Walka czempiona boksu
Czempion boksu powraca jeszcze raz! - krzyczały tytuły wszystkich gazet. No, może prawie wszystkich. Na głównej stronie "To, Co Jest" było zdjęcie premiera i prezydenta z podpisem "Boże, oni znów się kłócą! A w tym czasie w Krakowie umarło dziecko!! Wszyscy umrą!!!".
Czempion w latach młodości był prawdziwym czempionem, ale potem jakoś mu się kariera nie ułożyła i czempionem szybko być przestał. Jednak ze względu na to, ze w naszym kraju był zawsze niedostatek czempionów, pamięć o naszym czempionie była zawsze żywa. Tym bardziej, że co pewien czas pojawiały się informacje o powrocie, rosło zainteresowanie medialne, społeczne, no i czempion powracał. Na krótko. Na bardzo krótko. Każda z walk powrotnych czempiona kończyła się przed czasem jakąś spektakularną kompromitacją. A to zaspał. A to przypomniał podczas pierwszej rundy, sobie, że zostawił rosół na gazie. A to dostał reakcji alergicznej na wkładkę plastikową na zęby.
- Tym razem wszystko będzie dobrze - ekscytował się tata przed kolejną powrotną walką czempiona.
- Znowu wyjdzie nie tak - sprzeciwiał się dziadek i tak kłócili się zażarcie.
- Już mi ten boks wychodzi uszami - poskarżyła się mama.
- Już niedługo, dziś w nocy będzie ta walka i będziemy mieć to z głowy - pocieszyła ją babcia.
Łukaszek nie wykazywał żadnego zainteresowania walką. Dopiero wieczorem, kiedy miał się kłaść się spać oświadczył, że on też chce oglądać. Mama i babcia podejrzewały, że bardziej interesuje go siedzenie w nocy niż sama walka, ale machnęły na to ręką.
Zaczęła się gala boksu. Przed telewizorem zasiedli tata, dziadek i Łukaszek.
Najpierw były reklamy.
Potem studio sport.
Potem znów reklamy.
Łukaszek zaczął ziewać a potem poleciał po odtwarzacz mp3 i wetknął słuchawki w uszy.
Potem była walka jakiegoś pretendenta,
Potem reklamy.
Potem studio sport.
Potem Łukaszek zasnął i tata z dziadkiem zanieśli go do pokoju. Niestety, po przekroczeniu progu dziadkowi strzyknęło coś w kręgosłupie. Zostawili więc śpiącego Łukaszka na środku dywanu i tata pomógł dziadkowi wrócić przed telewizor. Nie śpieszyli się. Jeszcze leciały reklamy.
Po nich było studio sport.
I wreszcie zaczęła się walka wieczoru. Najpierw przeszedł wśród tłumów aktualny mistrz wzbudzając aplauz i wszedł na ring. Potem przeszedł nasz czempion. Wszedł na ring i jakoś tak stanął nieruchomo, tworząc intrygujący kontrast w stosunku do chodzącego ringu mistrza.
Tata i dziadek zwietrzyli sensację i zamarli.
Trener czempiona podszedł do sędziego i coś powiedział. Sędzia wysłuchał go w skupieniu po czym podniósł w górę rękę aktualnego mistrza. Czempion nadal stał bez ruchu.
- Co? Walkower? - nie dowierzał dziadek.
- Tyle godzin czekania w... - załamał się tata.
- Ale co się stało?
Transmisja przeniosła się do studia sport. Wszyscy byli przygnębieni, wiedzieli już co się stało.
- Ale skąd ten walkower? - pytał prowadzący.
Jeden z ekspertów wyjaśnił:
- Czempion doznał kontuzji...
- Ale jak??? - dopytywał się prowadzący. - Jakim cudem???
- Przechodząc pomiędzy linami... Źle się nachylił... I naciągnął...
- Ale co???
- Mięsień zwieracza...
- Co to jest mięsień zwieracza? - rozległo się z głębi pokoju. Tata i dziadek obrócili się - tata szybko, a dziadek na tyle szybko, na ile pozwalał mu bolący kręgosłup. Za nimi stał Łukaszek.
- Przecież ty zasnąłeś! - zdziwił się tata.
- Ale się obudziłem - odparł Łukaszek. - I co z tą walką? Już przegrał? Co to jest zwieracz? Mięsień? A gdzie?
- Przy ręce - powiedział tata.
- Przy nodze - powiedział w tej samej chwili dziadek i obaj spojrzeli na siebie zakłopotani.
- Pokażcie - zaproponował Łukaszek.
- Wynocha spać! - krzyknął tata.
Łukaszek obrażony wyszedł.
- No bo jak mu coś takiego wytłumaczyć... Zwieracz... - usprawiedliwiał się tata.
- Rozumiem. Ja tobie nie tłumaczyłem, a wiesz - rzekł dziadek. - A... wiesz co to jest, prawda?
- No, wiem!
- Tak tylko pytam...
- Nie no, spoko.
- No, to dobrze.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1045 odsłon
Komentarze
"Mięsień zwieracza" -
24 Października, 2009 - 10:28
"Mięsień zwieracza" - hehehe
Przypomina mi to, jak znajomy w czasie walki Gołoty poszedł po piwo, a jak wrócił, to było już po.
Doktorze
25 Października, 2009 - 20:15
a to była ta walka, gdzie się nawet 20 sekund nie utrzymał?
Pamiętam, że potem mówili: "Jaka nowa jednostka czasu? Jedna gołota".
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
@Kirker
25 Października, 2009 - 20:35
[quote=Kirker]a to była ta walka, gdzie się nawet 20 sekund nie utrzymał?
Pamiętam, że potem mówili: "Jaka nowa jednostka czasu? Jedna gołota".[/quote]
Tak, to była ta.
"Nasze nagrywarki przegrywają szybciej niż Gołota"