Kredyt frankowy-czy pozwolą go spłacać czy zlicytują?

Obrazek użytkownika 2-AM
Gospodarka

Tytuł niby przewrotny ale czy aby nie oddaje aż nazbyt trafnie skrzeczącej rzeczywistości zbliżającej się szybkimi krokami? Ponownie szum związany z "kredytami w CHF" ruszył na całego po sławetnej decyzji Szwajcarskiego Banku Centralnego (SNB), który po kilku latach w sposób gwałtowny i całkowicie bez ostrzeżenia zerwał osławiony peg do EURO. Jak pamiętamy kilka lat temu (kto nie pamięta niech przeczyta odkurzony tekst z 09/2011 p.t. „Ludowa Republika Szwajcarii” )

 SNB podjął bezprecedensową decyzje, co ciekawe równie nagle jak obecnie, o związaniu na sztywno kursu swojej waluty z EURO. Było to spowodowane obawą przed zbytnim umocnieniem się CHF względem EURO. Bowiem międzynarodowa „spekuła” od krachu w 2008 z kulminacją plajty Lechman Brothers postrzegała CHF jako jedyną i w miarę bezpieczną globalną choć papierową walutę w miejsce słaniającego się dolara rozcieńczanego kolejnymi skandalami bankowo-ubezpieczeniowymi i kolejnymi edycjami QE (quantitative easing czyli luzowaniem polityki pieniężnej - czytaj drukowania pustego pieniądza) ogłaszanymi przez FED (dziś wszyscy z powrotem uciekają do tego dolara umacniając go tak jak kiedyś CHF).

Aby uniknąć sytuacji gdy cały świat spekuły zamieniał swoje dolary czy EURO na nisko oprocentowane ale "bezpieczne" franki co skutkowało znacznym umocnieniem sie waluty względem USD a zwłaszcza EURO (o złotówce nie wspominając) SNB postanowił związać swoje losy z niewydajną i robiącą bokami gospodarką strefy EURO. SNB obiecał, że będzie bronił stałego kursu CHF do EURO i skupował wszystkie waluty jak leci byle zachować sztywny parytet wynoszący 1,2 CHF do 1 EURO. Celem było nie dopuszczenie do umocnienia się waluty CHF względem EURO gdyż skutkowało by to problemami dla szwajcarskich eksporterów do euro-zony, których produkty jakkolwiek dobre jakościowo stały by się ze względu na cenę całkowicie nie atrakcyjne czyli jak mawiają nie konkurencyjne dla europejskich nabywców.  

Oczywiście coraz gorsze wyniki euro-zony skutkowały koniecznością kolejnych i dość kosztownych interwencji walutowych do jakich był zmuszony SNB by zachować ów peg do EURO. Zabawa trwała do mniej więcej połowy stycznia 2015 gdy nagle ktoś na pokładzie SNB sie obudził i odciął haki abordażowe jakimi przywiązano wcześniej szwajcarski, zwrotny kliper do tonącej i zmurszałej euro-krypy.

Wszystko wskazuje na to, iż SNB doszedł do wniosku, że dalsze powiązanie ze strefą EURO będzie lada chwila nie do obrony (ze względu na koszt) w  związku z osłabieniem jakiemu musi ulec bankrutująca euro-zona (wdg. SNB koszty związane z interwencjami walutowymi w roku 2014 by utrzymać osławiony peg do EURO wyniosły skromne 25 miliardów franków (]]>LINK ]]>). I że lepiej podjąć decyzje o uwolnieniu kursu nawet jeśli krótko terminowo odbije się to na eksporcie niż iść pod wodę z euro towarzyszami. Dodatkowo decyzje podjąć trzeba nagle i bez ostrzeżenia co jest gwarancją wywołania potężnego trzęsienia ziemi wśród spekulantów grających na umocnienie szwajcarskiej waluty czego co niektórzy mogą nie przeżyć a ci co wyjdą z tego żywi zastanowią się na drugi raz czy warto grać przeciw SNB. Jak specjaliści z  SNB uradzili tak też się stało. Teraz, po tym nieco przydługim ale koniecznym dla zrozumienia aktualnej sytuacji wstępie wracamy do meritum sprawy będącej przedmiotem wpisu.

Nic tak dobrze nie przemawia dla zobrazowania zjawiska jak kilka operacji matematycznych i będących tego konsekwencją układów poszczególnych cyfr.

