Piąta rocznica katastrofy

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Dochodziła północ. Wszyscy Hiobowscy już spali, jedynie dziadek Łukaszka siedział przed telewizorem. Czekał na godzinę dwunastą i z nudów oglądał jakiś program publicystyczny. Prowadzący rozmawiał z zaproszonymi gośćmi o polskich prezydentach.
- Nie no, bez wątpienia najgorszym prezydentem był Kach-Leczyński - uznali jednogłośnie goście w studio. I przytoczyli mnóstwo argumentów. Że miał starą komórkę, że dzwonił ciągle do brata, że był niski, że się wpychał, że siorbał, że źle buty wiązał, że języka nie znał, że się na niczym nie znał, że z niczym sobie nie radził, że w ogóle tylko wadził, że był zajadły w nienawiści, że pił, że cham, no i że był politycznie jednostronny.
Dziadek Łukaszka wykrzywił wargi w geście zniesmaczenia i spojrzał na zegarek. Za minutę dwunasta. Wstał z fotela i wziął stojącą koło szafy flagę. Polską, z czarną wstęgą. Wyszedł na balkon i zatknął flagę w specjalnym uchwycie.
Kiedy wrócił do pokoju i zerknął na ekran, to aż się zatrzymał. Studio wyglądało zupełnie inaczej. Co prawda i prowadzący i goście byli ci sami, ale wystrój zmienił się kompletnie. Jaskrawe barwy zastąpiła stonowana szarość, logo zrobiło się czarne, a z głośników odbiornika sączyła się cicho muzyka klasyczna.
- Dziś, bo północ już minęła, jest rocznica strasznej, ogromnej, tragicznej katastrofy pod Smoleńskiem - powiedział uroczystym głosem dziennikarz. - Jak nasi goście to przeżywają?
I goście powiedzieli, że tak, że straszna tragedia. Że zawsze cenili Pana Prezydenta, i jako człowieka, i jako polityka, że łączą się w bólu, że rozumieją, że szanują, że czczą pamięć. Że ta katastrofa poza tym dużo zmieniła w polskiej polityce, wojsku. Znalazły się pieniądze na remont i modernizację wszystkich rządowych samolotów. Dziadek Łukaszka wykrzywił wargi w geście zniesmaczenia, wyłączył telewizor i poszedł spać.
Od rana, w piątą rocznicę katastrofy, puchły serwisy informacyjne. Wszystkie telewizje ruszyły w teren, dziennikarze publikowali w internecie jedną notkę za drugą. W stolicy i w wielu miejscowościach zorganizowano uroczystości żałobne, połączone z rocznicą Zbrodni Katyńskiej i śmierci Jana Pawła II. Oprócz tego ludzie gromadzili się w wielu miejscach aby oddać pamięć zmarłym. Między innymi na jednym ze stołecznych placów. Była tam i telewizja.
- Piąta rocznica strasznej katastrofy - mówił do kamery reporter. - Wszyscy znamy, pamiętamy nazwiska osób, które podróżowały tym samolotem. Para prezydencka. Prezydent na uchodźstwie. Marszałkowie, posłowie, senatorowie, prezesi. Księża. Dostojni gości. Urzędnicy. Kombatanci. Oficerowie wojska. Funkcjonariusze BOR. Wszyscy zginęli, wszystkich będziemy pamiętać!
Dziennikarz w podnieceniu krążył po placu i wyłapywał coraz to nowych rozmówców. Wreszcie zauważył grupkę zasmuconych ludzi stojących pod ścianą jednego z budynków i dziarsko podążył w ich stronę.
- Straszna była ta katastrofa pięć lat temu, prawda? - zapytał reporter.
- Straszna - przyznali zasmuceni ludzie. - Dla nas dodatkowo, bo straciliśmy bliskich...
- Ooo!!! A kto to był? Para prezydencka? Poseł, senator, prezes? Ktoś z gości? Funkcjonariuszy?
- Nie, jesteśmy rodzinami załogi samolotu...
- Aaaaa... - rzekł z namysłem dziennikarz i zakolebał mikrofonem. - To załoga też leciała?

Brak głosów