"TO JEST SPISEK!!"
Mamy kolejną rocznie tragicznych wydarzeń z 11 Września.
I jak co roku wychodzą na wierzch różni tacy, co twierdzą że oficjalna wersja wydarzeń to bujda na resorach, że wszystko jest częścią superspisku administracji Busha itp.
Ja hołduje zasadzie, że niesłychane teorie wymagają niesłychanych dowodów. Poza tym zawsze da się zauważyć logiczne błędy w rozumowaniu. Oficjalna wersja, mówiąca o tym, że Twin Towers uległy zniszczeniu w wyniku zderzenia z samolotami pasażerskimi porwanymi przez terrorysów związanych z Al-Kaidą, jest wsparta w sposób wystarczający bezsprzecznymi dowodami.
To nie jest tak, jak w przypadku zamachu na Kennediego, gdzie pewnych szczegółów nigdy się nie dowiemy z braku jakichkolwiek, dowodów, za i przeciw którejś teorii. Swego czasu na "Discovery" w ramach cyklu dokumetalnego, starano zbadać się zapisy filmowe i dźwiękowe. Uderzające było to, że jakość tych materiałów nie pozwala, niestety, na pełną rekonstrukcje. I dlatego ta luka jest wykorzystywana przez spiskologów.
Prawdziwe spiski i zakulisowe rozgrywki faktycznie mają miejsce. Tylko że w skali bezwzględnej za bardziej prawdopodobną uważam chęć zawarcia przez Hitlera pokoju z Aliantami, czemu miał służyć tajemniczy lot Hessa do Brytanii, czy podesłanie przez Niemców Lenina do Rosji w celu wywołania rewolucji, niż jakieś spiski Blidenbergów czy Iluminatów, mających za zadanie kontrolować dzieje całego (sic!) świata.
Spiskologia ewidentnie żeruje na niedopowiedzeniach, na wszelkich niedomówieniach oraz, co najważniejsze, na wszelkich lukach wynikających z braku weryfikowalności i dowodów. UFO jest dobrym tego przykładem. Jest też często sposobem wyrażania kontestacji aktualnej polityki, stosunków społecznych, czy układu sił na świecie.
Najbardziej tragiczne, szczególnie w przypadku ufologii, jest to że kiedy dany temat zostanie przechwycony przez zgraje oszołomów, to nikt poważny tego nie chce brać na tapetę, gdyż jeżeli są jakiejś wątpliwości, to trzeba je brać poważnie. UFO bez wątpienia zasługuje na poważne badania, tak jak bioenergoterapia czy telepatia. Tylko nikt nie będzie ryzykował swojego autorytetu na zaszufladkowanie się wśród ludzi tego typu.
Spiskolodzy lubią dopatrywać się w osobach nie podzielających ich teorii za agentów tegoż spisku, nawet jeżeli nie ma na to dowodów czy po prostu widać, że takie a nie inne poglądy danej osoby wynikają z jej autentycznych przekonań.
Taki los spotkał redaktora Warzeche na Salonie24.pl, gdzie coniektórzy komentatorzy pod jego blogiem rozumowali w ten sposób, że skoro pisze w "Fakcie" to znaczy że jest na pasku Niemców i w ogóle reprezentuje obce interesy.
Jak mówiłem, aby udowodnić coś niesłychanego, trzeba mieć niesłychane dowody. Dotyczy to wszystkiego, od UFO, po zabójstwo Kennediego i teorie Daenikena o paleoastronautach. Mania spiskologiczna dotarła też do Polski - przypomnijcie sobie sprawę samobójstwa Barbary Blidy; tak jak w przypadku każdej spiskologi mieliśmy ignorowanie faktów, pomówienia i koncentrowanie się na tym kto by zyskał (wiadomo, Ziobro i Kaczyńscy...). Kiedy się takie rzeczy słyszy od posłów SLD, to nie jest mi wcale do śmiechu...
Ciekawym przykładem jest podawarzanie autentyczności wydarzeń historycznych, uznanych bezdyskusyjnie za prawdziwe. Szczególnie widoczne jest to w przypadku podboju Kosmosu, gdzie w sumie wątpliwości jest najmniej.
