Nazwaliśmy go "Puchacz" (3/4)

Obrazek użytkownika Obserwator
Blog

 Tak więc na karmienie wracał już jedynie czarny pieszczoch, ale kiedy któregoś kwietniowego dnia kocica wyszła z piwnicy czegoś szczupła, również i on zaczął dostawać baty za zbliżanie się do klatki.

Bał się matki jak ognia. Był już dwukrotnie od niej większy, ale na jej widok kładł uszy po sobie i śmigał aż się kurzyło. I tak od dłuższego czasu karmiliśmy je oddzielnie, ale prawdziwym jego prześladowcą był rodzony ojciec – wielkie, dzikie kocisko, czarne jak myśli prokuratora, jedynie z białą plamą na szyi.

Jak to w kocim świecie bywa, instynkt ojcowski nie był mu specjalnie znany, ot, parę razy przyniósł kocicy gołębia, zresztą znikał na całe dni i śladu po nim nie było. Ale zawsze wracał, na nieszczęście dla naszego Kocurka, w którym najwyraźniej wyczuwał konkurencję, bo próbował go wystraszyć tak, żeby uciekł w siną dal. Gdy ojciec wracał, kocurek się bał, starał się mu schodzić z drogi i w razie czego uciekał, ale kiedy tyran znowu szedł w miasto, wracał uparcie pod nasz blok.

Matka nie wtrącała się do ich spraw, zresztą zajęta była kolejnym miotem, natomiast zaczęła chodzić z nami na spacery. Wyglądało to mniej więcej tak: wychodzę z psem na spacer, jeszcze drzwi klatki nie zamknę, a już pojawia się jak spod ziemi kocica i podbiega do Mikiego. Ociera się o niego bokiem, eskimoskim obyczajem „dają sobie noska” na dzień dobry, po czym pies idzie swoją stała trasą, a obok niego truchtem biegnie kocica. Kiedy w polu widzenia zjawia się inny pies, kocica siada na ziemi i obserwując zagrożenie zerka na Mikiego. Jeżeli Miki się jeży, kocica podrywa się i chowa za niego, jeżeli nie reaguje, to spokojnie czeka aż obcy pies przejdzie, po czym podbiega do nas. Jednym słowem traktuje naszego psa jak osobistego ochroniarza, a ten z kolei zaliczył ją już na stałe do swojego stada podlegającego jego ochronie.

Co prawda niektóre starsze dewotki na widok naszych spacerów spluwałyby najchętniej przez lewe ramię („no bo widział ktoś, kochana pani, ten kot jest czarny jak węgiel, musi diabeł w nim siedzi bo nawet psa omotał”), a w każdym razie chętnie dzieliły się opiniami na temat tego, co o tym wszystkim sądzą, ale na szczęście obydwa zwierzaki mogły udawać że nie rozumieją i znajomość – ciepła, choć bez zażyłości – trwała sobie w najlepsze.

Po jakimś czasie zaczął dołączać do nas kocurek, a ponieważ wraz z matką na spacery poczęły wyłazić kociaki z ostatniego miotu (też czarne jak smoła), które były już przecież całkiem duże, najmłodszy syn zaproponował, aby dla odróżnienia nazywać go Puchacz, od niesamowicie puchatego futra, znacznie gęstszego niż u młodszego rodzeństwa. I tak Puchacz został Puchaczem.

            Spacery zaczęły przypominać procesję: na czele Miki (kto tu kogo wyprowadzał na smyczy na spacer), przy nim kocica, za nimi Puchacz, później przechodzący na koniec pochodu, a dalej rozrzucone w wachlarz pięć kociaków z ostatniego miotu. I wszystkie koty czarne jak rozpacz grabarza. Opinii pań z podwórka nie miałem już okazji poznać, bo przestały mi się odkłaniać, dość ostentacyjnie mnie nie zauważając, ale z kolei właściciele psów, widząc w trakcie swoich spacerów Mikiego, brali swoje pupile na krótką smycz „żeby kotków nie płoszyć” i w takich to warunkach nasza defilada okrążała podwórko cztery razy dziennie.

            Nie da się ukryć, że nić sympatii łącząca nas zarówno z kotką jak i z Puchaczem, przerodziła się najpierw w zażyłość, a potem w coś w rodzaju przyjaźni. O czasach krwawych pręg na dłoni mogłem zapomnieć, kocica na mój widok podbiegała tuląc się do nóg i stając słupka żeby ją pogłaskać, zaś ulubionym zajęciem Puchacza było nakłonienie mnie żebym przysiadł gdzieś i wziął go na kolana – zwijał się wtedy w kłębek i zasypiał w parę sekund mrucząc, a właściwie warcząc jak stary diesel - szczerze mówiąc, jak tylko miałem  trochę czasu, specjalnie dla tych chwil schodziłem na dół. Kiedy zaś dla odmiany obowiązki zmuszały mnie do dłuższych wyjazdów, zarówno żona jak i najmłodszy syn zgodnie twierdzili, że koty wyraźnie mnie szukały – owszem, na spacer z nimi szły za Mikim, ale oglądały się za siebie, przysiadały pokazując że trzeba zaczekać i pomiaukiwały – co się zwykle nie zdarzało.

            A trzeba brać pod uwagę, że to były naprawdę dzikie, wolne koty. Tę ich wolność szanowałem, a one najwyraźniej to doceniały. Nie było tu mowy o jakiejś podległości, relacji typu „pan – jego zwierzę”, nie, nic z tych rzeczy. One po prostu chciały do mnie podchodzić (jak nie chciały – a były i takie momenty – no to nie podchodziły a ja ich nie przywabiałem na siłę), chciały iść z nami na spacer, lubiły jak je głaskałem. I chyba ta chęć i zaufanie, ten wolny wybór wolnego stworzonka żeby przełamać instynktowny strach i podejść do człowieka a nawet do jego psa, były dla mnie tak cenne.

 

(cdn jutro)

Brak głosów

Komentarze

Jak można się domyślić, jestem wielbicielem kotów. Wspaniałe, wolne, niezależne zwierzaki. Z przyjemnością cztam tę opowieść.....
Pozdrawiam Obserwatorze!

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Ps.33,5

Vote up!
1
Vote down!
-2

...............................................
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a Magyart Ps.33,5

#321801

Obserwator

Vote up!
1
Vote down!
-2

Obserwator

#321802

http://niepoprawni.pl/blog/2008/opowiesc-o-doskonalosci-z-tego-swiata-kot
pozdrawiam
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.

Vote up!
0
Vote down!
-2

----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*

#321844

Pomagałem sąsiadce złapać, niby już kotkę oswojoną
Ale daremne trudy, bo miała siłę zdwojoną
Gibkość i szybkość niczym błyskawica ją wyzwoliła
I nadal do jedzenia ze spokojem przychodziła
Trwa to wciąż, pozwala się nawet głaskać
Lecz jej wyborem jest wolność, ta własna
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
-2

"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"

"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"

#322157