Deja vu
Salonowe i prasowe wspomnienia rocznicowe dni grudniowych wywołały u mnie całą serię wspomnień, dotyczących nie tylko polskich spraw politycznych, ale także związanych z wydarzeniami zupełnie przypadkowymi i marginalnymi, rzucającymi jednak światło na procesy społeczne. Pamiętam na przykład z końca lat stanu wojennego, jak w trakcie długich spacerów z dzieckiem i pobytów na placach zabaw miałem okazję podsłuchiwać rozmowy o tym, że po co ten Wałęsa tak rozrabia, lub że, z całkiem innej beczki, Wałęsa studiuje na KULu i różne podobne temu legendy miejskie,które z racji częstych pobytów w Brygidzie nietrudno mi było weryfikować.
Wtedy chłopcem do bicia w środowiskach zaczadzonych propagandą był Wałęsa, teraz, wystarczy wejść do sieci i poczytać czy posłuchać,jest Kaczyński.
Interpretacja jest prosta - po jednej stronie, systemowej, mamy chęć propagandowego oddziaływania na jednostki i urabiania ich umysłów,poprzez masową i profesjonalną produkcję "legend miejskich", po stronie jednostek zaś mamy mechanizmy psychologiczne racjonalizacji i konformizmu. I tu obie strony mogą się spotkać na polu wyznaczania kozła ofiarnego.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 406 odsłon
Komentarze
ciekawe czy się nie przyczyniłem do jednej z tych urban legend
3 Stycznia, 2012 - 12:48
Chodzi o to studiowanie Bolka na KUL-u. Jako studenci KUL byliśmy w Brygidzie na mszy podczas wycieczki do Gdańska. Po mszy na dziedzińcu plebanii ks. Jankowskiego wręczyliśmy Wałęsie kulowską czapkę studencką. Oj, teraz bardzo mi tej czapki żal.
oszołom z Ciemnogrodu
oszołom z Ciemnogrodu