Czy pan Sitko jest alkoholikiem, część 2

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Blog

Tak, jak zapowiadała, pani Sitko zaprowadziła męża do specjalisty. Pan Sitko zgodził się bez najmniejszych oporów. Liczył na dwie rzeczy. Pierwsza - że żona wreszcie przestanie brzęczeć. Druga - że lekarz i tak go dzisiaj nie przyjmie, bo przecież limity...
Pierwszym dzwonkiem alarmowym, który podpowiadał, że coś jest nie tak, był kierunek marszu.
- Nie idziemy do przychodni osiedlowej? - wychrypiał zaskoczony pan Sitko
- Nie. Idziemy na tramwaj i jedziemy do miasta!
- Prywatna wizyta? Nie stać nas...
- Już stać, bo sprzedałam butelki. Poza tym - wizyta będzie gratis! Sam zobaczysz!
Dotarli do wielkiego gmachu z mnóstwem tablic na froncie.
- "Fundacja...", "Stowarzyszenie...", "Klub...", "Porozumienie...", "Izba...", "Agencja..." - sylabizował pan Sitko.
- Widzisz, pani Hiobowska mi niedawno to wytłumaczyła - poinformowała go żona. - W tej jej mądrej gazecie napisali, że tu jest masa różnych urzędów, opłacanych z Brukseli i one nic nie robią tylko pomagają ludziom!
- Czemu ja wcześniej o tym nie wiedziałem? - poskarżył się pan Sitko.
- Widocznie nie zależy im na sławie - stwierdziła pani Sitko i zaatakowała drzwi wejściowe. Uprzejmy portier najpierw sprawdził czy nie mają broni, a potem pokazał im drogę. Stanęli przed drzwiami z napisem "Specjaliści medyczni pomagający w rozwiązywaniu problemów alkoholizmu".
- Czyli nie lekarz - odetchnął z ulgą pan Sitko. Pani Sitko tylko spojrzał nań karcąco, zapukała i weszli. Za pięknym, rzeźbionym biurkiem jakiś pan w kitlu przeglądał katalog zegarków Breitlinga.
- Cóż państwa do mnie sprowadza? - zapytał uprzejmie pan w kitlu.
- Chcieliśmy umówić się na termin wizyty - zaczął szybko pan Sitko.
- Ależ ja państwa vardzo chętnie przyjmę teraz!
- A cennik...
- Gratis! Mi płacą z Brukseli z funduszu wyrównywania szans krajów trzeciego świata!
- Mąż ma problem. Jest alkoholikiem - szepnęła pani Stiko siadając razem z mężem na dwóch krzesełkach naprzeciw biurka.
- Kiedy pan go u siebie zauważył? - spytał pan doktor.
- Niedawno, jak żona nazwała mnie alkoholikiem - poskarżył się pan Sitko.
- A czy uważa się pan za alkoholika?
- E... To znaczy?
- Nie radzi pan sobie z alkoholem?
- Radzę sobie! I to z każdą ilością!
- Chodzi o to panie doktorze - zaczęła rozpalać się pani Sitko. - Chodzi o to panie doktorze, że on pije olbrzymie ilości wódy!
- To faktycznie źle - zatroskał się lekarz i przeprowadził szybki wywiad środowiskowy. Okazało się, że na dziesięć butelek z procentami wypijanych przez pana Sitko dwie zawierają piwo a osiem wódkę. Pan doktor narysował na kartce kółko, podzielił je na dwie nierówne części i opisał. "Piwo - 20%, wódka - 80%".
- Wódka ma czterdzieści procent - zaprotestował pan Sitko.
- Milcz ty analfabeto! - zgromiła go żona.
- Nie jestem analfabaetą, czytam gazetę "To, Co Jest" - obraził się pan Sitko.
- Proszę o spokój - przerwał im pan doktor. - To pokazuje rozkład procentowy spożycia alkoholu przez pana.
- No i wódki jest za dużo! - wykrzyknęła pani Sitko. - To przecież widać gołym okiem! Boże, on chleje aż osiemdziesiąt procent wódki!
- Moja propozycja jest taka - pan doktor przekreślił kółko i dopisał na nim pozycję "Wino - 30%". - Jeśli zamiast trzech butelek wódki zacznie pan konsumować trzy butelki wina, to pańskie spożycie wódki spadnie do pięćdziesięciu procent!
Państwo Sitkowie siedzieli w nabożnym milczeniu i kontemplowali mądrość pana doktora. A potem pani Sitko zepsuła wszystko i spytała, czy dzięki tej terapii mąż faktycznie będzie mniej pił. Kiedy lekarz jeszcze raz wytłumaczył jej zagadnienie rozkładu procentowego, pani Sitko zażądała innej terapii dla męża.
- Trzeba było od razu tak mówić - westchnął pan doktor. - Co to za kraj! Uciemiężony katolicyzmem i okowami pruderii lud nie ma odwagi mówić wprost!

Brak głosów