, a minister obrony gen. Jaruzelski nie protestował.
Następnego dnia strzelano z czołgów do strajkujących przed Stocznią Gdańską. Były kolejne ofiary, a jednak nadal trwały wiece, podczas których domagano się podwyżki płac i lepszych warunków mieszkaniowych. Wzburzenie rosło też w Szczecinie, gdzie w walkach z MO zginęło wielu stoczniowców. Ruszył więc pochód na gmach KW, został spalony podobnie jak willa sekretarza KW znanego z arogancji i wystawnego trybu życia. Podpalono komendę MO, jednak wojsko odparło demonstrantów, a milicjanci katowali przechodniów.
17 grudnia rano ludzie – wezwani telewizyjnym apelem o spokój – szli do zakładów pracy w Gdyni, gdy bez ostrzeżenia wojsko otworzyło do nich ogień. Zginęło kilkadziesiąt osób. Tysiące zdesperowanych ludzi starło się z milicją i wojskiem, padli znowu zabici i ranni. Strzelano do ludzi na peronach, bito do nieprzytomności złapanych mężczyzn. Masakra trwała ponad dwie godziny, do dziś nie wiadomo kto wydał rozkaz strzelania do robotników idących do pracy.
Opis zajść na Wybrzeżu przekracza ramy naszego felietonu, do zamieszek doszło też w Słupsku czy w Elblągu. Polecam za to ważną książkę o tej tragedii – „Grudniowe wdowy czekają” ( Wyd. Europa, 1990) pióra Zbigniewa Branacha. Wiele szczegółów podaje też „Historia Polski” ( PWN, W-wa 1991 ) Wojciecha Roszkowskiego, w której ujawniono faktyczne rozmiary masakry. Zginęło kilkaset osób, w samym Szczecinie było 147 zabitych. Tymczasem w mediach peerelowskich mówiono o tylko 45 zabitych na całym Wybrzeżu, a te fałszywe komunikaty powtarza się do dziś, nawet w polonijnym radiu SBS.
Po tej tragedii ustąpił Gomułka, do władzy doszła nowa ekipa z Gierkiem na czele. Po kolejnych masakrach w PRL-u ( podobnie po zbrodni poznańskiego czerwca ) dochodziło do zmiany masek w tym samym kolektywie tyranów. Terrorystyczne państwo w tych przetasowaniach zachowywało nadal swoją niepodważalną dyktaturę. A naród po daninie krwi zbierał siły do nowego zrywu. Pamięć o tych wydarzeniach nie może zaginąć, czuwa też nad tym Instytut Pamięci Narodowej. A warto przypominać te mroczne karty historii, bo w programie edukacyjnym szkół ich miejsce zastąpiono materiałami z UE, które pomijają nasze dzieje. I dlatego rodzice licealistów proponują dziś w III RP, aby na specjalnych kompletach – jak za okupacji – uczono ich dzieci historii Polski, w pełnym zakresie i niezakłamanej. Historia jest – jak wiemy od czasów Cycerona – magistra vitae ( nauczycielką życia), a narody zaniedbując pamięć o własnych dziejach, tracą powoli tożsamość. A zbrodnie nierozliczone rodzą nowe zbrodnie, tymczasem proces w sprawie tragedii grudnia 1970 od wielu lat ulega mataczeniu, gdyż zbyt wielu „nietykalnych” objęto aktem oskarżenia. Rządowe elity III RP miały i mają korzenie w epoce PRL-u, zadbały więc o usłużne im sądy. Społeczeństwo, rozczarowane i zmęczone tymi manipulacjami, dryfuje w izolację od spraw publicznych. Nie ożywia go energia Historii, a obywatele rezygnując z prawa do głosu, wybierają ubezwłasnowolnienie. Do czego doprowadzi ten stan rzeczy ? Wiedzą o tym wyrocznie czy ludzie choć trochę myślący, ale aż strach domagać się odpowiedzi. Niechaj więc reszta będzie tu milczeniem.
Marek Baterowicz
NATIVITY
W świetle gwiazdy narodzony
pod strzechą Ojca –
Jezus otwiera oczy
w jeszcze słomianych cierniach
swego królestwa,
wita monarchów i pasterzy –
gdy Aniołowie
zlatując z wiatrem
już niosą Mu
całun męczeństwa.
Toowoon Bay, 25.XII.2009
Marek Baterowicz
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2747 odsłon
Komentarze
Grudzień 1970-Czerwiec1956
7 Grudnia, 2011 - 21:32
Marku twój tekst przypomniał mi czerwiec 1956,ale tu odsyłam do aktualnej i dziś piosenki Mezo Owal-czerwiec1956-You Tube
Szarko