Łomatko, Obama nie zadzwonił...
Obama nie zadzwonił ? A z kim miał rozmawiać, z trampkarzami ?
A przecież wiadomo, choćby z analiz strategicznych George'a Friedmana, że Polska, z uwagi na położenie, ma potencjalnie dużą rolę do odegrania w polityce mmiędzynarodowej. Obecna polityka USA, a tym bardziej w II kadencji Obamy, nie wskazuje, by ta potencjalność przekładała się na realne fakty, bo USA nie wykazuje najmniejszego zainteresowania Polską. Aby doszło do takiego zainteresowania to wynikać musiałaby owo zainteresowanie z interesu strony dysponującej środkami, czyli USA albo też z chęci strony słabszej zwrócenia na siebie uwagi. To że Amerykanie nie są zainteresowani, nie zamyka sprawy. Rzeczą polskiego rządu jest znalezienie takiej formuły zwrócenia na siebie zainteresowania Stanów Zjednoczonych, która realizowałaby polskie interesy.
Ale umiejętności rządu Tuska zwrócenia uwagi Ameryki na sprawy polskie można skwitować jedynie kpiną. Najlepiej im wychodzi zwrócenie powszechnej uwagi Basenem Narodowym i tego typu kompromitacjami, które wychodzą temu rządowi najlepiej. Po katastrofie smoleńskiej, pozycja Polski, wskutek kompromitującej polityki PO, uległa dramatycznej redukcji, bo kto chciałby się kompromitować kontaktami z trampkarzami. I tak spełniły się najgorsze koszmary salonu i lemingów tak przecież uczulonych na to "Co Zachód sobie o nas pomyśli?" Ale i na tę klęskę salon i lemingi znalazły, jak zwykle, wymówkę:
"Eee tam, co tam Ameryka, Ameryka już się nie liczy,liczą się Chiny."
Trudno znależć racjonalne uzasadnienie dla roli klienta możnych tego świata, jaką przyjął rząd Tuska w polityce międzynarodowej, bo mu się nie chciało po prostu przemęczać, skazując nasz kraj na rolę neokolonii, a pamiętajmy, że dopiero co, przez 50 lat byliśmy okupowaną kolonią, z wszystkimi fatalnymi dla ludzi konsekwencjami takiego statusu. Kiedyś, w biznesie obowiązywało hasło: "Klient - nasz pan." Obecnie, w dobie globalizacji i globalnych korporacji hasło uległo przekształceniu na "Klient - nasz frajer". A w polityce nie obowiązuje nawet takie hasło.
Obama nie zadzwonił, ale dokonał rzeczy wiekopomnej - przysłał do Łasku 10 (dziesięciu) żołnierzy. Mamy sukces - na miarę orików.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 647 odsłon
Komentarze
jest dobrze, ale nie najgorzej jest. Mogli przysłać tylko dwu.
11 Listopada, 2012 - 06:24
Obama wyszedł ze słusznego założenia, że wystarczy zadzwonić do szefa, a do obecnych polskich mężów niech dzwonią ich żony. W Łasku - na cześć tych kilku oddelegowanych - powinni każdą z ulic nazwać imieniem jednego z nich. Bo chyba z dziesięć ulic tam jest?