Wypracowanie o Dniu Zwycięstwa
- No tak... - powiedziała powoli młoda pani od polskiego. - Hiobowski, czyli jednak nie odrobiłeś zadania domowego.
- To nie moja wina - bronił się Łukaszek i położył nauczycielce na stole jakiś papier.
- Co ty mi tu dajesz? Usprawiedliwienie? "Prosimy o niewpisywanie Hiobowskiemu Łukaszowi oceny niedostatecznej, gdyż tego typu tematy głęboko dzielą Polaków..." - czytała na pół rozbawiona na pół osłupiała młoda pani od polskiego. - O co tu chodzi? Ja wam tylko kazałam napisać wypracowanie o Dniu Zwycięstwa! To bardzo ważny dzień! Jest wielki bal prezydencki, składanie zniczy na grobach wyzwoleńczej Armii Czerwonej...
- No podobno ta armia nie była wyzwoleńcza - bronił się Łukaszek. - Bo to było tak: zapytałem w domu to mi pomoże napisać wypracowanie. Na początku nikt nie chciał, ale jak powiedziałem, że dostanę przez nich laczka, to wszyscy zaczęli mi pomagać.
- I co było dalej?
- Najpierw moja mama i tata usłyszeli, że ich zdania się nie liczą.
- O! A to dlaczego?
- Bo nie brali udziału w wojnie i nie przeżyli Dnia Zwycięstwa - tłumaczył cierpliwie Łukaszek. - Moja mama ma taki poradnik z "Wiodącego Tytułu Prasowego". Tam jest napisane, że aby krytykować opozycjonistę, trzeba było wcześniej też być w opozycji. Innym nie wolno. I tu tak samo. Jak ktoś nie widział Dnia Zwycięstwa na własne oczy to nie może o nim opowiadać.
- Och jej - młoda pani od polskiego była podejrzanie rozbawiona. - No tak, twoja mama, kojarzę ją ze spotkań z rodzicami. Tak. Nie, nie dam ci oceny niedostatecznej, ale powiedz mi co było dalej.
- Dalej to kłócili się babcia z dziadkiem.
- Oni przeżyli Dzień Zwycięstwa?
- Tak, ale chyba to były różne Dni Zwycięstwa. Babcia opowiadała jak to przyjechali czołgiści, pili bimber, śpiewali, tańczyli, gromili faszystów, ludzie im rzucali kwiaty, a jak kobiety chodziły siku za stodołę to całe rodziny musiały je pilnować.
- Czemu? - spytała błyskawicznie dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Taki zwyczaj - odparła polonistka.
- A dziadek powiedział, że było wprost przeciwnie - kontynuował Łukaszek - Że był większy horror jak za Hitlera, że zabijali ludzi po piwnicach i gonili ich po lasach. I zabrali wszystkim wszystko. No więc ich poprosiłem, żeby się zdecydowali jak było naprawdę, żeby ustalili razem jedno, żebym mógł napisać do zeszytu.
- Nie dogadali się - pokiwała głową młoda pani od polskiego.
- No nie. Więc mi napisali taką kartkę, żebym nie dostał niedostatecznego.
- No dobrze, nie dostaniesz... Ale czekaj, przecież ty masz jeszcze starszą siostrę! Ona nie mogła ci pomóc?
- Ale gdzie tam! - obruszył się Łukaszek/ - Przecież ona jest tak głupia, jak każda laska zresztą!
Młoda pani od polskiego zmarszczyła brwi, a Gruby Maciek ostrzegawczo kopnął Łukaszka w goleń.
- E... Tego... Coś tam potrafi... - próbował ratować się Łukaszek. - Zna się trochę na czymś... E... Na ciuchach! O! I na kosmetykach zna się! Tak umie spojrzeć i od razu by pani powiedziała, że się pani źle ubiera i ma straszny fryz...
- Co ty nie powiesz Hiobowski - rzekła lodowatym tonem młoda pani od polskiego. - Dawaj dzienniczek!
I Łukaszek dostał naganę.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 986 odsłon