W roku 2008 klient zaciąga dług w wysokości 300.000 zł na zakup swojego niewielkiego "M" w jednym z głównych miast Polski. Niestety wskutek splotów kilku "przypadków" zapada decyzja o zaciągnięciu zobowiązania denominowanego do kursu CHF błędnie czy raczej dla niepoznaki zwanego "kredytem walutowym w CHF". Dlaczego użyto sformułowania: „kredyt walutowy w CHF” w cudzysłowie? Ano dlatego, że jak wszystko wskazuje nie był to bynajmniej kredyt walutowy tylko coś zupełnie innego co zostanie omówione nieco później. Czynniki,  które zadecydowały o zaciągnięciu kredytu w CHF mogły być następujące:

1) oprocentowanie kredytu w PLN było sporo wyższe niż w CHF jako, że było ono sumą stałej marży banku powiększonej o zmienny (powiedzmy co 6 miesięcy) parametr WIBOR, w oparciu o który banki ustalały koszt pieniądza pomiędzy sobą gdy wzajemnie udzielały sobie pożyczek na 3 lub 6 albo 12 miesięcy a pożyczka była w PLN. W tym samym czasie LIBOR na CHF (najczęściej wybierany był trzymiesięczny) wynosił jak wskazują archiwalne notowania ok. 3%  Oznacza to, iż odsetki od kredytu walutowego na tą samą kwotę będą niższe niż od kredytu złotowego. Kto by chciał płacić wyższe odsetki, chyba tylko debil lub ktoś kto zarabia mniej niż 6.000 miesięcznie jak w przypływie szczerości przy ośmiorniczkach zeznała pewna polska blondynka o nieco końskiej urodzie.

2) bank "naciąga" zdolność kredytową oferując możliwość zaciągnięcia wyższego kredyt w opcji CHF niż w PLN - któż nie chciał by kupić mieszkanka większego o te kilka metrów kwadratowych zwłaszcza, iż metr kwadratowy własnego "M" przekroczył już astronomiczną kwotę 10.000zł i nadal drapieżnie szybko pnie się w górę

3) bank często na franku oferuje lepszą - czytaj niższą - marżę niż na kredycie w PLN (o dziwo i o zgrozo). Marża jak wiadomo jest stała więc jeśli wynegocjujemy lepszą na starcie nasz kredyt będzie łatwiejszy do udźwignięcia zatem robimy wszystko by walczyć o jak najniższą marże - akurat te dziwnie niskie są dla kredytów w CHF. Widać banki mają taką "promocje" a skoro mają to grzech było by nie brać

4) ryzyko kursowe - ale ryzykiem kursowym nie ma się co martwić, przecież widzi Pan/Pani jak złotówka sie umacnia (przekonuje "doradca") i to już kolejny rok z rzędu. Niedługo będzie 1 PLN = 1 CHF a zatem będzie można znacznie zarobić na umocnieniu złotówki względem waluty co dodatkowo znacznie obniży nam koszty kredytu. A co jak by tak złotówka przestała się umacniać a wzrósł CHF pyta dociekliwy klient? Nie ma się co przejmować, jeśli CHF skoczy to raczej na krótko a nawet jeśli to przecież nie zdrożeje więcej niż 20% w stosunku dnia wypłaty kredytu/transzy więc proszę się absolutnie nie martwić. Zresztą niedługo wejdziemy do strefy EURO a to oznacza, że złotówka musi sie jeszcze zdrowo umocnić by dało sie przeżyć wymianę na EURO. A tak oczywiście tu proszę podpisać dokument, że zapoznała się Pani/Pan z ryzykiem kursowym ale to tylko formalność bo teraz ten KNF kazał nam taki druk podsunąć do podpisu to podsuwamy.

5) to jak to jest kredyt walutowy w CHF to wypłacicie mi CHF, którymi zapłacę za mieszkanko lub pozwolicie wymienić je po lepszym kursie w kantorze skoro ja kupuję mieszkano za PLN? E, no nieee! Tak to my nie możemy zrobić, my od razu przeliczymy to na PLN i wypłacimy developerowi/sprzedawcy, od którego szanowny klient chce kupić swoje mieszkanko całą, żądaną sumkę. O nic się proszę nie martwić, będziesz Pani/Pan zadowolona/y.

6) a jak wygląda kwestia spłat raty? O to nie problem. Ty szanowny kliencie przelewasz nam sumkę w PLN na ratę a my za nią kupujemy w naszym bankowych kantorku CHF i spłacamy twoją ratę. Czy można kupić franki i przynieść wam do kasy w banku? No nie, bo my  nie prowadzimy kasy w tej walucie (prowadziły i pozwalały na tą operacje ledwo 2-3 banki), wicie-rozumicie - taka orientalna waluta, prawie jak muszelki u Papuasów, kto by tam ją liczył w kasie, nawet ludzi nie mamy przeszkolonych do tego, nie ma absolutnie takiej potrzeby a nawet u nas możliwości spłat w walucie, przeliczymy śpiewająco i będziesz drogi kliencie zadowolony

