Zaczęło się od soboty 12 grudnia 1970 roku.
Komitety zakładowe PZPR otrzymały listy Biura Polityczne PZPR informujące o podwyżce cen od 13 grudnia 1970 roku.
W niedzielę tę informację przekazało radio i telewizja, a w poniedziałek 14 grudnia podała też tą informację komunistyczne organy prasowe.
Pierwsza zmiana pracowników z wydziałów stoczniowych S-3 i S-4 Stoczni Gdańskiej im. Lenina rozpoczynała pracę o godzinie 6 rano.
Tego dnia było inaczej, bo załogi obu tych wydziałów nie podjęły jak zwykle pracy i wystąpiły z żądaniem cofnięcia podwyżek i zmian norm pracy.
Robotnicy innego wydziału stoczniowego W-3 przemaszerowali pod gmach dyrekcji stoczni, gdzie do godziny 10 było tam już około trzy tysiące stoczniowców, którzy zaczęli skandować hasła o odsunięciu Gomułki, Cyrankiewicza, Moczara i innych partyjnych dygnitarz od władzy.
O godzinie 11 przez bramę nr 2 stoczniowcy w liczbie około jednego tysiąca wyszli ze stoczni i skierowali się pod pobliski gmach KW PZPR w Gdańsku, gdzie dołączyło do nich setki przechodniów.
Zenon Jundziłł, sekretarz KW PZPR wyszedł przed gmach do demonstrantów i usiłował przez megafon z milicyjnej radiowozu (suki) uspokoić stoczniowców.
Stoczniowcy odebrali mu mikrofon i zaczęli pchać przed sobą ten radiowóz, udając się w kierunku Stoczni Północnej w Gdańsku, a następnie Politechniki Gdańskiej.
Stoczniowcy wzywali studentów do dołączenie się do manifestacji, lecz odezwy stoczniowców nie znalazła poparcia wśród studentów i tylko nieliczna grupa studentów przyłączyła się do manifestujących stoczniowców.
Następnie stoczniowcy ruszyli w kierunku budynków Polskiego Radia, podjęto próbę nadania apelu do Polaków o podjęcie strajku powszechnego przeciwko podwyżkom cen żywności.
Niestety próba ta zakończyła się niepowodzeniem i pochód manifestantów skierował się do centrum Gdańska, gdzie planowany były na godzinę 16 wiec pod budynkiem KW PZPR.
Na drodze pochodu manifestantów stanęły w okolicy Błędnika oddziały ZOMO, które zaatakowały manifestantów i doszło do gwałtownych starć i pierwszych ofiar grudnia 1970 roku.
Manifestanci byli na tyle zdeterminowani, że przełamali zomowską blokadę i około godziny 16 zaatakowali budynek KW PZPR w Gdańsku.
Liczebność demonstrantów wzrosła znacząco w tym czasie, bo dołączyli do nich portowcy z portu gdańskiego i mieszkańcy Gdańska.
W okolicach Domu Prasy w Gdańsku przy Targu Drzewnym wznoszone były hasła „Prasa kłamie”, „Precz z czerwoną burżuazją”, gdy tymczasem w całym śródmieściu toczyły się walki z wciąż nadjeżdżającymi oddziałami milicji i ZOMO.
W tym czasie doszło też do pierwszej lecz nieudanej próby podpalenia budynku KomPartii w Gdańsku, a na skrzyżowaniu ulic Heweliusza i Rajskiej płonęła ogromna barykada wzniesiona z świątecznych choinek sprzedawanych nieopodal zajść ulicznych.
Został też zdobyty przez młodzież wóz strażacki, który został po usunięciu z niego załogi wtoczony na płonący stos choinek.
W okolicach hotelu „Monopolu” i Dworca Głównego spłonęło kilka samochodów i kiosków, a wieczorem doszło do niszczenia i plądrowania sklepów przy nieustających aż do godziny 22 walkach ulicznych.
Wieczorem w gdańskiej telewizji wystąpił ówczesny przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej Tadeusz Bejm, który apelował o spokój i izolowanie grup nieprzyjaciół inspirowanych przez wrogi PRL imperializm.
Dzień zakończył się dramatycznym bilansem blisko 300 osobami rannymi wśród demonstrantów i 99 wśród komunistycznych sił bezpieczeństwa, spalono 10 samochodów, zdemolowano 16 sklepów w tym ten z piłkami pływającymi w kanale Raduni, o którym tak rzewnie wspomina Donald Tusk – piłkarzy.
W nocy zostały przeprowadzone masowe aresztowania w liczbie 865 osób.
W nocy przyjechał też do Gdańska generał broni Grzegorz Korczyński w towarzystwie Zenona Kliszko, który wcześniej nadawał imię Lenina Stoczni Gdańskiej.
Następnego dnia tj. 15 grudnia strajkowały już gdańskie stocznie, port oraz inne gdańskie zakłady, w których od rana odbywały się demonstracje i wiece.
