Taniec chochołów na Krakowskim Przedmieściu
Początek końca mainstreamu postkomunistycznego - taki wniosek nasuwa się po lekturze artykułu Bronisława Wildsteina poświęconego filmowi Ewy Stankiewicz "Krzyż" rejestrującemu zjawiska na Krakowskim Przedmieściu. Jest to opis przejmujący. Ja sam postawiłem tezę o sojuszu filistra z buractwem dla opisania aliansu tego rodzaju własnie środowisk wspierających Platformę w obawie przed zmianami proponowanymi przez PIS. Ale to była teza wyrozumowana , oparta na analizie faktów z pogranicza popkultury i poppolityki. Co innego jednak obejrzeć realizację ucieleśnienia tej tezy na żywo.
Wygląda to jak powtórka z formowania się ruchów protofaszystowskich ale, za Wildsteinem, uważam, że "nic dwa razy się nie zdarza", a to co się zdarzyło na Krakowskim Przedmieściu to była kpina Opatrzności z ciemnego jasnogrodu skazanego na takich sojuszników. Podobnie jak kpiną było wpuszczenie Tuska w buty Gomułki, gdy niepomny własnego wykształcenia gromił Pawła Jasienicę, pardon, Pawła Zyzaka i jego kolegów za badania historyczne. Czy to są znaki Opatrzności czy nie, można mieć różne zdania. Co do tego,że to są jednak znaki wątpliwości być nie może.
W moim przekonaniu, sojusz filistra z buractwem dobiega końca, główny animator znikł z horyzontu medialnego a jego zwolennicy zostali dokumentnie ośmieszeni , gdy Dominik Taras dokonał intelektualnego harakiri w Radio Wnet. Żeby było jeszcze śmieszniej , w pałacu prezydenckim na dobre rozgościł się obciach, tym razem realny a nie wirtualny. Głupi tak już ma, że się we własne sznurowadła zaplącze.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 948 odsłon