7) no tak a kwestia zabezpieczenia kredytu? Drogi kliencie nic się nie martw, wpisujemy się na hipotekę twojego nowego mieszkanka i o nic się nie martw. Pytasz dlaczego wpisaliśmy się na kwotę 600 tyś PLN a ty wziąłeś kredycik na 300 tyś PLN bo twoje mieszkanko warte jest dziś (w chwili zaciągania kredytu) 350 tyś? A tak na wszelki wypadek gdybyś przestał spłacać to my się tak zabezpieczamy, ale nie ma co się bać bo wszystko idzie dobrze,  na pewno spłacisz a nawet w razie jakichś problemów to zawsze szanowny klient może sprzedać swoje mieszkanko i zamiast 350 tyś weźmie za nie 400tyś a za rok to może i 500tyś. Przecież mieszkania drożeją jak oszalałe już co najmniej 5 ty rok z rzędu i kto nie kupił na czas to przecież wiadomo: przegrał życie..    

8) a czy to nie było by bezpieczniej wziąć kredyt w walucie, w której się zarabia czyli w PLN? E-no nie, przecież wszyscy "eksperci" mówią od rana do wieczora, że teraz to trzeba brać kredyty walutowe, a najlepiej to w CHF bo codziennie na tym klient zyskuje a jego kredyt spada a ponadto oszczędności wynikające ze umocnienia PLN można spożytkować i wpłacić nadwyżkę w fundusze inwestycyjne co dodatkowo pozwoli nam zarobić i zbudować sobie poduszkę bezpieczeństwa gdybyśmy musieli z niej kiedyś skorzystać  

9) Panie Doradco a czy ten kredyt w CHF co pan proponuje jest dla mnie najlepszy? Ależ tak, ja sprawdziłem kilkanaście opcji i ta jest zdecydowanie najkorzystniejsza a dodatkowo teraz mamy jeszcze atrakcyjną promocje do końca miesiąca, taka okazja się już nie powtórzy. Ja bym wybrał tą opcje - bo mam od niej największą prowizje od banku ale tego ci naiwny frajerze przecież nie powiem ;-)

zaczynają się problemy:

10) przełom 2008/2009 - kochanieńki panie Doradco, brałem u pana kredycik w CHF po 2 PLN a teraz jest 3,2 PLN (pół roku po zwałce Lechman Brothers) - co robić, może przewalutowywać? Nie, nie warto, to tylko chwilowe zawirowanie to że CHF wzrósł 1,6 raza nie ma znaczenia w końcu kredycik jest na 30 latek a to kupa czasu. Proszę zobaczyć jak w międzyczasie spadło oprocentowanie wskutek obniżki LIBOR z prawie 3% poniżej 0,5%, w sumie nie dokłada Pan/Pani do raty więcej niż na początku a przewalutować to znaczyło by, że masz Pan/Pani 1,6 raza większy dług do spłaty w PLN i do tego znacznie wyżej oprocentowany.  Ponadto teraz marże są wyższe, kto wam da tak korzystny kredyt jak ten co go teraz macie, nowy kredyt to ponowne badanie zdolności kredytowej oraz wartości zabezpieczenia a mieszkania chyba tanieją - może okazać się, że nie dostaniesz Pan/Pani nowego kredytu w PLN zwłaszcza na kwotę 1,6 razy większą niż był kredyt w CHF. Nie, lepiej nic nie robić tylko cierpliwie czekać, frank musi kiedyś spaść..

11) panie Doradco kochanieńki, bank mnie wzywa bym zapłacił ubezpieczenie niskiego wkładu własnego, powiedzieli że frank wzrósł przez co wzrosło moje zadłużenie w PLN a moje zabezpieczenie spadło bo mieszkania tanieją, nalegają też żeby dać im jakieś inne zabezpieczenie znaczy inną nieruchomość pod hipotekę - no nie mam bo jak bym miał to bym nie kupował kolejnego na kredyt, grożą że jak się nie zgodzę to wypowiedzą kredyt a to znaczy, że będzie trzeba oddać cały dług czyli 2 razy więcej niż pożyczyłem i to ledwo w 30 dni. Jak nie oddam to mnie komornik zlicytuje a i tak ze sprzedaży mieszkanka nie starczy na spłatę długu, który nadal będzie narastał. No cóż radzę negocjować z bankiem może się dogadacie, mają prawo żądać dodatkowych zabezpieczeń - nakazała im to sama KNF i bank się na ten wymóg powołuje.

