Cechy narodowe. Kulig

Obrazek użytkownika Krzysztof J. Wojtas
Idee

Instytucje świeckie funkcjonujące w społeczeństwie polskim przyczyniały się do powstania wyróżniających nas spośród innych nacji cech narodowych.. A to, że są to cechy ważne świadczy historia Narodu i Państwa; gdyby nie one, dawno już zginęłaby pamięć o nas wobec przeciwieństw z jakimi musimy się borykać.

Zastanawiając się nad tym tematem, skonstatowałem, że do najważniejszych instytucji „narodotwórczych” zaliczyć należy te, które są i były najbardziej wyszydzane - przedtem przez czynniki komunistyczne, a teraz przez tzw. liberalne media.

Są to więc oczywiście „liberum veto” ( „umrzeć za Niceę”?), wolna elekcja, infamia, banicja, zajazd, rokosz, konfederacja i najmniej zauważany kulig.

Ponieważ, mimo kłopotów, (chociaż zapytajcie swych dzieci, czy znajomych, czego zostali nauczeni na lekcjach historii o wspomnianych instytucjach), trochę wiemy o tych zagadnieniach, tu chciałbym się skupić na kuligu. Oczywiście możemy w miarę możliwości „rozszyfrowywać” także i pozostałe elementy naszej historii.

Kulig o jakim mnie uczono, był rodzajem napaści organizowanej przez pijaną czeredę okolicznych szlachetków pod pozorem karnawałowych odwiedzin, którego efektem była pusta spiżarnia i zdewastowane sprzęty domowe. A wszystko w imię staropolskiej gościnności.

Być może było i tak, szczególnie w schyłkowym okresie, kiedy formy zdegenerowane niekiedy przeważają nad normalnymi. Porównanie możemy odnieść także do naszych czasów i twierdzić, że agresja międzyludzka osiągnęła takie rozmiary, iż praktycznie nie można przejść ulicą bez narażenia się na napad, pobicie itp. Czy jest to jednak prawdziwe?

Spróbujmy więc odtworzyć rzeczywiste korzenie tego zwyczaju. Zauważmy, że stosunki międzyludzkie w Polsce oparte były na równych prawach przysługujących całej szlachcie, niezależnie od statusu materialnego. Popularne było określenie „brać szlachecka”. I prawa te, poza nielicznymi wyjątkami, były przestrzegane. Znamiennym przykładem są tu bracia Zborowscy. Mało tego, stosunki te nastawione były na przyjazne współżycie, czego dowodem jest budownictwo. Przeważa u nas dworek szlachecki, nie mający charakteru obronnego. Świadczyło to o braku agresywnych, skierowanych przeciwko innym, inklinacji właściciela.

Porównując to naszymi zachodnimi sąsiadami widać tam masę zamków i zameczków "na kurzej łapce". Każdy lokalny właściciel musiał sobie wybudować taki zameczek - to nie kwestia prestiżu, czy wygody do tego przymuszała; raczej obawa przed sąsiadami, a także brak otwartości w życiu społecznym.
W Polsce to nie brak umiejętności budowlanych tworzyły preferencje budowlane; zamek Kmitów wybudowany w jeszcze w Średniowieczu miał toalety i tp udogodnienia, a osławiony Wersal był ich pozbawiony. Rolę toalet spełniały kominki, a co kilka miesięcy konieczne było przeniesienie dworu celem wietrzenia apartamentów.

To inna filozofia życia. Polskie cenienie równości dotyczyło nie tylko szlachty, ale także ludności zależnej. Obowiązkiem szlachty była obrona ludności, a nie li tylko jej "ciemiężenie". Dlatego budownictwo obronne było dostosowane do istniejących uwarunkowań. Tą drogą powstawały kościoły szeroko otaczane murem, aby zapewnić osłonę ludności przed nagłym atakiem. W naszych warunkach przez długi czas zagrożeniem były jedynie zagony tatarskie. Jeszcze w XVII w. pojawiały sie w Małopolsce - z racji ochrony ludności przed takimi napadami powstał znany pięknymi organami kościół w Leżajsku.

Jednak, aby inklinacje do agresji nie powstawały, konieczna była i kontrola. Tę funkcję w społeczności szlacheckiej spełniały wizyty towarzyskie. Taką też rolę do spełnienia miały kuligi, które były społeczną kontrolą współmieszkańców, mogących niekiedy siłą otworzyć sobie spiżarnie, ale też przy okazji sprawdzając, czy nie naruszane bywają zasady współżycia .

Trudno zaś wyobrazić sobie „najazd” kuligu na „spokojny” zameczek usytuowany na „kurzej łapce”, jak to często widzimy u naszych zachodnich sąsiadów. Taka forma kontroli miała i ma wiele zalet, czego za żadną cenę nie chcą przyznać nasi antagoniści. Była tania; nie wymagała utrzymywania aparatu przemocy, czyli darmozjadów żyjących kosztem społeczeństwa i podatnych na korupcję, była też dokładna i nieuchronna, gdyż przy jakichkolwiek sygnałach o nieprawidłowościach, można było być pewnym wizyty podchmielonych, a więc zasadniczych współbraci. Wiązała się z kosztami utrzymania kontroli, która była dłuższa i skrupulatniejsza wraz z zauważonymi mankamentami. A sama instytucja kuligu wzmacniała poczucie odpowiedzialności za sprawy wspólne, czyli Rzeczpospolitą.

Osobną sprawą, obecnie bardzo rzadko zauważaną, była zwyczajowa, może nawet o podłożu religijnym, potrzeba pozbywania się starych zapasów żywności. Wierzono, że gospodarkę należy prowadzić w oparciu o zbiory danego roku, a gromadzenie zapasów jest niezgodne z Wolą Bożą . Jest to pozostałość po zwyczajach zauważalnych wśród wszystkich pierwotnych społeczeństw. Skodyfikowane odniesienia tego typu znajdujemy także w Prawie Mojżeszowym opisanym w Starym Testamencie, a wzorowanym w znacznej mierze na Kodeksie Hamburabiego.
Pozostałością kuligu w naszych czasach jest kultywowanie kolędy przez księży w każdej parafii.
Wnioskiem zaś końcowym stwierdzenie, że jeśli chcemy mieć społeczeństwo otwarte, wolne od patologii, to droga doń wiedzie nie poprzez ustawy np. o ochronie danych osobowych, ale wręcz przeciwnie, poprzez zacieśnianie więzi społecznych, czemu służą także wizyty towarzyskie i wszelkiego rodzaju spotkania.

Brak głosów