Chiny a sprawa gruzińska.

Obrazek użytkownika DoktorNo
Świat

Twierdzenie że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia jest tak trywialne, źe nie wypada go uzasadniać. Niedawno przeczytałem artykuł autorstwa chinskiego eksperta Yu Bina w "Asia Times" pt. "China still on-side with Russia", który jest tego przykładem.

Mowiac skrótowo, pan Yu Bin pisze w nim o przyczynach powsciagliwoci Chin w czasie kryzysu w Osetii. Według niego Chiny są bez wątpienia beneficjentami obecnej sceny międzynarodowej, dlatego więc od lat w obliczu konfliktów, czy to ostatnio w Gruzji, czy gdzie indziej, neutralność i powściągliwość jest naturalnym wyborem.

Dla Yu Bina relacje w ramach szanghajskiej Organizacji Współpracy są po priostu normalne i nic poza tym, "w przeciwieństwie do NATO SzOW nie stanowi bloku militarnego, gdzie członkowie są odpowiedzialni z wzajemną obronę". Z pewnością dla Rosji na rękę byłoby powstanie "anty-NATO", jednak zarówno wymienione przez Yu Bina pryncypia polityki zagranicznej Chin, w połączeniu z nieudanym włączeniem Iranu do tej organizacji przekreślają tą wizję.

W oczach Yu Bina Rosja i Zachód sa jednościa, a zimną wojne, podobnie jak dwie wojny światowe nazywa "wojnami domowymi Zachodu". Z naszej perspektywy Rosja nie jest częścią Zachodu, a upadek imperium radzieckiego byl okazją dla nas, aby wyrwać się spod dominacji rosyjskiej. Opinia tego Chińczyka nie dziwi, gdyż skoro nie bierze on pod uwagę różnic pomiędzy nami a Rosją i sprzecznych interesów geostrategicznych, więc próby ucieczki Gruzji w kierunku Zachodu są nieczytelne, podobnie jak interesy Polski i innych krajów chcących zdywersyfikować swoje źródła energii. W artykule pojawia się pogląd gdzie koniec imperium radzieckiego jest ostateczny, a kraje zachodnie, min. poprzez rozszerzanie NATO traktują Rosje jako wroga.

Nie wiem, na ile pan Yu Bin spędził czasu na studiowaniu problematyki naszego regionu, ale w naszej perspektywie od końca zimnej wojny trwa cicha batalia o nowy system bezpieczeństwa w Europie. Rozszerzanie NATO i UE jest środkiem mającym na celu utworzenie wspólnoty bezpieczeństwa krajów Europy, a więc takiej, gdzie wysoki stopień instytucjonalizacji, połączony z ładem ekonomicznym i wspólnym systemem wartości zapewnia wieczysty pokój.

Ze zrozumiałych względów Rosja nie może być członkiem ani UE ani NATO, forma strategicznego partnerstwa i multilateralnej współpracy, np. w formie Partnerstwa dla Pokoju, jest w tym wypadku jedyną opcją, ale co zrobić w sytuacji, gdy Moskwa chce odrestaurować swoją strefę wpływów, traktując zachowanie sąsiadów jako niesubordynacje?

Niestety, Rosja wybrała drogę odbudowy imperium, a autorytaryzm idzie w parze z tym zjawiskiem, gdyż demokracja jest spoiwem państw wspólnoty atlantyckiej, a Rosja postawiła się poza tym systemem. Dodatkowo fala demokratyzacji wygasła, a Amerykanie utknęli w Iraku i Afganistanie, a Unia Europejska przeżywa kryzys własnej tożsamości. Innym problem jest to, źe autokratyczne rządy Wschodu interpretują "kolorowe rewolucje" i inne tego typu wydarzenia za rodzaj mieszania się w wewnętrzne sprawy.

Na Zachodzie nikt nie potrzebuje zimnej wojny z Rosją, Rosja zaś stara się ugrać conieco, zanim kryzys demograficzny, i osiągnięcie maksimum wydobycia ropy i gazu nie pogorszą obecnej sytuacji. Dla Chińczyków zaś zachodnia troska o demokracje i system bezpieczeństwa oparty na obecności USA w Europie jest abstrakcją, nie wartą zaogniania stosunków z Rosją, dlatego więc nie wydaje mi się, abyśmy mogli liczyć na pomoc Pekinu w tej sprawie - takie przymeślenia mi się nasuwają

Brak głosów