12) połowa 2011 - kochanieńki panie Doradco, znowu skoczył kurs CHF z 3,2 na 3,5PLN co robić? Nic się nie bać kiedyś musi spaść, zresztą teraz sytuacja jest trudna, kredytów walutowych już nie ma a na złotowy na kwotę prawie 2 razy większą niż poprzedni walutowy to chyba Pana/Pani nie stać, prawda? Trzeba czekać, kiedyś musi spaść.

13) styczeń 2015 - kochanieńki Doradco, widział pan to co ja - CHF po 5zł. Co to będzie? No cóż da Pani/Pan radę, Pani/Pan zobaczy, znowu spadło oprocentowanie, słyszał Pan/Pani żeby banki naliczały ujemne odsetki od tego co pożyczyły? Teraz to wasza rata (po spadku do 4zł) nie różni się zbytnio od tego co było przy kursie 3,5. Nie ma co się martwić. Kochanieńki Doradco, na ratę to może i starczy ale moje zadłużenie wzrosło z dnia na dzień o kolejne 100 tyś. PLN, ja tego nigdy nie spłacę. A jak bank znowu zażąda dodatkowego zabezpieczenia? Nic nowego mu nie dam bo nie mam. Trzeba poczekać spokojnie, może politycy coś pomogą..

A teraz do rzeczy..

Kredyty w CHF są nie spłacalne dla osób zarabiających w PLN. Polska waluta jest całkowicie we władaniu międzynarodowych spekulantów a tutejsi notable posadowienia na najwyższych stanowiskach (MF, NBP, inne) siedzą im w kieszeni i mają to gdzieś, nawet gdyby ktoś podjął się obrony złotówki na parze z CHF to wypstryka się tylko przeciwko gangowi spekulantów i pozbędzie się swoich zasobów walutowych, które mogą być jeszcze potrzebne do poważniejszych operacji. Planowanie w dłuższej perspektywie ze strony kredytobiorcy jest pozbawione jakichkolwiek podstaw bo celem jedynym jest nastarczyć na bieżącą ratę i zejść za wszelką cenę z czujnych oczy banku. Jakakolwiek zaległość w regularnej spłacie zobowiązań spowoduje natychmiastowe "propozycje nie do odrzucenia" ze strony banku co skończy się z wiadomym, dość przykrym skutkiem dla dłużnika. Wraz ze wzrostem kursu CHF rośnie ryzyko bankructwa gdyż rośnie poziom zadłużenia do spłaty w PLN. Gdy banki dostaną zgodę na bezwzględną egzekucje roszczeń w zakresie zabezpieczeń doprowadzą do wypowiedzenia ponad 90% umów kredytowych rujnując kredytobiorców i przy okazji przejmując ich nieruchomości za część ich pierwotnej wartości. Oczywiście banki sprzedadzą te nieruchomości nowym właścicielom za 1/3 wartości długu - i tak na tym zarobią bo ewentualne straty odpiszą w podatkach. Żadnych pieniędzy nie straciły bo uwaga - nigdy ich nie miały, wykreowały je z powietrza (taki tajemny przywilej współczesnej bankowości) i puściły w obieg jako kredyt. Jedyne realne pieniądze jakie w efekcie tego powstały to odsetki (kto nie wierzy, że takie rzeczy są możliwe niech przeczyta pasjonującą lekturę jaką jest książka "Finansowy potwór z Jeckyll Island czyli prawdziwa historia Rezerwy Federalnej" autorstwa Edwarda Griffina. Ostrzegamy bardzo gruba ale wyjaśnia większość tajników bankowości i związanych z tym oszustw w tym i ten o kreowaniu pieniędzy przez banki praktycznie z powietrza.  

