Striptiz Gorzelika

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Notka nie będzie dotyczyć tematu aktualnego, ale nie znaczy to wcale, że dotyczyć będzie spraw błahych. Przeciwnie, będzie to jedna z najistotniejszych moich notek, tak to widzę.

Nie wiem czy jest to zadekretowane w jakichś mądrych podręcznikach, ale mam wrażenie, że siła propagandy polega na stosowaniu chwytów analogicznych do tych, które stosują oszuści matrymonialni. Człowiek w miarę rozgarnięty patrzy na matrymonialnego i od razu wie co z niego za ziółko. Kiedy posłucha jak taki matrymonialny tokuje, pozbywa się ostatnich wątpliwości i – jeśli obtańcowuje on jakąś panią bliską jego sercu lub choćby umysłowi tylko – kopie matrymonialnego w tyłek i wali po gębie czym popadnie. Matrymonialny nie broni się w takiej sytuacji wcale, doskonale rozumie bowiem, że został zdemaskowany i umyka podkuliwszy ogon. Takie są reguły tej gry i wszyscy matrymonialni dobrze o tym wiedzą. W propagandzie jest tak samo. Jeśli zdemaskuje się numerasy stosowane przez propagandystów oni przestają ich z miejsca bronić, nabierają wody w usta i udają, że znaleźli się tu, by podziwiać zaćmienie księżyca lub sunące po niebie chmury z rodzaju cirrostratus. Potem odchodzą, marszcząc niskie czoła i starając się nie zwracać na siebie uwagi. Czasem jeden z druki kopnie kosz na śmieci. Tak to właśnie wygląda.

Musi tak wyglądać, albowiem propaganda polega na mechanicznym odtwarzaniu pewnych wymyślonych dawno temu schematów oraz na powtarzaniu zaklęć i kłamstw używanych już wiele razy wcześniej. Propagandystą zatem może zostać jedynie osobnik o umysłowości patologicznej, taki który nie stresuje się kłamiąc w żywe oczy i nie miewa niespokojnych snów z powodu życia w permanentnej schizofrenii. Chwyty stosowane przez propagandystów w Polsce są takie same od wielu lat. Powtarzają się nie tylko sformułowania ale nawet pojedyncze słowa klucze, które mają kupić i zaczarować publiczność. Owe „klucze” czynne są do dziś i używane z powodzeniem. Żeby to jednak stwierdzić trzeba pamiętać komunę. Ja pamiętam, trochę słabo, ale pamiętam. Są tutaj tacy, którzy pamiętają ją lepiej i pewnie lepsze przykłady propagandowych wrzutek dawać będą niż te, które ja tu przytaczam.

Zanim przejdę do sedna czyli do striptizu i Gorzelika chciałem uczynić małą dygresję na temat antysemityzmu. Otóż ja, do późnej podstawówki w ogóle nie rozumiałem o co chodzi z tymi Żydami. Wiedziałem oczywiście, że był holocaust, a mama przeczytała mi książkę o powstaniu w gettcie, ale o tym, by ktoś mnie nastawiał przeciwko Żydom nie było mowy. I nagle, jakby ktoś rozsypał je z worka, zaczęły pojawiać się w naszej szkole dowcipy o treściach nachalnie antysemickich. Tak z dnia na dzień. Nikt wcześniej tych dowcipów nie słyszał, nikt z nas nie mógł ich samodzielnie wymyślić, bo byliśmy na to po prostu za głupi, nikt też nie przywiózł ich znikąd, bo nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. O! Wiele bym dał dzisiaj, by przypomnieć sobie, którzy z kolegów opowiedzieli je jako pierwsi. Znałem ich i znałem ich rodziców. Później, z równą intensywnością lansowane były dowcipy dotyczące życia Jezusa. Słyszało się je codziennie w kilku wersjach. Niektórzy powtarzają je do dziś, ale już chyba coraz rzadziej. Wszystko to odbywało się we wczesnych latach osiemdziesiątych, w czasie trwania stanu wojennego i tuż po nim.

