Opowiadanie część XXXIX
Zamknął ich znów w piwnicy, Karol był na siebie zły, że tak dał się ponieść emocjom. Wiktor z cicha przeklinał. Spojrzał w stronę Magdy, nadal się nie poruszała, widocznie straciła przytomność.
- Jestem ciekaw jak tu długo jesteśmy? – Odezwał się Wiktor – sądząc po moim żołądku, długo, bo jestem cholernie głodny.
- Jak możesz myśleć w tej chwili o jedzeniu? – Zapytał z irytacją – a swoją drogą, fakt, nie wiadomo, czy to jeszcze dzień, czy już noc.
- Wiesz, dałem się złapać jak dzieciak, jak tu doszedłem, otworzyłem drzwi i od razu ktoś mnie walnął w łeb, chyba nawet mi go rozwalili, bo czuję że krwawiłem. Czemu przypuszczałem, że jeżeli tu są, nie będą pilnować drzwi?
- Wiesz, chyba przypuszczałeś, ja z resztą też, że tu ich nie będzie. Że ten dom jest jakby już spalony dla takich wyczynów.
- Ale stara zasada, najciemniej pod latarnią? – Zauważył sarkastycznie.
W tym momencie usłyszeli jakiś ruch na górze, może kłótnię, ale za chwilę wszystko ucichło.
- Może zaczniemy wzywać pomocy? – Bez przekonania zapytał Wiktor.
- Chyba nie ma co, to część piwnicy od strony ogrodu, jak zdążyłem zauważyć. Po drugie, najwyżej przyjdzie ten konował i nam zaknebluje usta, bez sensu, zwłaszcza, że chyba za chwilę zdołam się uwolnić.
Rzeczywiście metodyczne poruszając nadgarstkami zdołał już mocno poluzować więzy, gdzieś w zakamarkach umysłu cieszył się, że wzmacniał sobie ostatnimi czasy ręce.
Ten i przyrząd do ćwiczenia przedramion nadgarstków, to był super pomysł, zwłaszcza, że nadgarstki miał zawsze słabe.
Poczuł, że więzy puszczają, spróbował wysunąć rękę, udało się. Przez chwilę rozcierał je, by mogły wrócić do jako takiego stanu. Bolały, wokół przegubów miał krwawe rany, ale ręce miał wolne. „Teraz nogi” – pomyślał – „ I żeby nikt tu jeszcze chwilę nie zajrzał”. Odwrócił się i zaczął oddzierać taśmę krępującą mu nogi.
- Za chwilę będę wolny – powiedział szeptem do Wiktora – byleby tamci jeszcze nie przyszli.
- OK. – szepnął Wiktor.
Taśma puściła, próbował poruszyć ścierpniętymi nogami, by mógł na nich się wesprzeć, było dobrze, krew zaczęła normalnie krążyć. Wstał, podszedł do Magdy, gdy usłyszał szept Wiktora:
- Mam zapasowe kluczyki do kajdanek w przedniej kieszeni spodni, rozkuj mnie.
- Najpierw Magda – odparł szeptem – ona chyba zemdlała, jest zimna, ale żyję.
Mocował się z rzemieniem krępującym jej ręce, zwłaszcza, że próbował ja podtrzymywać, obawiał się, że ręce ma wyrwane ze stawów. Wreszcie osunęła mu się w ramiona i jęknęła bezgłośnie, teraz dopiero zdjął jej taśmę, zasłaniającą jej usta i owinął marynarką. Otworzyła oczy…
- Psyt! – To Wiktor przypominał o sobie.
Karol trzymał Magdę w ramionach, czuł jak zaczyna się rozgrzewać, patrzyła zdumiona mu w oczy, chyba nadal nie rozumiejąc co się stało. Chciał ją tulić, chronić…
Psytanie Wiktora niestety sprowadziły go na ziemię.
- Już idę – szepnął odwracając się do Kowalika – tylko posadzę ją jakoś wygodnie.
Wtedy otworzyła się klapa od piwnicy. Rozbłysło światło, w prostokącie światła ukazała się głowa Jakubczyka.
- O! Romeo uwolnił Julię! – Zaśmiał się nieprzyjemnie – niestety muszę przerwać tą sielankę. – Pistolet skierował w stronę Magdy. – Jeden niewłaściwy ruch Romeo, a mózg twojej Julii rozpryśnie się na ścianie.
- OK. Nie zrobię nic głupiego – z rezygnacją powiedział Karol.
- Usiądź koło niej, bym miał Cię na oku.
Karol posłusznie usiadł koło Magdy, która chyba nadał była w szoku.
- Mógłbym cię prosić o wodę dla niej?
- Jasne, możesz prosić.- Zaśmiał się.
Wtedy do piwnicy zeszła Agnieszka, była jak zwykle elegancka, taka nieskazitelna, tylko wyraz jej twarzy wyrażał bezdenny chłód, aż ciarki przeszły Karolowi po plecach.
- Krzysztof dość tej zabawy – Zwróciła się do Jakubczyka – czas na to co nieuniknione.
- Agnieszka? – wyraził głośne zdziwienie Karol, chcąc zyskać na czasie, bo nie podobał mu się jej zimny ton głosu.
- Jesteś zdziwiony? Próbowałam cię ostrzec, byś się w to nie zagłębiał, nie chciałam cię mieć na sumieniu, polubiłam cię. – W jej oczach pojawiło się przelotnie jakieś współczucie – ale chciałeś być jej następnym rycerzem – znów jej głos stał się zimny, bez odrobiny ludzkiej wrażliwości.
- Dlaczego?- W głosie Karola słychać było smutek i ból. – Jesteście wszyscy w to zamieszani? Jurek? Paweł? Ty? Ten tutaj? – Spojrzał na Jakubczyka.
- Jurek? Roześmiała się zimno – zwariowałeś, ten samarytanin, co do dziś ma wyrzuty sumienia, że podmienił dzieci? Paweł jest tylko przykrywką, on nic nie wie, choć pozwoliłam mu zabawić się z Magdą, byłam drugi raz w ciąży, ona też musiała w niej być.
- Jesteś potworem!
CDN...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 671 odsłon