Swego czasu "Discovery" puściło film dokumentalny, że niby to nie Gagarin, a Iliuszyn był pierwszym człowiekiem w kosmosie. Wszystko fajnie, ale w tym filmie nie zapytano... samego Iliuszyna. Jest to nawiasem mówiąc, dobry przykład dziennikarskiej nierzetelności i zwykłego sensacjonalizmu rodem z tabloidów.
http://www.astronautix.com/astros/ilyushin.htm
Teorie na temat sfałszowania lądowania na Księżycu nie trzymają się kupy i to totalnie, kto nie wierzy, niech poświeci laserem w kierunku miejsca lądowania Apollo 11, tam gdzie panowie Armstrong i Aldrin zostawili zwierciadło, które niezawodnie odbije wiązkę. ;)
Tymczasem prawdziwa dezinformacja i kłamstwa na temat programu kosmicznego faktycznie miały miejsce, tylko że w ZSRR:
http://www.astronautix.com/articles/theghoax.htm
Dezinformacja na masową skale była powszechnie stosowano właśnie w ZSRR, wystarczy poczytać sobie "Nowe kłamstwa w miejsce starych" Golicyna. W tej książce autor wyraźnie zaznaczył, że państwo totalitarne, w przeciwieństwie do państwa demokratycznego, jest w stanie sobie pozwolić na luksus masowego dezinformowania.
Jak mówiłem, rzeczy niesłychane wymagają niesłychanych dowodów. Prawdziwe spiski miały miejsce w historii i są dobrze udokumentowane. Mam tu na myśli różne przewroty, rewolucje, tajne operacje wywiadowcze i wojskowe. Tajne stowarzyszenia i mafie są również faktem potwierdzonym i udokumentowanym przez historyków.
W Włoszech w latach 70-tych funkcjonowała skrajnie prawicowa loża masońska Propaganda Due, która planowała zamach stanu i stała za zamachami terrorystycznymi upozowanymi na działalność Czerwonych Brygad.
Ale trzeba pamiętać że Włochy to kraj doszczętnie przeżarty korupcją i mafią, o bardzo długiej tradycji tego typu organizacji. Większość członków tej loży została aresztowana i ostatecznie rozbita, więc żaden spisek nie jest w stanie trwać dostatecznie długo.
Mówiąc krótko, są warunki i miejsca, gdzie tego typu spiski są bardziej, albo mniej prawdopodobne. Daniel Pipes w swojej książce "Potęga Spisku - wpływ paranoicznego myślenia na dzieje świata" opisał sytuacje w której pewien kongresmen Republikanów twierdził, że Demokraci chcą go otruć. Teraz pytanie, gdzie otrucie polityka przez konkurenta jest bardziej prawdopodobne; w stalinowskim ZSRR czy USA?
Odpowiedź: w ZSRR, bo Stalin faktycznie tak robił, a Demokraci w USA nie trują swoich przeciwników.
Spiskolodzy żyją w przeświadczeniu, że każdy spisek da się nieskończenie długo utrzymać w tajemnicy, że możliwe jest np. powstanie grupy, która przez wieki będzie reżyserowała bieg dziejów (np.Iluminaci, czy Żydzi, vide "Protokoły Mędców Syjonu", spreparowane przez carską bezpieke. Na marginesie trudno o większą przewrotność, niż teoria spiskowa spreparowana w ramach rządowej operacji specjalnej).
Osobną kwestią jest pytanie, jak to jest możliwe, że w tak licznej grupie spiskowców nie wyodrębniły się np. rywalizujące frakcje. No i jeszcze raz: jak to jest możliwe, że taki megaspisek i jego efekty umykają powszechnej uwadze?
Spiskolodzy potrafią i z tego wybrnąć: po prostu ich zdaniem przeciętni ludzie są ślepi, spisek jest tak wszechobecny, że nie da się od niego uciec itp. a tylko grupa wybrańców prześwietliła niecne plany. To powoduje, że tego typu grupy spiskologów zaczynają mieć coś w sobie z sekty religijnej...
Spiskolodzy popadają też w pułapkę racjonalizowania działań, starając się tłumaczyć wszystko, lub prawie wszystko czyimś wyrafinowanym zamysłem. Wynika to z prostego mechanizmu psychologicznego; każdy z nas lubi sobie podkreślać, że jest osobą w pełni racjonalną itp. Tymczasem ludzie nie zawsze są racjonalni, bo gdyby tak było, to by pracownicy agencji reklamowych umarliby z głodu. Stąd, w celu min. podtrzymania samooceny, ludzie wolą zakładać swoją i cudzą racjonalność, odrzucając przypadki, błędy itp.
