Wizyta w muzeum, część 1
O destrukcyjnej potędze Łukaszka nieraz przekonała się jego rodzina (ostatnio i to bardzo boleśnie kuzyn kontestator). Niemniej zasięg jego działań ograniczał się zazwyczaj do macierzystego osiedla. Co innego duet z Grubym Maćkiem. O ich wyczynach potrafiło mówić całe miasto, co prawda nie znając prawdziwych sprawców kataklizmów.
Jednak najbardziej niebezpieczny był duet Łukaszek-dziadek. Z racji wakacji byli oni poza kontrolą rodziców Łukaszka, którzy w tym czasie pracowali. Była jeszcze siostra Łukaszka, ale jak to powiedziała babcia: "miła to dziewczyna i ma ładną buzię, ale do zbierania stonki by się nie nadała". Zatem pieczę nad duetem Łukaszek-dziadek powierzono babci.
Lipiec minął bez większych zadym, ale w sierpniu obu panom udało się wywołać awanturę na skalę międzynarodową. Wszystko zaczęło się od tego, że na weekend przyjechała kuzynka z Warszawy. Łukaszek został uprzedzony, że kuzynka i babcia - delikatnie mówiąc - nie przepadają za sobą.
Przyjechała, przywitała, posiedziała chwilę i zapytała neutralnie babcię jaką czyta książkę.
- "Studzianki", codziennie jeden rozdział, który zgadza się z aktualną datą - wyjaśniła babcia.
- Tfu, Przymanowski! - krzyknęła kuzynka i się przeżegnała.
- A jak byłyśmy razem w ZMP to się przecież kochałaś w Janku - wbiła szpilę babcia.
- Nie w Janku! - kuzynka poczerwieniała z irytacji. - W Tomku Czereśniaku!
- Litości... - dziadek zasłonił twarz egzemplarzem "Prawdziwej Ojczyzny".
- O! - ucieszyła się kuzynka. - Ktoś czyta w tym domu prawdziwie polską prasę! A co ty czytasz kawalerze? - zapytała Łukaszka, który akurat przechodził korytarzem. Wezwany stanął przed kuzynką i przeklinając w myślach pech szukał gorączkowo odpowiedzi.
- E... No... Tego co wszyscy... To znaczy... Bajki! - wypalił szczęśliwy.
- Bajki - pokiwała głową kuzynka. - Już ja wiem, at, dzieci to w tym wieku wszystko chłoną, ich umysły są jak gąbka i kształtują się nowe kadry...
- Lenin! - odezwała się babcia zza książki. Kuzynka zamilkła na chwilę, zła, po czym kontynuowała:
- Już cię trzeba w tym wieku uświadamiać politycznie, ja w twoim wieku...
- ...wstąpiłam do partii...
Znów zapadło złowrogie milczenie. Łukaszek miał wielką ochotę uciec.
- Dzieci w twoim wieku nosiły granaty w chlebakach! - walnęła z grubej rury kuzynka.
- Jakie dzieci? - zdenerwował się dziadek.
- Co to jest chlebak? - zapytał Łukaszek.
Kuzynka wyjaśniła, że chodziło jej o małych powstańców warszawskich.
- Uczciliście chyba godzinę siedemnastą pierwszego sierpnia? Zawyły syreny? - pytała groźnie kuzynka.
- Co mieliśmy uczcić, zbiorowe samobójstwo młodzieży i zagładę miasta z powodu fanaberii londyńczyków? - powiedziała babcia i pobiła się z kuzynką.
- Ty bolszewio! - piszczała kuzynka usiłując chwycić babcię za włosy. - Staliście na drugim brzegu z karabinem u nogi!
- No no no! - hamowała ją babcia. - Nie mów tak, bo mnie tam nie było! I nie wyzywaj mnie od bolszewii, bo bardzo dobrze pamiętam z kim chodziłam na miasto pierwszego maja i dwudziestego drugiego lipca!
Dziadek delikatnie dał do zrozumienia (i to wbrew swoim przekonaniom, ale czego się nie robi, żeby uspokoić kobietę...), że to sprawa z przeszłości i nie trzeba się tak gorączkować.
- No jak to?! - wykrzyknęła kuzynka i poinformowała zgromadzonych, że przecież dzięki powstańcom warszawskim mamy Solidarność, wolność (no, powiedzmy quasi-wolność...), że to im zawdzięczamy Polskę i niepodległość... Oni nam... My z nich... Krew, kość... Cześć pamięci...
- Czesi i Słowacy nie popełnili takiego szaleństwa i też mieli niepodległość... Oczywiście w ramach układu - powiedziała babcia i znów musiała się bronić przed kuzynką.
Dziadek i Łukaszek spojrzeli na siebie i bezradnie wzruszyli ramionami. Kuzynka trochę się uspokoiła, usiadła i wyjaśniła, że przyjechała zobaczyć filię Muzeum Powstania Warszawskiego.
- Że co? - zdumiał się dziadek, ale zanim kuzynka zdążyła się znowu zdenerwować przypomniał sobie, że rzeczywiście coś nowego otworzyli. Tylko, że to się nazywało MPP...
- MTP? Międzynarodowe Targi Poznańskie? - nie zrozumiała babcia.
- Jakie Targi, kobieto! Nie, MPP...
- Może Muzeum Powstania Polskiego? - zastanawiała się kuzynka, ale machnęła zaraz ręką - Nieważne. Mam nadzieję, że przejdziecie się tam ze mną.
- Tak - powiedział poczuwając się do obowiązków gospodarza dziadek.
- Nie - powiedział Łukaszek, który prawdę powiedziawszy bał się trochę kuzynki. Ale spojrzał na dziadka, zrozumiał i poprawił. - Nie ma sprawy. Tak.
- Miałam was pilnować - przypomniała babcia i powiedziała, że też idzie. Kuzynce nie bardzo się to podobało, więc zaproponowała, że ona pójdzie już teraz obejrzeć miasto, a spotkają się...
- Powiedzmy: pod pomnikiem Piłsudskiego! - zaproponowała kuzynka. Dziadek poinformował ją, że w Poznaniu nie ma pomnika Piłsudskiego.
- Jak to? Naczelnika Państwa? - oburzyła się kuzynka.
- A zrobił on cokolwiek dobrego dla Wielkopolski? Jego interesowały kresy, dla niego Poznań to były Niemcy - zaczął dziadek ale przerwał mu Łukaszek pytając kto to był Piłsudski.
- Faszysta - powiedziała babcia z błyskiem w oku.
- Mąż stanu - odparła kuzynka w uniesieniu.
- Nic nie rozumiem - poskarżył się Łukaszek.
- Nie ty jeden, chłopie, nie ty jeden... - westchnął dziadek.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5763 odsłony