Marzanna i ludzie-trawy

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny - poinformował wszystkich okularnik z trzeciej ławki przed rozpoczęciem lekcji.
- To co? Wiejemy z budy? - zaproponował Gruby Maciek.
- Jasne! - poparł z entuzjazmem Łukaszek. - Wagary to tradycja, a mój dziadek zawsze mi przypomina, że tradycja jest najważniejsza!
Ale nikt inny z klasy nie chciał się przyłączyć do tej inicjatywy i liczba wagarowiczów ostatecznie zamknęła się na trójce.
Skradali się do wyjścia, gdy nagle usłyszeli za sobą głos:
- A wy dokąd?
Obejrzeli się wystraszeni. Za nimi stała ich wychowawczyni, młoda pani od polskiego.
- No mów - Gruby Maciek rzucił w stronę okularnika.
- To nie ja - zaczął standardowo okularnik i na wszelki wypadek schował się za Łukaszka.
Łukaszek zaczął coś bąkać o tradycji, wiośnie...
- Wagary, tak? - westchnęła młoda pani. - Niepotrzebnie się tak pospieszyliście. Zaczekajcie na resztę klasy.
- Po co? - spytał osłupiały Gruby Maciek.
- Bo cała klasa idzie.
- Na wagary???
- Tak.
- A pani???
- Ja też idę.
- Na wagary???
- Nie, na plażę! - zirytowała się w końcu polonistka. - Jasne, że na wagary!
Okularnik wtrącił nieśmiało, że przecież wagary są nielegalne, więc obecność nauczyciela na wagarach jest co najmniej problematyczna.
- Kto ci powiedział, że wagary są nielegalne? - spytała polonistka. - Unia przegłosowała, że w ramach swobody i tolerancji, wagary od tego roku są legalne. Idziemy zatem razem nad rzekę rzucić Marzannę do wody.
- Legalnie to jakoś tak... Nie tak... - próbował bronić się jeszcze Łukaszek, ale został wchłonięty przez resztę klasy i chcąc nie chcąc musiał maszerować z innymi.
Poszli zatem nad rzekę. weszli na most. Młoda pani od polskiego wyjęła zakupiony w markecie za klasowe pieniądze zestaw "Marzanna europejska". Rozciągnęła teleskopowy, w pełni biodegradowalny kijek, do którego był przymocowany wiecheć słomy ozdobiony wstążkami. I wtedy pojawił się problem.
- Kto ma zapałki? - spytała z poczuciem beznadziei młoda pani od polskiego, no bo skąd sześcioklasiści mogliby mieć przy sobie takie utensylia.
- Ja mam! - odezwał się z tyłu głos. Za nimi stało dwóch gimnazjalistów z niezapalonymi papierosami w ustach.
- O matko!! - załamała się polonistka. - Dzieci, wy palicie?!!
- Będzie mandacik! - rozległo się obok nich i pomiędzy uczniów wmieszał się patrol policyjny.
- Ale będzie akcja! - rozradowany okularnik plasnął pięścią o dłoń.
Żadnej akcji nie było.
- Nie dostaną nawet upomnienia? Nie odbierzecie im tych papierosów??? - pytała osłupiała młoda pani od polskiego.
- Spróbujcie! Nom spróbujcie! - zaczepiał funkcjonariuszy jeden z gimnazjalistów.
- To nie są zwykłe papierosy, wtedy byśmy im je odebrali - wyjaśnił ze smutkiem pierwszy policjant. - To są w pełni legalne miękkie narkotyki. Czyli marihuana. Echhh... Do widzenia.
- Poszli - drugi gimnazjalista otwarł usta ze zdumienia, a wiatr porwał mu papierosa.
- Myślałem, że się będą z nami chociaż trochę kłócić - drugi zapalił zapałkę w kąciku dłoni i odpalił papierosa. - Bez sensu to wszystko...
Młoda pani od polskiego pożyczyła prędko zapałki, podpaliła Marzannę i cisnęła ją do wody. Tradycyjnie, jak co roku musiała powstrzymać Łukaszka i Grubego Maćka przed ciśnięciem śladem Marzanny okularnika.
- Wiecie co? Zejdźmy lepiej na brzeg i zobaczmy jak płynie - zaproponowała. Zeszli z mostu i zaczęli przebijać się przez chaszcze i badyle w kierunku brzegu. Ich śladem szło dwóch gimnazjalistów najaranych jednym skrętem.
- Widzę... Trawy... Ludzie-trawy... Gną się na wietrze i miljony ich... - bełkotał pierwszy.
- Jezdem bogiem, mogę chodzić po wodzie... - mamrotał drugi.
- Ignorujcie ich - zaapelowała polonistka do swoich podopiecznych.
- Proszę pani, ale ja też widzę ludzi-trawy - odpowiedziała grzecznie dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Zaczadzili cię tym dymem! - zawołała zatroskana młoda pani i chciała dodać coś jeszcze, ale jej dech uwiązł w przeponie. Albowiem i ona ujrzała ludzi-trawy. Spomiędzy chaszczy i badyli wstawały ludzkie kształty, całe przyobleczone w łąkostan. Nie była to halucynacja, bowiem zjawy otoczyły szybko gimnazjalistów...
- Niezły był ten skręt! - zawołał jeden z gimnazjalistów i już po chwili leżał na betonie nabrzeża. Drugi gimnazjalista został powalony kawałek dalej, a ludzie-trawy zanurzyli mu głowę w wodzie i podtapiali go systematycznie.
- Co tu się dzieje? - z zarośli wyłonił się spotkany uprzednio na moście patrol policji.
- Policja! Brygada antyterrorystyczna - szczeknęła najbliższa postać, odchyliła wiecheć trawy i błysnęła odznaką. - Właśnie zatrzymaliśmy bardzo groźnego gangstera!
- O - zdumiał się łagodnie drugi policjant. - A który to z tej dwójki gimnazjalistów?
Zapadła konsternacja.
- To... Nie jest piąte piętro bloku w centrum miasta? - spytał drugi antyterrorysta przebrany za wierzbę płaczącą.
- Na raczej nie - pierwszy policjant rozejrzał się po nadrzecznej łące.
- Który dureń robił rozpoznanie?! - zagrzmiała z irytacją wierzba płacząca.
- Tak mi dozorca powiedział! Jak babcię kocham! - zaklinał się przepełniony butelkami kosz na śmieci.
- Panowie, róbcie coś! Ratujcie ich! - młoda pani od polskiego wskazała nieprzytomnych gimnazjalistów leżących na nabrzeżu. Jeden nadal miał głowę częściowo w wodzie. - Przecież oni się utopią!
- Mają prawo - rzekł z godnością drugi policjant. - Teraz jest swoboda, tolerancja i wolno robić co się chce. Nawet topić. Stefan, idziemy.

Brak głosów

Komentarze

No i sie pospieszyłem...
Ale premiera była jednak u Igora J.

Vote up!
0
Vote down!
0
#237760

A właśnie, że nie. Wrzucałem jednocześnie i tu i tam.
Tylko tu widocznie dłużej trwa zanim się notka pokaże.

Vote up!
0
Vote down!
0
#237808

Zauważyłem dylatacje czasową pomiędzy "dodaj",a ukazaniem
sie notki.
Jednak emocja wzięła górę u mnie...
Mi dispiace :-(

Vote up!
0
Vote down!
0
#237899