Test o odcinaniu nogi
Jednym z końcowych akordów wieńczących rok szkolny był ostatni z niezliczonej testów przeprowadzanych przez panią pedagog.
- Nareszcie - odetchnęli wszyscy, a najgłośniej wychowawczyni czwartej a, młoda pani od polskiego. Pani pedagog niezrażona chłodnym przyjęciem rozdała kartki i poprosiła o jak najszybsze wypełnienie ankiety.
- To jest jakieś chore! - wykrzyknęła wstrząśnięta dziewczynka. która zawsze odzywała się jako pierwsza i upuściła swój arkusz. Podniosła go młoda pani od polskiego i przeczytała:
- Czy odciąłbyś sobie nogę?
- To oczywiście sytuacja teoretyczna - pośpieszyła z zapewnieniem pani pedagog.
- Co to znaczy teoretyczna? - zapytał Gruby Maciek.
- Znaczy, że nieprawdziwa - wyjaśnił mu Łukaszek.
- Nieprawda! - oburzyła się pani pedagog. - To oznacza, że takiej sytuacji jeszcze nie ma, ale może się zdarzyć. I pytam was, co byście zrobili gdyby się to zdarzyło.
- A co się zdarzyło?
- E... M... No więc, wyobraźmy sobie, że siedzicie w jakimś pokoju przy stole. I lubicie tak siadać, że oplatacie nogę wokół nogi stołu.
- Ja tak nie siadam - wyrwał się Gruby Maciek.
- Ale przykładowo! I oplatacie tą nogę wokół nogi. I siedzicie sobie. A tu nagle wybucha pożar!
- Uciekamy! - wykrzyknął okularnik z trzeciej ławki pilnie śledzący opowieść pani pedagog.
- No właśnie... - pokiwała głową pani pedagog. - Ale ta wasza noga nie chce się odplątać.
- Czemu? - zapytał Łukaszek.
- Może się zdarzyć taka sytuacja - upierała się pani pedagog. Łukaszek siadł przy swojej ławce i zaczął zawijać swoją nogę wokół nogi ławki.
- Mogę bez problemu ją odwinąć...
- Hiobowski, nie denerwuj mnie!!
- Ale dlaczego? Pani byłoby jeszcze łatwiej, bo ma pani grube udo...
- Hiobowski!!! - eksplodowała pani pedagog. Młoda pani od polskiego chichotała ukradkiem w rękaw. Nie przypadkiem czwarta a miała opinię najgorszej klasy w całej szkole.
- To nieprawda! - ujął się za panią pedagog zakochany w niej platonicznie okularnik.
- A zatem mamy mogę oplecioną wokół nogi od stołu - kontynuowała pani pedagog. - I wybucha pożar. Co robimy?
- Wołamy kogoś na pomoc - poddała pomysł dziewczynka.
- Ale nikogo nie ma. Za to leży piłka do metalu.
- To jest śmieszne - Łukaszek buntowniczym ruchem skrzyżował ręce na piersi.
- Hiobowski, ja się ciebie nie pytam czy to jest śmieszne, czy nie. Ja się ciebie pytam czy w takiej sytuacji odciąłbyś sobie nogę?
- Przecież to sytuacja to jest jakaś dziwna ustawka. Nie ma czegoś takiego. Zdążyłbym odwinąć nogę, wyjść, zawołać kogoś, albo zadzwonić po pomoc.
- Ale w tej konkretne sytuacji??? Co byś zrobił??? - nalegała pani pedagog.
- Odciąłbym tą nogę.
- No! - westchnęła z satysfakcją pani pedagog. - To napisz tą odpowiedź.
Łukaszek przyjrzał się uważnie kartce.
- Tu nie ma nic o zawijaniu nogi, pożarze i tak dalej.
- Ale ty o tym wiesz i ja o tym wiem. No podpisz.
- Mam wrażenie, że ktoś mnie chce wydymać! - poskarżył się Łukaszek i dostał naganę za wulgarne słownictwo. Po czym wziął i podpisał tą kartkę. Pani pedagog oddarła z niej drobny fragment, przepisała odpowiedź a potem pozbierała pozostałe kartki.
- Wie pani, czy te pytanie nie są zbyt drastyczne? - zapytała panią pedagog młoda pani od polskiego, kiedy lekcja już dobiegał końca.
- Czym się pani przejmuje - wzruszyła ramionami pani pedagog. - To są takie małe głupki, które jeszcze nie potrafią myśleć...
Łukaszek wrócił do domu trzymając w ręce kartkę z wynikiem testu. Ciągle miał wrażenie, że go oszukano.
- Coś ty taki jakiś taki nie taki? - zagadnęła go przy drzwiach babcia i zgrabnym ruchem wydarła mu kartkę z dłoni. - Co???! Sam byś sobie obciął nogę???! Co to jest???!
- To był taki test - rzekł ponuro Łukaszek. - Pani nas pytała e... Co byśmy zrobili gdyby... E... Odbudowywano stolicę i... E... Zaklinowała mi się noga i nie zdążono by na czas... To napisałem, że nogę bym sobie obciął...
- Nic takiego tu nie pisze.
- Bo to tak tererotycznie.
- Co za piękna postawa! - wzruszyła się babcia, sięgnęła po torebkę i dała wnukowi pięć euro. - Pamiętam jak sama kiedyś... Po wojnie... Odbudowywałam stolicę... Byłam w niejednej trójce murarskiej...
- I niejedna trójka murarska była w tobie... - wtrącił się dziadek, który pojawił się znienacka. Babcia obraziła się i poszła do siebie, a dziadek zgrabnym rucham wydarł kartkę z dłoni Łukaszka. - Co???! Obciąłbyś sam sobie nogę???! Co to ma znaczyć???!
- Pani nas pytała co byśmy zrobili dla ojczyzny - wyjaśnił Łukaszek.
- Tu niczego takiego nie piszą!
- Bo to tak tyrytycznie.
- Pięknie! Rośnie nam nowy patriota! Masz tu pięć euro...
Następnie Łukaszek wpadł na mamę.
- Obciąć sobie nogę???! Łukasz, o co tu chodzi???!
- To dla gejów i murzy... afroamerykanów.
- Tu nic o tym nie ma!
- Bo to tak tertorycznie.
- Bardzo się cieszę, że mam syna, który jest gotów poświęcić własne członki dla tolerancji! Masz tu pięć euro!
A czwarty w kolejce był tata Łukaszka.
- Łukasz, czy to jest jakiś dowcip???! Obciąć sobie samemu nogę???!
- Pani pytała, co bym zrobił, gdybym miał chorą nogę i mógł umrzeć.
- Tu nie ma niczego takiego napisanego.
- Bo to tak torotyrcznie.
- No tak. To logiczne. Cieszy mnie, że chociaż ty w tym domu potrafisz myśleć. Oczywiście oprócz mnie. Masz tu pięć euro...
Łukaszek poszedł do swojego pokoju, powolutku powykładał na biurko bilon z kieszeni. Następnie wyjął kartkę z odpowiedzią testową, podarł ją dokładnie na strzępki i cisnął do kosza.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1606 odsłon