Bezboisko domnych, część 3, ostatnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Łukaszek z Grubym Maćkiem i okularnikiem z trzeciej ławki stali pod płotem. Płot robił to, co zazwyczaj robią płoty, czyli otaczał. W tym akurat przypadku otaczanym terenem było osiedlowe boisko sportowe typu Jerzyk. Otwarto je niedawno, a otwarciu towarzyszyło tajemnicze zdarzenie. Tajemnicze dlatego, że choć byli na nim przedstawiciele różnych redakcji i widzieli to samo, to ich relacje w prasie różniły się znacznie.
- Jak nie załatwię boiska, to on mnie zabije - płakał jakiś młody asystent polityka mówiąc o swoim szefie. Wywiadowi zatytułowanemu "Jednak to boisko go załatwiło" towarzyszyło zdjęcie jak wkładają asystenta na noszach do karetki. Nos miał rozkwaszony po strzale piłką wykonanym przez Grubego Maćka.
- Patrzcie, jak grają debeściaki! - deklarowali politycy w kolejnej gazecie strzelając inauguracyjną bramkę.
- Strzelali do nich! Boże, mogli umrzeć!! Wszyscy umrą!!! - alarmowała gazeta "To, Co Jest" pokazując polityków słaniających się na nogach i trzech małych chłopców w tle. W ostatnich słowach maleńką czcionką gazeta wyjaśniła, że chodziło o strzały piłką nożną.
Teraz strzelców trzech stało pod płotem i usiłowało przeczytać wiszące na nim tabliczki. Z pierwszą nie było problemu.
- "Wstęp wzbroniony" - odcyfrował okularnik z trzeciej ławki.
- To co, nie możemy tu grać?! - zdenerwował się Gruby Maciek i z całych sił ścisnął trzymaną w rękach piłkę.
- Chyba nie - stwierdził posępnie Łukaszek sylabizując napis na drugiej tabliczce. - "Własność... Prywatna... Deutsche... Fussball...". Zadzwonię, może przyjdzie ktoś z moich i nam pomoże...
- Film taki widziałem - zagaił okularnik. - "Boisko bezdomnych". Nawet bezdomni mieli boisko! I grali! A my co? Mamy domy! A boiska nie!
- No to jest bezboisko domnych - stwierdził Gruby Maciek prawie łamiąc sobie język. - I co, dzwoniłeś co chaty?
- Dzwoniłem - Łukaszek pienił się z wściekłości. - Mają nas gdzieś. Nikt nie przyjdzie. Wurma kać! Spadajmy do chaty, bo bez sensu tu stoimy...
W domu była awantura.
- To mnie tu okradają, a wy se w chacie siedzicie!! - darł się poirytowany Łukaszek. - Dobrze! Zobaczymy co będzie jak wprowadzą eutanazję! Ja o wszystkim będę pamiętał!
- Bóg nakazuje wybaczać - rzekł pojednawczo dziadek.
- Świetnie, więc mi wybaczycie, jakby co...
- Jak to: cię okradają? - spytał tata sącząc herbatę. - Z czego?
- Z boiska! - i Łukaszek opowiedział co się stało z boiskiem. - Czy to znaczy, że już nam nigdy nie będzie wolno grać na boisku, które stoi na naszym własnym osiedlu?
- To jest nieistotne - wtrąciła się mama Łukaszka.
- Własność prywatna jest święta - rzekł z namaszczeniem tata Łukaszka.
- Ale nie będziemy mogli tam grać!!!
- Każdy mógł ją kupić - ratował sytuację tata.
- Ja nie mogłem! Nie wiedziałem nawet!!
- Łukasz, musisz się z tym pogodzić... Jeszcze będzie mnóstwo innych boisk...
- Wurma kać!!! - wrzasnął Łukaszek.
- Co to znaczy "wurma kać"? - zainteresowała się babcia Łukaszka.
- To jest szyfr - zawarczał Łukaszek.
- A możesz nam zdradzić co to za szyfr?
- Mógłbym. Ale ten szyfr jest tajny i musiałbym was potem zabić - spojrzał na nich niesamowitym spojrzeniem i wyszedł.
- No moja droga - powiedziała lodowatym tonem babcia Łukaszka. - Twój syn właśnie chciał mnie zabić. Co ty na to?
- Tak, tak - odpowiedziała półprzytomnie mama Łukaszka. - Ale to też jest nieistotne.
- A co jest istotne?
- Zaraz zobaczymy - mama włączyła telewizor. Zaczęły się wiadomości.
- Sprzedano kolejny państwowy zakład, grożono śmiercią politykowi i działy się straszne rzeczy na szosie pod Zamościem - zaanonsowała spikerka. - Zaczynamy jednak od tego, co najważniejsze. Według doniesień anonimowych świadków, lider opozycji brutalnie znęca się nad kwiatami w swoim mieszkaniu. Widziano wielokrotnie jak przechodził koło parapetu i nawet ich nie podlał! Oddajemy głos naszemu ekspertowi.
- To są kaktusy, nie muszą być często podlewane - powiedział ekspert.
- Właśnie przestał pan być naszym ekspertem - oznajmiła spikerka. - A teraz nasz drugi ekspert od znęcania się nad kwiatami. Choreograf.
- Tak, wszystko widziałem proszę państwa - oznajmił tragicznym szeptem choreograf. - On kiedy szedł, miał pośladki obciągnięte w dół! A więc robił to z pełną premedytacją!
- A teraz wiadomości mniej ważne i nieważne zupełnie - powiedziała spikerka. - Sprzedano kolejny odcinek torów kolejowych pod Opolem...

Brak głosów