Coraz częściej pojawiają się doniesienia, iż tzw. "kredyty walutowe" to w rzeczywistości tzw. instrumenty pochodne czyli zakłady polegające na typowaniu kursów par walut w danym okresie i podejmowaniu decyzji finansowych w zależności od zastanej sytuacji. Buchmaker poza typowaniem wyników gry może sam dodatkowo wpływać na jej wynik poprzez własne działania zmierzające do osiągnięcia przez niego lub członków grupy, do której należy zakładanego i pozytywnego dla niego wyniku gry. Instrumenty pochodne udające kredyty walutowe na pierwszy rzut oka przypominają osławione opcje walutowe na których przejechały się setki jak nie tysiące polskich przedsiębiorstw. Instrumenty pochodne wdg. unijnych przepisów są zbyt skomplikowane by zwykły człowiek nie mający wysokich kwalifikacji bankowych był w stanie zrozumieć związane z nimi ryzyko a to oznacza, iż banki nie mogą ich oferować zwykłym klientom. Na tej podstawie ETS wydał orzeczenie stwierdzające nielegalność "kredytu walutowego w CHF" dla pewnego węgierskiego małżeństwa. Dodatkowej pikanterii sprawie nadaje fakt iż praktycznie wszystkie banki udzielające kredytów w CHF nie posiadały tej waluty. Jeśli nie posiadały waluty wskutek zgromadzenia depozytów od klientów ani nie pożyczyły z innych banków franków to jakim cudem mogły udzielać kredytów w tej walucie swoim klientom. Obecnie jest to jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic bankowych bo jeśli zostanie wykazane, iż banki nie miały pożyczonych lub zgromadzonych własnych zasobów franków to znaczy, iż cała operacja kredytu walutowego była oszustwem wynikającym z księgowania kursu PLN do CHF czyli odpowiadała klasycznym instrumentom pochodnym wdg. definicji MIFID bo zamiast kursu CHF/PLN do wyliczenia kwoty zadłużenia w CHF bank mógł przyjąć szacunkowa populacje chrabąszcza w Gwatemali skorelowaną parametrem ilości motyli w Indiach oraz średnią ceną wolframu z ostatnich 3 miesięcy. Wiemy już z przecieków, że pewne banki -akurat dotyczyło to instytucji na literę „M” nie miały pożyczonych CHF natomiast do celów księgowo podatkowych na potrzeby udzielania kredytów CHF zawierały z innymi bankami umowy krótko terminowych swapów walutowych np. zaledwie na kilka lub kilkanaście dni. I tak pożyczamy  od banku 300.000 PLN co odpowiada 150.000 CHF, bank chwilę przedtem „pożycza” z innego banku na dobę 150.000 CHF a po udzieleniu klientowi kredytu zwraca bankowi od którego pożyczył 150.000 CHF. Bank nie ma już ryzyka kursowego bo po dobie zwrócił CHF, ryzyko ponosi klient i to przez 25-30 lat bo dostał złotówki ale spłacać ma kwoty denominowane do aktualnego kursu CHF. Genialne w swej prostocie ale czy legalne? O tym już niedługo zadecyduje miejmy nadzieję niezależny sąd.   Teraz wszyscy z zapartym tchem czekają na kolejne werdykty próbując dodatkowo pomóc sobie w walce z bankami pozwami zbiorowymi (znacznie prostsze i tańsze bo koszty rozkładają się na członków grupy niż pozwy indywidualne).  

Co trzeba zrobić by wyjść z tej sytuacji:

Absolutnie nie wolno podejmować socjalistycznych decyzji w rodzaju, iż przymusowo przewalutujemy kredyty w CHF na PLN (takie głosy padają od stycznia 2015 z różnych nobliwych ust średnio raz w tygodniu). Bo jeśli tak to po jakim kursie? Operacja, która została zrobiona na Węgrzech skutkowała przewalutowaniem po kursie ok. 3,65PLN co oznacza, iż dług kredytobiorców wzrósł średnio 1,6 raza zatem sukces to niebezpieczny i wątpliwy.

To co należy zrobić to:

1) ogłosić z ustawy zakaz wymuszania przez banki zabezpieczeń na kwotę powyżej kwoty długu wyrażonej w PLN z dnia zaciągania kredytu - ryzyko związane z niewystarczającym zabezpieczeniem musi pokryć bank czyniąc na tą okoliczność stosowne rezerwy lub ubezpieczając niskie zabezpieczenie na rynku ubezpieczeniowym przy czym nie wolno mu przerzucać tych kosztów na kredytobiorcę

2) kredyt, który jest regularnie spłacany nie może być w żaden sposób windykowany

3) indywidualnym kredytobiorcom walutowym, którzy zmuszeni są do spłaty rat przy kursie wyższym o 25% niż kurs z dnia zaciągnięcia należy przywrócić tzw. "ulgę odsetkową" rozliczaną w zeznaniu PIT ale pod warunkiem, iż mają dochody pozwalające na odliczenie w/w ulgi (do ustalenia pozostają szczegóły progu).

4) uruchomić z ustawy procedurę umożliwiającą sprawne i bez kosztowe dla klienta przenoszenie obciążenia hipoteki pomiędzy nieruchomościami jakie posiada, zamierza nabyć lub zbyć kredytobiorca - dziś większość kredytobiorców jest niewolnikami swoich nieruchomości bo mając je obciążone hipoteką nie są praktycznie w stanie ich zbyć.

5) wymusić na bankach bez kosztową dla kredytobiorcy spłatę zobowiązań bezpośrednio w walucie obcej. Mimo stosownej rekomendacji KNF oporne banki żądają aneksów, których koszt oscyluje pomiędzy kwotą kilkuset PLN a 3% wartości kredytu lub pozostałego do spłaty zadłużenia wyrażonego wdg. aktualnego kursu w PLN

6) wymusić na bankach możliwość bez kosztowego przewalutowania kredytu dla desperatów gotowych dobrowolnie podjąć takie ryzyko przy zachowaniu marży nowego kredytu w PLN na poziomie marży kredytu w CHF i bez badania ponownie zdolności kredytowej i wartości zabezpieczeń

7) nakazać natychmiastowego zaprzestania stosowania względem klientów przez banki BTE (bankowego tytułu egzekucyjnego) co zakwestionował w swoim werdykcie kilka tygodni temu TK. Co to jest BTE i jakie są jego skutki do poczytania w poniższym wpisie LINK: TK dał zbyt długi czas na zmianę przepisów i nie wskazał jednoznaczni iż po orzeczeniu banki nie mogą stosować względem swoich ofiar BTE. Niech wreszcie obowiązuje równość wobec prawa tj. jak bank pozywa kredytobiorcę to niech zmierzy sie z machiną sądowniczą w taki sam sposób jak musi to zrobić zwykły obywatel. Dość stosowania zasad "równy i równiejszy".

8) wprowadzić ustawę, iż kredytobiorca odpowiada wyłącznie do wielkości odpowiadającej wartości kredytowanej nieruchomości a w przypadku jeśli dług przekracza tą wartość kredytobiorca po przysłowiowym zdaniu bankowi kluczy jest wolny od reszty długu. To rozwiązanie obowiązuje np. w niektórych stanach w USA. W Polsce dłużnik nawet po sprzedaży własnej lub przez komornika mieszkania/domu ma nadal narastający do spłaty dług względem banku jeśli ze sprzedaży jego nieruchomości obciążonej hipoteką nie udało się pokryć roszczenia banku. Jeśli przykładowo kredyt na 300.000 pln denominowany do CHF zostanie spłacony po sprzedaży mieszkania za kwotę 250.000zł to dłużnik nadal ma do spłaty ok. 250.000 długu mimo że stracił mieszkanie (skutek wzrostu kursu CHF o 100% w stos. do dnia zaciągnięcia zobowiązania i z uwzględnieniem dokonanych przez kilka lat spłat rat kredytowych)

9) w przypadku bankructwa banków w żadnym wypadku "nie ratować" polskich oddziałów zagranicznych banków tylko pozwolić im upaść i to jak najszybciej. W miejsce zbankrutowanych banków wydać licencje bankowe nowym podmiotom, które wypełnią lukę po pięknym zgodnie poprzedników. "Repolonizacja" banków jest w rzeczywistości pomysłem by pod pretekstem patriotycznego zrywu przejąć długi zagranicznych banków prowadzących spekulacyjne na pograniczu czynów przestępczych operacje w Polsce. Dziś każdy "polski" czytaj oddział zagranicznego banku oraz jego zagraniczna matka napakowany trefnymi kredytami marzy wręcz o tym by został "zrepolonizowany". Nie wolno przejmować tych długów bo spłacać je będą wszyscy obywatele pod postacią wyższych podatków. Za długi maja zapłacić nie ostrożni akcjonariusze i udziałowcy banków, ich zarządy i naiwni klienci trzymający w baku-bankrucie swoje oszczędności poza limity gwarantowane przez BFG. 

10) wesprzeć po cichu bo oficjalnie nie można renomowanymi kancelariami prawnymi grupy kredytobiorców, które w ramach pozwów zbiorowych próbują udowodnić nielegalność udzielania "kredytów walutowych". W przypadku udowodnienia, iż kredyty walutowe były w rzeczywistości nielegalnym instrumentem pochodnym doprowadzić z ustawy do unieważnienia umów kredytowych poprzez przeliczenie zobowiązań na PLN wdg. kursu i oprocentowania z dnia zaciągnięcia co doprowadzi część banków do niewypłacalności.

A teraz co proponują kredytobiorcom politycy albo lobby bankowe?

1) przewalutowanie - idea piękna tylko jak wykonać. W chwilę po uwolnieniu pegu przez SNB na gorąco, były współpracownik Hanny Gronkiewicz Waltz przesz całe lata rozkładający finanse miasta stołecznego Warszawy a przesunięty na odcinek bankowy w charakterze szefa KNF oświadczył, że trzeba by te kredyty przewalutować po kursie z dnia zaciągania. Wszyscy aż zachłysnęli się z wrażenia a dobę później rozległ się potężny klangor „Wujków Dobra Rada”, którzy jak jeden mąż pryncypialnie schłostali szefa KNF niby burą sukę, że to jest nie możliwe i że koszt był by straszny, a banki by pobankrutowały. Po oprzytomnieniu tow. Jakubiak oświadczył, że faktycznie nie pomyślał i wymyślił kolejną propozycje, która zakładała przewalutowanie po aktualnym kursie, kredytobiorca miał by zamiast jednego aż dwa kredyty do spłaty, z tym że tylko jeden obciążał by hipotekę a 2-gi kredyt został by umorzony w połowie. Dodatkowo kredytobiorca walutowy miał by bankowi wyrównać to co zyskał biorąc kredyt w CHF w stos. do kredytu w PLN. Generalnie kredytobiorca miał by do spłaty zdrowo więcej niż pożyczył i to mimo 7 lat spłaty tylko, że na jeszcze większy procent. Najgorszemu wrogowi nie należy życzyć by musiał skorzystać z tej propozycji :)

2) Tubylczy banksterzy występujący pod logiem ZBP za postulowali szereg pomysłów w myśl zasady "wiele musi się zmienić by wszystko pozostało po staremu". I tak zaproponowano:

- banki będą uwzględniały ujemny LIBOR do liczenia oprocentowania. To niezwykle miłe, że banki zapewniają, że będą wywiązywały się z umów jakie podstawiły kredytobiorcom. Bo trzeba przyznać, iż przez kilka miesięcy liczne banki uparcie "zapominały" uwzględniać ujemnego LIBOR'u. Wiele z nich oświadczyło, że mogą wyzerować LIBOR kredytobiorcy jeśli rzeczywisty będzie mniejszy niż zero ale nie zgadzają się naliczać ujemnego LIBOR’u. Co ciekawe umowy kredytowa nic nie mówiły że oprocentowanie liczy się jako sumę marży i DODATNIEGO LIBOR'u.

- banki będą uwzględniały ujemne oprocentowanie kredytu jeśli ujemny LIBOR będzie większy niż dodatnia marża - to też była deklaracja nieco na wyrost bo sporo banków nawet po zaakceptowani faktu ujemnego LIBOR'u przez pierwsze miesiące twierdziło uparcie, iż nawet jeśli uwzględnią ujemny LIBOR to nie zgadzają się na ujemne odsetki zatem w takim przypadku po prostu nie naliczą raty odsetkowej. Umowa kredytowa jest przecież dla kredytobiorców czyli frajerów a nie dla banku :) Dodatkowo problem ten dotyczył tylko relatywnie wąskiej grupy kredytobiorców, którzy mieli marżę o wielkości mniejszej niż 1% a na takie profity mógł liczyć tylko specjalny klient lub z niskim LTV (kwota kredytu do wartości kupowanej nieruchomości wyrażona w procentach).Aby sprostać w/w warunkowi na 2 dni przed 2-gą turą wyborów tubylczego prezydenta ministerstwo finansów wprowadziło rozporządzenie, iż czasowo zawiesza naliczanie podatku od przychodu jakim wdg. niego są ujemne odsetki od kredytu o czym pisaliśmy nie tak dawno temu - LINK

- banki zgodzą się na wydłużenie okresu kredytowania  genialne w swojej prostocie. Brakuje ci kasy na ratę, nie ma sprawy - obniżymy nieco twoją ratę ale będziesz nam płacił o np. 5 lat dłużej. W sumie zapłacisz nam 20 czy 30% więcej ale nie musisz wiedzieć że ściągniemy z ciebie skórę przez uszy. Grunt że ratka ci spadnie a w zamian mamy na kolejne lata niewolnika, który odda nam znacznie więcej niż miał zapłacić pierwotnie

- banki zaprzestaną żądać dodatkowych zabezpieczeń -  to wspaniale bo dłużnicy w znaczącej większości nie mieli innych nieruchomości które mogli dać jako dodatkowe zabezpieczenie. Z drugiej strony nie wiadomo czy i jak długo banki nie będą takich żądań ponawiały w stosunku do kredytobiorców (robiły to już od roku 2009 przynajmniej 2 razy). Z 2-giej strony pojawia się pytanie co z osławionymi rekomendacjami KNF, które nakładały na banki takie wymagania. Czy KNF ma świadomość że stworzyła puszkę Pandory a teraz razem z bankami próbują ją zamknąć na nowo?

