Szachy białe i czerwone
To dziadek Łukaszka rzucił hasło "Szachy".
- Próbowałem w to grać - skrzywił się Łukaszek. - Efekty fajne, ale w sumie nudne.
- Efekty??? - osłupiał dziadek.
Okazało się, że Łukaszkowi chodziło o grę komputerową "Massacre Chess", w której to zbijaniu pionków i figur towarzyszyły nad wyraz efektowne animacje.
- Giermek siecze mieczem i obcina łeb, biskup rzuca klątwę, królowa razi laserem... - wyliczał Łukaszek. Dziadkowi zrobiło się słabo.
- Nie na tym polegają szachy - westchnął tata. - Ustawia się na szachownicy...
- Wiem, grałam - wtrąciła siostra Łukaszka powodując tym samym panikę wśród reszty rodziny.
- Ty??? W szachy??? - nie mogła uwierzyć mama Łukaszka.
- Spokojnie, mówi, że grała, a nie, że wygrała - mitygowała babcia Łukaszka. - Grać może każdy.
- To na pewno były szachy? - powątpiewał Łukaszek. - Wiesz, szachownica, na niej się ustawia pionki białe i czarne...
- No, no, no, właśnie! - potwierdziła siostra. - I te białe to były kieliszki z wódką, a czarne to była whisky.
- Szachy alkoholowe - rzekł dziadek z przekąsem.
- Polska tradycja - zażartował tata.
- Od kiedy to whisky jest polską tradycją? - oburzyła się babcia.
- Proszę bardzo! - krzyknęła mama Łukaszka pukając palcem w program telewizyjny. - Właśnie w Najlepszej Telewizji trwa rozgrywka szachowa!
- Teraz? - zdziwił się tata Łukaszka patrząc na zegar. - Przecież oni teraz zawsze nadają ten swój program propagan...
- Publicystyczny - przerwała mu ze złością mama. - Tak, grają tam dziś w szachy. Zobaczcie zresztą sami...
Włączyła telewizor. Na ekranie pojawiło się studio telewizyjne opatrzone napisem "Turniej szachowy polityków o reformę służby zdrowia". Na środku, przy stoliku, siedział sędzia i dwoje graczy. Białymi grała reprezentująca rząd Kowa-Epacz, a czerwonymi reprezentujący opozycję Artosz-Barłukowicz.
- Szachy białoczerwone? - zdumiali się Hiobowscy.
- Ha! - triumfował Artosz-Barłukowicz. - Ha ha! Leżycie i kwiczycie!
- Jak pan może - odparła oburzona Kowa-Epacz. - Przecież rząd reprezentuje społeczeństwo! Ktoś, kto pragnie porażki rządu, pragnie tym samym porażki Polski!
- Proszę bez takich...! Wasza sytuacja jest katastrofalna! Nie macie żadnej liczącej się figury, tylko parę pionków!
- Nasze pionki są lepsze od waszych figur, o! - Kowa-Epacz nachyliła się nad szachownicą. - Uwaga! Robię gambit! Tym oto pionkiem biję trzy wasze wieże i czterech gońców...
- Tak nie wolno! - zaperzył się Artosz-Barłukowicz.
- A mieć trzy wieże to wolno?
- To jest oszustwo! To jest świństwo! Tak nie wolno! Powiększa pani tylko chaos i komplikuje sytuację! Nie pani pierwsza gra białymi, ale miała pani wreszcie coś z tym zrobić! - krzyczał Artosz-Barłukowicz, a publiczność w studiu dzielnie mu kibicowała ku zgorszeniu prowadzącego program.
- Przekopaliśmy szachownicę na metr wgłąb... - bąknęła niepewnie Kowa-Epacz. Siedzący w cieniu za nią polityk jęknął, a potem wstał, podszedł do Artosza-Barłukowicza i powiedział.
- Świetnie pan gra. A może byśmy tak...
I w tym momencie poleciały reklamy. Kiedy skończyły się czternaście minut później, Hiobowscy znów ujrzeli wnętrze studia. I zauważyli, że coś się zmieniło. Układ figur na planszy pozostał bez zmian. Za to Artosz-Barłukowicz siedział po stronie rządowej i grał białymi.
- Jak to??? - zawołał tata Łukaszka. - Przecież on grał po stronie opozycji!
- Zmądrzał - oświadczyła mama Łukaszka. - Zawsze wiedziałam, że bije w nim serce prawdziwego Europejczyka!
- W piłce nożnej też tak jest, to się nazywa transfer - tłumaczył Łukaszek swojej siostrze.
Poprzednie miejsce Artosza-Barłukowicza, za czerwonymi szachami, zajął kolejny polityk opozycji. Natomiast Kowa-Epacz zasiadła na miejscu sędziego.
- Wznawiam mecz! - oznajmiła zadowolona.
- Tym oto pionkiem biję trzy wasze wieże i czterech gońców... - zaczął z zapałem Artosz-Barłukowicz.
- Jak to??? - zdumiał się przedstawiciel opozycji. - To jest oszustwo! To jest świństwo! Tak nie wolno!
- Proszę nie dramatyzować!
- Przecież będąc na moim miejscu krytykował pan ten ruch!
- Wtedy, tak. Ale teraz, będąc w rządzie, spoczywa na mnie odpowiedzialność! Takiego ruchu wymaga sytuacja!
- Widzę, jest u was katastrofalna.
- Wcale że nie!
- Wcale że tak!
- Sytuacja jest dobra - upierał się Artosz-Barłukowicz. - Może trochę zabagniona przez poprzednich graczy...
Kowa-Epacz rzuciła mu szybkie spojrzenie z miejsca sędziego i chrząknęła znacząco.
- Jeśli jest taka dobra, to czemu takie bandyckie łamanie reguł?! - denerwował się gracz opozycyjny.
- Zaraz tam bandyckie. Zaraz tam łamanie. Czym się taka reguła różni technicznie od innych reguł? Niczym. Reguł nie wolno łamać, trzeba się ich trzymać. Ale trzeba je też dostosowywać do potrzeb społecznych. Bo my nie gramy dla siebie. Gramy przecież dla społeczeństwa!
Społeczeństwo jednak nie było do końca zadowolone i dało temu wyraz werbalnie.
- Proszę państwa! - zawołał Artosz-Barłukowicz. - Ja rozumiem strach zawodnika. W końcu to on gra. Ale nigdy nie zrozumiem strachu publiczności!
- Czemu mają służyć te ruchy? - pytał zawodnik opozycji. - Przecież nie waszemu polepszeniu. Nie macie żadnej liczącej się figury, tylko parę pionków!
- Nasze pionki są lepsze od waszych figur, o! - Artosz-Barłukowicz dumnie uniósł głowę. - Cel mamy prosty, ale ambitny. Wreszcie opanujemy bałagan na planszy! Będzie jasno i przejrzyście, jak na innych szachownicach!
- Akurat! Ja w proteście przeciwko takiej szachowej partyzantce będę myślał w nieskończoność nad każdym ruchem!
- Proszę pana, grałem już nie raz w szachy i wiem, że nie można się namyślać nad ruchem w nieskończoność! - triumfował Artosz-Barłukowicz.
- Nigdy wam się nie uda! - zasyczał gracz opozycji. - Spowodujecie chaos, ludzie będą umierać, będą kolejki...
- No wie pan?! - oburzył się Artosz-Barłukowicz. - Ktoś, kto pragnie porażki rządu, pragnie tym samym porażki Polski!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 962 odsłony