Opowiadanie część XLIV
- Tak, brodacz? – Magda zdziwiona spojrzała na Agnieszkę – skąd wiesz o Krzysztofie? – Zapytała się Karola.
- Brodacz, tak mi go opisała Agnieszka, gdy próbowałem cię rozgryźć na początku, wybacz, zacząłem podpytywać się Agi i ona mi opowiedziała jakoby poznała tego twojego brodacza, który nie przypadł twojej babci do gustu.
- Zejdźcie ze mnie – powiedział rozzłoszczony Jakubczyk – Szarecki.
- Jasne, nie jesteś aż tak ciekawą postacią – powiedział zgryźliwie Karol – ale powiedz – zwrócił się do Magdy – czemu się temu tak biernie poddałaś? To straszne coś przeżyła!
Magda westchnęła, spojrzała po wszystkich obecnych, ale wszyscy trwali w milczeniu, nawet Agnieszka.
- Widzisz, jestem…byłam, od dziecka naznaczona jakby piętnem, ten wypadek rodziców, wiele lat śnił mi się ogromny, gorący ogień i ja w jego centrum, ściskająca brudnego pluszowego misia. Potem babcia, która…czułam to, obarczyła mnie odpowiedzialnością za śmierć matki. Ona nie znosiła mojego ojca i zbyt często mi o tym przypominała, mówiąc, że mam jego charakter. Najgorsze było to, że jak babcia przyjeżdżała do domu dziecka, by mnie odwiedzić, ja się bardzo cieszyłam, którego dnia, poszła porozmawiać z opiekunką naszej grupy, to było przed Bożym Narodzeniem, byłam pewna, że chce mnie zabrać na święta do domu, więc podsłuchiwałam pod drzwiami. Niestety, to co usłyszałam, wcale nie było prośbą o wzięcie mnie na święta. Tam otwarcie usłyszałam babcine obawy i oskarżenia, wtedy, pod tymi drzwiami coś we mnie pękło, wtedy chciałam popełnić samobójstwo, znalazła mnie pani Zosia, kucharka. Gdy leżałam po próbie samobójczej w szpitalu, pierwszy raz poczułam, że babci na mnie trochę zależy, bo przyjeżdżała, nawet kilka razy mnie przytuliła i powiedziała, że ma tylko mnie, nie licząc Kwiryngówny, czyli Agnieszki – dodała Magda celem wyjaśnienia. - Babcia źle reagowała na nazwisko ojca, więc wróciłam do maminego panieńskiego, chciałam, żeby mnie kochała, ja nie miałam nikogo prócz niej. Babcia niby się ucieszyła, że zmieniłam nazwisko, ale nadal traktowała mnie chłodno. Czasem przyjeżdżała z Agnieszką, choć to było już później, jak chodziłam do średniej szkoły, wtedy poczułam jak wiele mi brakuję do ideału. Wtedy babcia już bardzo podupadała na zdrowiu, ale powtarzała mi wciąż, że powinna być taka jak ona – skierowała wzrok na Agę – wiec podporządkowałam się jej. W trzeciej klasie liceum przyjechała do mnie Agnieszka sama, ze swoim chłopakiem i jego kolegą, zaproponowała, żebyśmy poszli na imprezę do jakiś jej znajomych, byłam już pełnoletnia, więc uzyskać zgodę opiekuna w ośrodku nie było trudno. Chłopakiem Agnieszki był Wojtek Jakubczyk, kolegą Krzysztof Szarecki. – Nagle przerwała jęknęła cicho i otuliła się bardziej marynarką Karola – nie, to bez sensu, po co ci to opowiadam, babcia miała rację, wszystko niszczę, czego się dotknę. Lepiej niech już będzie ten koniec, tylko proszę cię – zwróciła się do Agnieszki – zastanów się, czy śmierć Karola, czy komendanta jest niezbędna. Zabijesz policjanta, pamiętaj, to nie Nina, której nikt nie szuka, czy Wojtek, w którego wcielił się Krzysztof, to ci nie ujdzie na sucho.
- Zamknij się – znów w furii wykrzyknęła Agnieszka – czemuś przerwała swoją ckliwą opowieść? Opowieść pod tytułem, jaka jestem nieszczęśliwa – zaczęła ją przedrzeźniać – opowiedz nieszczęśliwa księżniczko jak podle ze mną postąpiłaś rozkochując w sobie Wojtka!
Magda patrzyła na nią poważnym wzrokiem, jak wybucha w niej gniew, jak furia zmienia jej twarz nie do poznania.
- Wybacz, wiesz przecież, że tego nie chciałam, tyle razy o tym rozmawiałyśmy, pamiętasz? To nie tak, przecież wiesz, że Wojtek tylko stanął w mojej obronie, gdy pijany Krzysztof chciał mnie zgwałcić.
- To dlaczego mnie zostawił? Kochał mnie, zapewniał mnie o tym tyle razy, a potem…zerwał ze mną, bo powiedział, że niestety ty jesteś tą, a nie ja! Musiałaś mu wtedy coś powiedzieć! Czemu potem, gdy tu wróciłaś przyjeżdżał?
- Fakt, przyjeżdżał, proponował ślub, powiedział, że chce się mną zaopiekować, że powinna być jak najdalej od Krzysztofa, bo to bardzo zły człowiek. Wiesz, co jeszcze powiedział? Teraz ci to mogę powiedzieć, bo i tak umrę.
- Co?
- Że jesteś z natury złą osobą, pod płaszczykiem czułości i pedanterii, czai się w tobie potwór. On chyba się domyślił, że to ty pomogłaś Ewie zejść z tego świata. Wiesz, że on dopiero potem skojarzył, że tą, którą oskarża Ewa i o tej której ty mu mówiłaś, to ja? Ty już byłaś mężatką, a on wtedy ponowił prośbę, by mógł się mną zaopiekować, powiedziałam, że nie mogę, że kocham Janusza. Wtedy odszedł na zawsze. Znaczy tak pomyślałam.
Potem , później dowiedziałam się, że przeniósł się do naszego szpitala, pojechałam…ale stanęła jak wryta, gdy pielęgniarka pokazała mi doktora Jakubczyka.
- Dlatego musiałam go zabić!
CDN...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 809 odsłon