Święci i przeklęci

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Hiobowscy postanowili wybrać się do kina. Siostra Łukaszka krzyczała, że jest wysyp nowości i to naprawdę dobrych, dawno nie byli, więc jak iść - to teraz.
- No to teraz - powiedzieli Hiobowscy i zasiedli nad repertuarem największego multipleksu w mieście. Narada była długa i burzliwa. Podczas niej dochodziło do strasznych scen przemocy słownej oraz obrażania przekonań, religii i wielu innych rzeczy. Wreszcie, ulubioną metodą Polaków czyli selekcją negatywną, wybrano film. Najnowsza amerykańska produkcja pod tytułem "Święci i przeklęci". Zapowiedź brzmiała zachęcająco.
"Kolejny film z serii, po "Kodzie Samuela Morse'a" odsłaniający sekrety Kościoła Katolickiego! Tajemniczy spisek! Zamach! Morderstwo! