Me(r)dialne wojny i wojenki

Obrazek użytkownika LunarBird
Blog

Ostatnio tematem dnia jest kłamstwo TVN na temat słów Kaczyńskiego. Mnie to jednak niespecjalnie emocjonuje. Czym tu się podniecać? TVN napisał, że Kaczyński powiedział o „prawdziwych Polakach”, choć takie słowa nie padły? Nihil novi sub sole. A jak „Wprost” napisał, że Rydzyk nazwał Marię Kaczyńską czarownicą, choć z przytoczonych słów Rydzyka nie wynikało, że właśnie o prezydentową mu chodzi to co to było? A jak GW napisała, że Wolniewicz wołał „Żydzi atakują, trzeba się bronić!” choć Wolniewicz powiedział właśnie, że „tak ogólnie nie wolno sprawy stawiać”, to co to było? Poprzednie kłamstwa przeszły bez echa, więc z tym będzie to samo. A że w sądach Kaczyński znalazłby sprawiedliwość, to może myśleć tylko ktoś bardzo naiwny. Przecież to właśnie PO ukręciło łeb aferze korupcyjnej w polskim sądownictwie wykrytej przez CBA. Nawet sędziowie Sądu Najwyższego byli umoczeni.

Zamiast tego wszystkiego zwrócę uwagę na sprawę wojenki z kierowcami prowadzonej przez „Gazetę Stołeczną”. O sprawie napisał pan Łukasz Warzecha. Jego oskarżono natychmiast o stronniczość. Bo on jeździ samochodem, więc naturalne, że będzie wolności poruszania się samochodem bronił.

Cóż, ja samochodu nie posiadam. Korzystam z komunikacji miejskiej. Nikt więc mi nie powie, że jestem stronniczy, a jeśli już, to raczej w stronę pieszych i popierać kierowców nie mam po co. Nie da się ukryć, że kierowcy parkują chamsko, zastawiają chodniki itp. Ale tak naprawdę to gdzie do cholery mają parkować, co? Nie da się zwalić wszystkiego do jednego wora i powiedzieć, że podli kierowcy są wszystkiemu winni. Można by tak powiedzieć, gdyby była wystarczająca ilość parkingów, gdyby były parkingi podziemne, a drogi w stolicy były inteligentnie rozplanowane i nie tworzyły się na nich kilometrowe korki. Niestety tego wszystkiego powiedzieć o stolicy się nie da. Ja rozumiem, że kierowcy nieraz po prostu muszą skorzystać z samochodu. Nie ma sensu wciskać ludziom ciemnoty, że jak Policja będzie solić mandaty to będzie git. Nie będzie, bo spora część niewłaściwie parkujących po prostu nie ma gdzie postawić samochodu. W C.H. „Targówek” jest darmowy parking i w całej okolicy ze świecą szukać zastawionego samochodami chodnika. A nie da się ukryć, że do centrum handlowego samochodów zjeżdża się multum. Gdyby parking w Złotych Tarasach też był darmowy, problem parkowania w obrębie ścisłego centrum byłby w dużej mierze rozwiązany. Darmowy, wielopoziomowy parking powinien być wymaganiem każdego nowo powstającego centrum handlowego w Warszawie od bardzo dawna i wtedy problemu z parkowaniem by nie było, a w każdym razie byłby daleko mniejszy niż teraz. A przy okazji taki parking leży w interesie samego centrum.

Tak naprawdę to nie rozumiem podejścia HGW. Druga linia metra wydawała mi się od początku inwestycją najwyższej wagi, bo znacznie odciąży mosty na Wiśle i komunikację autobusową pomiędzy oboma brzegami. Ale jakoś nie widziałem, żeby HGW się z drugą linią śpieszyła. Tak samo naturalnym priorytetem jak dla mnie powinna być sieć podziemnych parkingów w Warszawie. Co więcej takie podziemne przejścia pod skrzyżowaniami jak chociażby to na skrzyżowaniu Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi powinny być naturalnym standardem. W ten sposób piesi i kierowcy sobie nie przeszkadzają i obie strony są zadowolone. To fakt, że Warszawa jest pełna niewybuchów i resztek starych budynków. Ale kiedyś w końcu i tak trzeba będzie się tym zająć, prawda? Nie ma sensu odkładać tego „ad calendas graecas”. Inną ważną kwestią jest zwiększenie liczby skrzyżowań bezkolizyjnych. Na zachodzie są standardem.

Jedyna kwestia w której się z Warzechą nie zgadzam to buspasy. Z tego co widziałem w UK działają one całkiem nieźle. Jednakże równolegle powinna powstać też sieć ścieżek rowerowych. Nie narysowanych na jezdni dla picu, ale ścieżek z prawdziwego zdarzenia, wydzielonych w celu ułatwienia dojazdu rowerem w różne miejsca drogami, którymi samochody nie przejadą. Kiedy mieszkałem w UK dało się bardzo łatwo dojechać z małego miasteczka rowerem do wielkiego miasta ścieżką rowerową wiodącą na przełaj i to było super, wiele ludzi z tego korzystało. Dla wyjaśnienia: w UK od jednego miasta do drugiego jest tyle, ile w Polsce z jednej dzielnicy Warszawy do innej. U nas nic takiego nie istnieje, a szkoda. Poruszanie się rowerem po Warszawie to koszmar. Ja się nie znam, ale chyba ułatwienie tego odciążyłoby nieco warszawskie drogi.

Brak głosów