Żądano poza cofnięciem podwyżek uwolnienia aresztowanych poprzedniego dnia i w nocy, bo milicja poza aresztowaniami przeprowadzonymi w mieszkaniach głównie stoczniowców zatrzymała też poprzedniego dnia i w nocy na ulicach, peronach kolejki, przystankach autobusowych i tramwajowych setki mieszkańców.
Około godziny siódmej rano około trzech tysięcy stoczniowców wyszło ze stoczni i udało się pod budynek komitetu wojewódzkiego partii.
Po drodze dołączyli do nich robotnicy z innych zakładów pracy Gdańska i przed godzina ósmą doszło do pierwszych starć z milicją i ZOMO w okolicach Dworca Głównego.
Demonstranci przedarli się przez kordony milicji i ZOMO i dotarli pod budynek KW PZPR i komendę milicji w Gdańsku.
Zgromadziło się już wówczas ponad 20 tysięcy demonstrantów gotowych na wszystko.
Nastąpiła też nieudana próba odbicia więźniów z Aresztu Śledczego w Gdańsku, w którym był też więziony marszałek Józef Piłsudski, w którym zamordowano też Danutę Siedzikówną ps. „Inka” i ppor. Feliksa Selmanowicza ps. „Zagończyk” .
Słychać było wówczas pierwsze strzały z broni palnej, gdy w tym czasie z okien komendy miejskiej milicji próbował przemawiać Lech Wałęsa TW Bolek, który został zlekceważony i wygwizdany.
Doszło do dramatycznych walk, podpalenia komendy milicji i zdemolowania siedziby komunistycznych związków zawodowych przy Targu Rakowym (wówczas Kalinowskiego) i spod niego gemonstranci wycofali się w kierunku budynku KW PZPR.
Młodzi stoczniowcy rozbijali kordon ZOMO przy pomocy rozpędzonych ciężarówek, z których w ostatniej chwili z nich wyskakiwali. Jeden z nich poniósł śmierć na miejscu po swojej ostatniej nieudanej próbie w walce o naszą godność.
Jeszcze przed 10 rano manifestantom udało się podpalić gmach partii i młodzi ludzie zaczęli też wyrzucać przez okna dokumenty, portrety dygnitarzy, meble i inne wyposażenie KomPartii.
Złapanych milicjantów i ZOMO-ców rozbrajano i rozbierano do bielizny i wywrotkami zawożono do strajkującej stoczni, a walki rozlały się już na całe miasto.
Około godziny 15 część stoczniowców wróciła do Stoczni Gdańskiej Stoczni Północnej i Gdańskiej Stoczni Remontowej, gdzie proklamowano strajk okupacyjny.
Do centrum Gdańska od strony Wrzeszcza zaczęły wjeżdżać 33 transportery opancerzone i 7czołgów, pod gąsienicami jednego z nich zginął jeden z demonstrantów.
Demonstranci nie uciekli lecz zdobyli kilka wozów bojowych i dwa zniszczyli i dwa kolejne uszkodzili, a także spalili kilkanaście samochodów milicji i ZOMO.
Płonął też Dworzec Główny w Gdańsku i nadciągały nowe i nowe oddziały wojska i milicji.
Demonstranci tuż po zmroku rozpierzchli się, a komunistyczne władze wprowadziły godzinę milicyjną, która trwała od godziny 18 do 5 rano.
Bilans tego dnia (poza stratami sprzętu wojskowego, o którym wspomniałem wyżej) był następujący:
Spłonęło 35 samochodów, zniszczono 54 sklepy, płonęły budynki PZPR, komenda miejska milicji, kamienica NOT, Sąd Wojewódzki, budynek szkolenia partyjnego, poczta na gdańskiej Oruni, kioski RUCH.
Nad ranem w środę przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej pojawiło się 15 transporterów opancerzonych, cztery czołgi i 300 żołnierzy z ostra amunicją z 16 dywizji pancernej, a tymczasem po drugiej stronie bramy na terenie Stoczni Gdańskiej rozpoczynał się o godzinie siódmej ponad siedmio tysięczny wiec stoczniowców. Stoczniowcy przyjęli deklarację o kontynuowania strajku okupacyjnego stoczni.
Część stoczniowców wyszła przed bramę stoczni wołając do żołnierzy „Wojsko z nami!”
Ich wołanie przerwał niespodziewany łoskot przeładowywanej broni i salwy z broni maszynowej skierowanej na wprost w grupę stoczniowców, po których na miejscu zginęło dwóch stoczniowców, później od ran zmarło kolejnych trzech stoczniowców.
Wielu było rannych od ran podstrzałowych i rykoszetów.
Gdańsk zamarł, na ulicach Gdańska zapanowała cisza i tylko gazy łzawiące wyżerały oczu i czuć było smród wszechobecnego gazu łzawiącego, który stał się już mniej dokuczliwy od tego momentu.