Teraz, jeżeli zbierzemy to wszystko do kupy, to widzimy, że teorie spiskowe są oderwane od rzeczywistości. Najczęściej jest to dopasowywanie faktów do tezy, a nie odwrotnie, czy wspomniane wcześniej błędy logiczne. Poza tym spiskolodzy mają jedną przykrą ceche: w swojej literaturze nawiązują do... innych spiskologów. Mamy więc kompletnie zamknięty ekosystem intelektualny, gdzie wałkuje się ciągle te same "dowody"...
Tak jest z spiskowymi teoriami na temat 11 Września. Są tacy, co na podstawie drobne anomalii wysuwają zbyt daleko idące wnioski, ignorując dowody zaprzeczające ich twierdzeniom. Np. na jednym ze zdjęc pod pewnym kątem nie widać było okien z boku kadłuba samolotu, który uderzył w jeden z gmachów WTC. Jakiś spiskolog wziął to za dowód spisku, bo 1.) to był samolot transportowy 2.)musiał być zdanie pilotowany 3.)prawdziwy samolot pasażerski nie został porwany, tylko przechwycony przez rząd 4.)mamy do czynienia ze spiskim.
Tylko że są SETKI zdjęć wyraźnie pokazujących, zarówno w moment uderzenia, jak i szczątki po rozrzucone po Manhattanie, że był to naprawdziwszy samolot pasażerski.
WTC 7, mały wieżowiec, w którym niby to podłożono bombę, bo zapadł się parę godzin po WTC 1 i WTC 2. Bzdura do kwadratu, nowojorscy strażacy mogą to zaświadczyć. W budynku przez wiele godzin szalał pożar, sytuacja była o tyle niebezpieczna, że w piwnicy były zbiorniki na ropę do generatorów Diesla na wyższych kodygnacjach, dostarczających paliwo pod ciśnieniem. Konstrukcja budynku nie wytrzymała żaru trwającego wiele godzin. Poza tym, po jakiego grzyba spiskowcy mieli by detonować bombę parę godzin po wszystkim??
Inni spiskowcy twierdzą, że płonące paliwo lotnicze nie może stopić stali. Cały dowcip polega na tym, że do zawalenia się budynku o konstrukcji rozpartej na szkielecie ze stali nie trzeba niczego topić - stal staje się plastyczna powyżej 1000 stopni Celsjusza, poza tym w pewnych miejscach wystąpiło zjawisko "cugu", gdzie temperatura była wyższa niż by wskazywał zwykły rachunek oparty na temperaturze palenia się nafty na wolnym powietrzu.
Inna teoria mówi o tym, że podłożono bomby termitowe w różnych miejscach WTC 1 i 2. Ja tylko powiem, że jest rzeczą niemożliwą, aby niepostrzeżenie podłożyć bomby w budynku, gdzie dziennie przewijało się ćwierć miliona ludzi. Poza tym, budynki WTC zapadły się jak domki z kart, gdy naruszona została stabilność konstrukcji na uderzonych piętrach. Tego jest mnóstwo, od tego, jak spiskolodzy wyrywają z kontekstu wypowiedzi ratowników, nie mówiąc np. o tym, że niby Żydzi, co pracowali w WTC nie przyszli tego ranka do pracy, (niby 4500 osób) - teoria bardzo popularna na Bliskim Wschodzie. Tymczasem, wszyscy - stu czterdziestu - zginęło.
Tego jest więcej, dlatego podaje linki do poczytania:
http://www.popularmechanics.com/technology/military_law/1227842.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1447 odsłon
Komentarze
DoktorNo
11 Września, 2008 - 16:20
ale co to był za problem zestrzelić samolot opanowany przez terrorystów dla amerykańskiego lotnictwa, marynarki czy wojsk lądowych? Żaden. Wystarczyło rakietę ziemia-powietrze wystrzelić albo wysłać myśliwce na akcję. Byłoby po krzyku.
A tak to oni albo dali mocno tyłek wszyscy, albo pozwolili im wlecieć na podobnej zasadzie jak administracja Roosevelta japońskiej marynarce wojennej na zrobienie kipiszu w Pearl Harbor.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista