Wiara w informację
Ksiądz na religii zadał proste pytanie.
- W co można wierzyć?
- W Boga! - wyrwała się dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Pytałem "co" a nie "kto" - przypomniał ksiądz. - W co można wierzyć?
- W poprawę zdrowia - po długim namyśle wystękał okularnik z trzeciej ławki.
- No to macie zadanie domowe. Na następną lekcję przygotujcie coś na temat.
Kiedy wracali ze szkoły Gruby Maciek stwierdził, że zadanie domowe jest proste i trudne zarazem.
- Bo jest dużo rzeczy, ale które są te właściwe? - snuł wywody przed Łukaszkiem. - Można wierzyć w pieniądze, w przyjaźń albo w to, że się jeszcze strzeli bramkę na minutę przed końcem meczu.
- Taaak... - poskrobał się po głowie Łukaszek. - Ciężka sprawa. Popytam w domu.
I tak zrobił. Hiobowscy po usłyszeniu pytania na moment zamarli, a pierwsza ocknęła się mama Łukaszka.
- Wierzyć trzeba w informację! - zakrzyknęła z uczuciem. - Ale nie w każdą, oczywiście. Jest jej bardzo dużo i w większości są to śmieci, szum. Lecz odpowiednio wyselekcjonowana przez autorytety czy sprawnych redaktorów tworzy nasz obraz świata. Musimy wierzyć, że oni robią to odpowiednio i odpowiednio kształtują nasze widzenie rzeczywistości... - tu mama przerwała i kazała dziadkowi wyjść, za to, że śmiał się i krzyczał "ketman, ketman".
- Wybacz, moja droga - powiedziała babcia Łukaszka. - Ale przecież to samo wydarzenie jest opisywane różnie w róźnych mediach...
- Trzeba wybrać! Trzeba wierzyć! - mama przycisnęła do piersi najnowszy numer "Wiodącego Tytułu Prasowego".
- O właśnie - tata pokazał na pierwszej stronie gazety artykuł zatytułowany "Rozsądny polityk odszedł z tej wstrętnej partii". - Jeszcze miesiąc temu pisali o tym polityku, że jest głupi i wstrętny a dziś już jest rozsądny.
- Bo odszedł - wytłumaczyła mu mama. - A poza tym co tu jest nieprawdą? Odszedł? Odszedł. Tamta partia jest wstrętna? Jest.
- Jest - przytaknęła babcia.
- Nie jest - zaprzeczył tata.
- Zdecydujcie się - poprosił Łukaszek.
- Ja w każdym razie wierzę w informację. Oczywiście odpowiednią informację - zastrzegła się mama. - Może tobie, Łukasz, łatwiej będzie z telewizją. Obraz, wyobraźnia, tak dalej.
Włączyła telewizor. Akurat leciały wiadomości.
- ... dzięki staraniom naszego rządu udało się zagwarantować, że Polacy bez przeszkód będą mogli porozumiewać się po polsku na terenie całego kraju - rzekł z emfazą spiker. - Właśnie podpisano stosowne regulacje prawne i w każdym urzędzie będzie można bez przeszkód kontaktować się z urzędnikiem po polsku.
- Widzicie?! Widzicie?! - krzyczała mama Łukaszka. - Czy to może być kłamstwo?! Musimy wierzyć w tą informację! Dokumenty podpisano? Podpisano! Będzie lepiej?! Będzie! Nie wiem tylko gdzie. Ktoś wie, w jakim to kraju?
- Nie - pokręcili głowami Hiobowscy i zaczęli typować: Niemcy (dziadek), Białoruś (babcia), Wielka Brytania (tata), Francja (mama), Dublin (siostra Łukaszka).
- Dublin to nie kraj, to miasto - załamali się Hiobowscy.
- Dublin to kraj, bo moja koleżanka była w Dublinie - upierała się siostra Łukaszka. Dalszej kłótni zapobiegł spiker wiadomości, który poprawił kartki na stole i oznajmił:
- A teraz przechodzimy do wiadomości z zagranicy...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 827 odsłon