- banki stworzyły fundusz pomocowy - wersja 1.1 zakłada mieszek od 300 do 600 milionów pln i zwrotną pomoc wybranym kredytobiorcom mającym nieruchomości o pow. <75m2 (mieszkanie) i 100m2 (dom) oraz dochód poniżej średniej krajowej z okresu podpisywania umowy. Dodatkowo pomoc ma być odpalana po przekroczeniu 5pln za 1CHF i nie więcej jak 33gr na 1 CHF. Ten przykład pomocy pokazuje dość dobrze komu banki udzielały kredytów CHF. Skoro kredyty te były udzielane osobom zarabiającym mniej niż średnia krajowa to chyba nie ma już wątpliwości, iż kredytobiorcy CHF nie byli żadnymi krezusami. Należy spodziewać się, że wkrótce pojawią się kolejne propozycje "pomocy". W/w propozycje są tylko balonem próbnym mającym zbadać reakcje KNF oraz polityków oraz pełnią rolę zasłony dymnej, nie dotykają one w żadnym wypadku meritum sprawy ani nie zmierzają do znalezienia wyjścia satysfakcjonującego obie strony konfliktu. Jest to typowe udawanie, że banki próbują pomóc choć w rzeczywistości rzucają za siebie ogryzioną kość i uciekają ze zdojoną energią do przodu z nadzieją, iż nikt nie pociągnie ich do odpowiedzialności za to co zrobiły z 700 tysiącami rodzin bo na tyle szacuje się ilość kredytów w CHF.

 

Trwa przeciąganie liny. Banki wierzgają wściekle przeciw ościeniowi ale powolutku coraz więcej osób zamocowanych na stanowiskach zdaje sobie sprawę, że trzeba będzie wypić przynajmniej część piwa jakie nawarzono. Tzw. rynki czyli giełdowi spekulanci też zdaja sobie z tego sprawę co potwierdzają wyjątkowo duże spadki cen akcji banków, które szczególnie hojnie udzielały polskim klientom kredytów w CHF.

Od kilku miesięcy trwa też intensywna kampania PR sterowana przez lobby bankowe. Z jednej strony urabia się tubylców jak wielkie były by to straty dla banków gdyby dokonano przewalutowania kredytów CHF na PLN i że koszy te musiało by ponieść państwo polskie czyli my wszyscy podatnicy co będzie bardzo kosztowne i przykre. Tą misję biorą na siebie osobnicy noszący szumne miano "ekspertów" - często są to te same osoby które kilka lat temu naganiały tabuny frajerów na kredyty w CHF. Z drugiej strony na formach internetowych prowadzony jest bezprzykładny atak przez wynajęte przez lobby bankowe zorganizowane grupy trollowe, które próbują przedstawić "frankowiczów" jako żyjących ponad stan cwaniaków, którzy powinni ponieść konsekwencje swojej głupoty oraz przeciwstawić im kredytobiorców złotowych, którzy płacili wyższe oprocentowanie swoich kredytów. Cel działań w myśl zasady: dziel i rządź. Chodzi jak zwykle o skłócenie społeczeństwa i wyrobienie w większości odbiorców błędnego przeświadczeni, iż z naszych podatków pomoże się kredytobiorcom tak jak pomagano, stoczniowcom, górnikom, hutnikom czy innym grupom zawodowym, które domagały się różnych przywilejów, na które de fakto zrzucili się wszyscy podatnicy. Przy działania te odwracają uwagę czytelnika od faktycznego problemu i "tłustych bankowych kotów", które są faktycznymi sprawcami tego zamieszania.  

 

Co będzie dalej? Czas pokaże, raczej nie należy liczyć na naszych polityków, ich nie odpowiedzialne działania a często po dyktando lobby bankowego są bardzo poważnym zagrożeniem dla bytu kilkuset tysięcy rodzin zadłużonych w CHF.  Kredytobiorcy powinni liczyć przede wszystkim na siebie i zjednoczyć się od decydującej bitwy na sali sądowej. Węgierski wyrok ETS wskazuje, iż jest to najsłuszniejszy kierunek działań. Pytanie tylko czy polscy sędziowie nie będą "zbyt rozgrzani" na rzecz lobby banksterskiego. Trzeba cierpliwie poczekać i obserwować kolejne pozwy.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.8 (11 głosów)

Komentarze

Czas pokaże - co dodać - nic ująć …(najwyżej ś z  tys. :)

"Diabeł" tkwi w szczególikach - ujawniających ślady przewidywania antycypowania międzynarodówek – zastanawiających się  nad (zastanymi stanami uMySłów Tubylców, nad naskórkowością przepływów kapitalnych Tubylczych energii, odgórnie  marnotrawionych)...

Sił się zastanawiających nad POszukiwaniem …  MOŻLIWOŚCI  partycypowania w kapitałach  ludzkich, w warunkach „wewnętrznych władz” - zdradzających- stwarzających doskonałe  środowiska „pro ludzkie”  do pasożytniczego  żerowania  na  kapitałach państwowych,  pokoleniowych i Tubylczej naiwności „ elit Inteligencji RP” tragicznie naiwnych -  wobec   wyROZUMiałości międzynarodowości  i  „przyzwoitości doRadców”… ?

Pozdrawiam i dziękuję za zaangażowany- pro obywatelski  merytoryczny- fachowy wykład.

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1482468

@.

Vote up!
1
Vote down!
-1
#1482470