USA, wszędzie USA

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Wszyscy po kolei pienili się i rzucali pilotem.
- Co to jest?! Co to ma być?! - wołali po kolei. Po czym odchodzili, ale wracali łudząc się, że jednak... Ale nie było żadnego jednak.
Wszystkie kanały nadawały dziś z USA. Bo dziś było zaprzysiężenie prezydenta USA. Więc wszystko było USA. Bohaterowie seriali byli tego dnia w USA. Losowanie Lotka odbywało się w USA. Nawet pogoda była dla USA.
Wieczorem przed telewizorem zasiadła cała rodzina. Dorośli chcieli obejrzeć wiadomości, Łukaszek "Ludzi-oszczepy", a siostra Łukaszka po prostu poszła za stadem.
Wiadomości na wszystkich kanałach oczywiście również były nadawane z USA. Zdecydowali się na jeden kanał po czym ze skupieniem oglądali historię poprzedniej kadencji Oracka Babamy.
- Może przełączymy na "Ludzi-oszczepy"... - zaproponował nieśmiało Łukaszek.
- Nie! - warknęła cała rodzina, oprócz siostry, która się zagapiła.
Oglądali więc skrót z poprzedniej kadencji. Kryzysy, gafy, niepowodzenia, klęski militarne. Niemniej Orack Babama nadal cieszył się wysokim poparciem społeczeństwa. Wybory wygrał z łatwością, chociaż kontrkandydat spędzał mu sen z powiek.
- Orack Babama jest idiotą, hochsztaplerem i niczego nie potrafi, a został wybrany tylko dlatego, że ludzie mieli dość jego poprzednika i był czarny - powiedział kontrkandydat i został natychmiast okrzyknięty rasistą.
- "Ludzie-oszczepy" już się zaczęli - przypomniał Łukaszek. - Przełączymy?
- Nie! - warknęli wszyscy razem z siostrą, która była cała dumna, że udało jej się odezwać we właściwym momencie.
Kontrkandydatowi nie układała się kampania. Co chwila wychodziły na jaw szokujące szczegóły z jego biografii. Onanizował się publicznie, posuwał kozy, rozjeżdżał samochodem emerytów na przejściach dla pieszych i wypijał krew nienarodzonym dzieciom. Oczywiście kontrkandydat wszystkiemu zaprzeczał, ale...
- To chyba nie jest dla dzieci - wzdrygnęła się babcia Łukaszka.
- Tak, przełączmy na "Ludzi-oszczepy"! - poparł Łukaszek.
- Nie! - warknęłi wszyscy razem z siostrą.
- Dlaczego nie? Przecież oglądacie to samo cały dzień! Naprawdę musicie to oglądać?
- Tak! - warknęli wszyscy.
- Nie! - warknęła sisotra Łukaszka i złapała się za usta. Rodzina spojrzała na nią z politowaniem a potem z powrotem na ekran. Leciał dalszy ciąg materiału o kontrkandydacie.
Próbował on przedstawić swój program naprawy finansów kraju, ale zamiast tego wywiązała się merytoryczna dyskusja na temat jego poplamionego krawata, która trwała przez tydzień. Podobno kosztowało go to utratę kluczowych procentów, głosów i czegoś tam jeszcze, bo amerykanie bardzo zwracają uwagę na krawaty.
- Jeżeli plama na moim krawacie jest dla was ważniejsza niż naprawa finansów kraju to sram na te wybory - powiedział kontrkandydat dziennikarzom na bardzo ważnej konferencji prasowej i przepadł w sondażach. Orack Babama wygrał, chociaż podczas kamapanii też go bardzo krytykowano.
- Czy w czasie reklam przełączymy na "Ludzi-oszczepy"? - dopytywał się Łukaszek. Bez odpowiedzi.
Wreszcie pokazano przygotowania do dzisiejszej uroczystości. Zyliony ludzi maszerowało na Waszyngton. Pobito rekord w sprzedaży flag i znaczków z podobizną prezydenta. Na wielki wiec przyjechał osobiście prezydent, aby przemówić do narodu.
...skrzypnęły drzwi, to zasmucony Łukaszek poszedł do siebie pograć w "Siecz i rąb".
Prezydent podjechał limuzyną i wysiadł dopijając napój z puszki. Wyrzucił puszkę do kosza, a kiedy się wyprostował wiatr porwał mu czapkę z głowy. Prezydent podszedł do mikrofonów i powiedział:
- Rodacy! Dziękuję wam za wasz wybór!
- Obiecałeś zmianę! Obiecałeś cud! Obiecałeś! - krzyczał tłum.
- Niczego takiego nie obiecywałem! - zastrzegł się prezydent.
- Jak to nie? - darł się jakiś farmer. - A jak myślisz, dlaczego głosowałem na cza...ciebie? W mnie w Arkansas od dziewięciu lat nie padał deszcz! Obiecywałeś zmianę więc zagłosowałem na ciebie, a deszczu nie ma!
- Ale ja nie potrafię wywołać deszczu! - upierał się prezydent.
- A nasza armia?! Oni mają różne tajne bronie i zamrożonych kosmitów! Widziałem w komiksach! Nie mogą użyć latających spodków?! - nalegał farmer, ale po chwili ucichł i przepadł tajemniczo jakoś w tłumie. A prezydenta USA otoczyło grono gwiazd z USA.
- Cieszmy się! Radujmy się! - wołali. I ludzie zaczęli się cieszyć. Nagle pojawił się jeden człowiek, który niósł puszkę, z której pił prezydent.
- Oooo! Puszka, z której pił prezydent! - rzekł z nabożeństwem tłum.
- Alleluja, zaprawdę powiedam wam, my, którzy idziemy za puszką, z której pił prezydent jeszcze dzisiejszego dnia będziemy rozmawiać z prezydentem! - powiedział człowiek, który niósł puszkę. Ustawił się za nim potok ludzi i tak przedzierali się w kierunku mównicy. Niestety, po drodze wpadli na drugi potok ludzi. Prowadził ich człowiek, który niósł czapkę, którą zerwał prezydentowi z głowy wiatr.
- Ustąpcie nam! My mamy puszkę, z której pił prezydent! Prezydent będzie z nami rozmawiał! - zawołali ci pierwsi.
- Nie! My mamy czapkę prezydenta! Z nami będzie rozmawiał! - zawołali ci drudzy.
- Nienawidzimy was! - zawołali pierwsi.
- Umrzyjcie w bólu! - zawołali drudzy i wybuchła bijatyka. Interweniowała policja.
- Co za głupki - powiedział tata Łukaszka.
- Głupki to to oglądają i nie dadzą przełączyć na "Ludzi-oszczepy"! - doleciał z głębi mieszkania głos Łukaszka.
Ludzie w USA nie zważali na to, że ktoś może ich krytykować. Cieszyli się, śpiewali i tańczyli. I tylko w jednym momencie zrobiło się nieprzyjemne zamieszanie. Otóż w jednym miejscu zaczął przemiawiać jakiś skośnooki obywatel.
- Może tak kiedyś ktoś od nas zostanie prezydentem - powiedział. - Mam sen...
W tym momencie grupa innych obywateli, nieskośnookich, powiedziała mu, żeby spierdalał, bo taki sen to mogą mieć tylko oni.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

powiedzieć, że jestem stałym czytelnikiem. Właściwie nie mam nic więcej do dodania poza 10.

Vote up!
1
Vote down!
0
#11214