Tylko czołgi, pojazdy opancerzone, suki milicyjne, smród gazu, wypalony gmach komitetu partii i patrole przez wiele kolejnych tygodni przypominały o gdańskim dramacie.
Tego też dnia na redę portu w Nowym Porcie gdańskim wpłynęły cztery jednostki bojowe Marynarki Wojennej PRL.
Strajki okupacyjne w środę kontynuowały wymienione wyżej trzy gdańskie stocznie, Unimor, ZNKT i w porcie gdańskim.
W kolejnym dniu tj. w czwartek strajki wygasły. Stoczniowców wysłano na przymusowe urlopy do końca roku 1970, tak samo zrobiono w stanie wojennym, gdy stoczniowcom udzielono urlopów okolicznościowych, jednym krótszych innym dłuższych.
W Gdańsku śmierć poniosło dziewięć osób ( w tym dwóch katów) oraz kilka set osób poniosło ciężkie obrażenia.
O krwawych wydarzeniach w Gdyni i Elblągu należy poświęcić osobną notkę, bo tam doszło do zamierzonych według mojej osobistej oceny zabójstw z premedytacją dokonaną przez aparatczyków PZPR.
Notkę tą dedykuję mojej braci stoczniowej i gdańszczanom którzy nie tylko myśleli o wyławianiu pływających futbolówkach w kanale Raduni w Gdańsku.
To rzecz nie o szmaciarzach i szmaciankach czy też o wiecznie młodym piłkarzyku w krótkich majtkach, bo to nie PR i nie bilbord Boba Budowniczego od mostów do nikąd.
Pamiętam, a moich następców proszę też o to by otoczyli pamięcią wieczną te krwawe gdańskie wydarzeniach z roku 1970.
Dziękuję.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3625 odsłon
Komentarze
PS
16 Grudnia, 2010 - 16:10
Gazeta organ prasowy PZPR "Głos Wybrzeża" w 1971 roku odpowiadając na pytania czytelników pisze tak:
Pytanie:
"Czy prawdą jest, że przed Dworcu Głównym w Gdańsku transporter opancerzony wjechał w grupę demonstrantów, miażdżąc jednego z nich?"
Odpowiedź:
"Nie.Prawdą jest natomiast, że jeden z kilkunastu demonstrantów, którzy opanowali transporter opancerzony i usiłowali nim jeździć, spadł pod gąsienice i poniósł śmierć na miejscu."
Czy to był nowy model transportera, którym kierowało się z poza pojazdu?
Skąd my to znamy dziś?
Obibok na własny koszt
Oj Obibok! Popłakałem się.
16 Grudnia, 2010 - 16:15
Dziękuję za ten wpis.
Jakże przerażający i jakże potrzebny on jest dzisiaj.
Niczym więcej Twojego wpisu skomentować się nie da.
Od siebie składam hołd tym wszystkim, którzy musieli złożyć swoje życie w ofierze dla Polski.
JAK WIELE JESTEŚMY IM WINNI!
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Hołd ale także rozpacz i żal
16 Grudnia, 2010 - 17:35
że kolejne ofiary daremne, gdzie CI Herosi, którzy uzbrojeni tylko w odwagę i determinację przełamywali kordony ZOMO-wców i stali naprzeciw siepaczy z bronią maszynową ? nie dochowali się następców ?zostali spacyfikowani tak skutecznie, że dziś przy urnie wyborczej sami kładą głowę w stryczek ? a może naczelne hasło naszych naczelnych :" bądźmy razem" zrozumieli - bądźmy stadem ....?
Gardło ściśnięte i łza w oku, że tak sie wszysrko przenicowało.
Gardło się ściska, ale i pięści mężnieją
16 Grudnia, 2010 - 19:32
W pogotowiu na kolejny zryw, bo nie wierzę, że naród da się dalej prowadzić Tuskom i Komorowskim na rzeź. Spójrzcie co się dzieje ponownie w Grecji, popatrzcie na młodzież brytyjską, na Irlandię. Wszędzie odważne protesty przeciwko władzy.
Czy naprawdę zniszczono w większości Polaków poczucie godności?
Czy Bóg, Honor i Ojczyzna służą tylko opluwaniu?
Ja póki żyję, nie uwierzę w to!
Jak mocno brzmią słowa Jana Pawła II teraz:
"Nie lękajcie się!"
Nie lękajcie się być Polakami i bronić swojego honoru
i godności!
Pamiętam czas zrywów patriotycznych bardzo dobrze, pamiętam dym i smród płonącej części mojego miasta, pamiętam wiele zła, śmierć męczeńską Mojego Księdza...,bo tego nigdy nie da się zapomnieć...
Pozdrawiam
____________________________
"Tylko orły szybują nad graniami i nie lękają się przepaści, wichrów i burz. Musicie mieć w sobie coś z orłów!-serce orle i wzrok orli ku przyszłości."-Prymas Tysiąclecia St.Wyszyński