Wracajmy jednak do Gorzelika i striptizu. Później nieco, bo – jak sądzę – gdzieś na przełomie lat 1985/86, tuż przed świętami Bożego Narodzenia wracałem kursowym autobusem z Biłgoraja do Lublina. Kto nigdy nie jechał zimą, na tylnym siedzeniu tego autobusu, ten w ogóle nie wie co to jest życie. Do siedzeń można się było przykleić, maszyna charczała jak gruźlik przed zgonem duszony przez złych bratanków dybiących na jego oszczędności. Zimno było jak w psiarni, a ludzie którzy stali przewracali się bez przerwy na tych siedzących i nie mówili przy tym wcale „przepraszam”.

Żeby to jakoś znieść kupowałem sobie do autobusu gazetę pod tytułem „Tygodnik Zamojski”. Gazeta ta ukazuje się do dziś, ale jej wygląd mocno się zmienił od tamtych czasów. Była to z mojej strony czynność absurdalna i pozbawiona sensu, miałem bowiem chorobę lokomocyjną i o czytaniu w czasie jazdy autobusem nie mogło być mowy. Tygodnik jednak kupowałem, bo zawsze wydawało mi się, że będzie on dla mnie ucieczką. Zwykle kończyło się na tym, że czytałem tylko program telewizyjny. Tamtego pamiętnego dnia studiowałem go uważniej niż zwykle, bo ciekawiło mnie jakie też filmy pokaże telewizja w czasie świąt. Uważnie odczytałem wszystkie pozycje w programie, linijka po linijce. Nie spodziewałem się niczego zaskakującego i nagle – buch – gazeta prawie wyleciała mi z ręki. Na końcu programu, w dniu 31 grudnia, czyli w Sylwestra, telewizja polska miała wyemitować coś co nosiło tytuł „Striptiz – dojrzałe aktorstwo”. Pamiętam to jak dziś, bo wiedziony tym tytułem postanowiłem obejrzeć ów striptiz z czystym sumieniem. „Dojrzałe aktorstwo” tłumaczyło burze hormonalne, niezdrową ciekawość i wszelką myśl o grzechu towarzyszącą młodym ludziom podglądającym sąsiadki w kąpieli i koleżanki w szatni. „Dojrzałe aktorstwo” to był majstersztyk lansu. Dziś nikt by chyba tego nie wymyślił, a wtedy, w tych siermiężnych czasach – voila!

Z wielkim niepokojem czekałem na ten program, bo mieli tam przecież pokazać mi w jaki sposób chamska rozrywka dla plebsu zamienia się w aktorstwo, w dodatki dojrzałe. Rozczarowałem się jednak, bo miast technik, aktorstwa i w ogóle warsztatu striptizerek zobaczyłem Bronisława Cieślaka. Powiedział on mniej więcej tak – tera bedzie striptiz. I striptiz rzeczywiście był, ale krótko i całkiem po łebkach. Nic z dojrzałego aktorstwa, możecie mi wierzyć.

Zapomniałbym o całej tej sprawie gdyby nie mój ulubiony polityczny muppet - monsieur Gorzelik. Udzielił on – nie pamiętam jakiej gazecie – wypowiedzi, która otworzyła w mej pamięci szufladkę ze striptizem. Powiedział mianowicie pan Gorzelik, że autonomia Śląska to wstęp do „dojrzałej decentralizacji” naszego kraju. Złapałem się za łeb i nie mogłem puścić. O, żesz…Gdybyś ty Gorzelik był tu gdzieś bliżej już ja bym ci pokazał „dojrzałą decentralizację”, już mnie raz Cieślak nabrał na „dojrzałe aktorstwo” i wystarczy.

On tę bańkę puścił od tak sobie, ale dla mnie jasne jest, że przecież takiej bujdy nie wymyśla się na hop siup. To jest kalka używana, podejrzewam, znacznie wcześniej niż sięga moja pamięć. Słówko – dojrzały –dodawane do innych słówek o znaczeniu groźnym, chamskim lub wulgarnym, ma je nobilitować i czynić z komunikatu nie do przyjęcia komunikat nad którym warto się zastanowić, a może nawet go przedyskutować.

I dyskutujemy. O autonomii Śląska, o raporcie MAK, o wizerunku Polski za granicą, o setkach innych spraw. A ileż prościej byłoby – miast słuchać Gorzelika i jego pomysłów, potraktować go jak pierwszego z brzegu matrymonialnego, który dobiera się do pani bliskiej naszemu sercu i umysłowi. Czyli mówiąc wprost – kopnąć go z rozpędu w dupę. Byłoby to zachowanie w pełni dojrzałe i uzasadnione okolicznościami.

Brak głosów

Komentarze

z oszustami nie można poważnie rozmawiać, bo schodzimy do ich poziomu i uwiarygodniamy ich niecne podstępy.

Jestem za kopem - terka

Vote up!
0
Vote down!
0

 - terka

#126168

Dzięki za jeszcze jeden doskonały artykuł, Coryllusie.

Zgadzam się z Panem całkowicie - taki solidny kop w d...ę Gorzelika byłby doskonałą formą tzw anger management, czyli rozładowania złości. Chociaż do głowy mi przychodzą bardziej "wyrafinowane" metody, takie bardziej bolesne......

Pozdrawiam serdecznie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#126172

Puenta wydaje się trafna choć czy wzmiankowany "bohater" na nią zasługuje ?
Daleko bardziej "zasługi" w tej sprawie widziałbym u Migalskiego, choć nie da się ukryć że lansowanym "na wodza" jest właśnie Gorzelik. Najistotniejsze są jednak nie postacie pierwszego czy n-tego planu lecz "idea" i "mózg". A te są zdecydowanie poza granicami kraju. Wymienieni wyżej to jedynie kukiełki, które bez trudu zostaną zastąpione innymi gdy już się "opatrzą" i nie będą w stanie realizować zakreślonego planu.
Prawda jest jak zwykle bolesna i okrutna. Nasze państwo jest nie tyle nawet przeraźliwie słabe, co praktycznie ...już go nie ma. Proces "likwidacji" postępuje systematycznie i nieubłaganie co najmniej od czasów "transformacji". Na pierwszy ogień poszła gospodarka, później struktury państwa. A dziś apogeum zdaje się osiągać wspierana medialnie atomizacja społeczeństwa, które nie jest w stanie już dostrzec siebie jako wspólnoty. Tego prawdziwego podmiotu stanowiącego państwo. Czy zatem mogą dziwić działania obliczone na pogłębienie i utrwalenie dezintegracji państwa i społeczeństwa jako narodu ?
Tym bardziej że będące u władzy od lat środowiska nie tylko temu się nie sprzeciwiają ale współdziałają w tym "dziele". Dziś to może nawet nie kondominium niemiecko-rosyjskie, lecz "judeopolonia" przybierająca realne kształty. Na razie pozostała jeszcze nazwa, ale i to zostanie zmienione.
Najbardziej zasmucające jest to że ogłupione społeczeństwo zdaje się nie tylko tego nie dostrzegać co nawet projekt ten zyskuje jego aplauz.
Tymczasem wkrótce okaże się że to miejsce w europie już do nich i ich dzieci nie należy bo sami je porzucili.
W. red

Vote up!
0
Vote down!
0

W. red

#126182

Po dzisiejszym rachunku za gaz kopnę z naprawdę dużym zaangażowaniem emocjonalnym tzn.chciałam powiedzieć z pełną dojrzałością emocjonalną
Pozdrawiam

Sigma

Vote up!
0
Vote down!
0
#126213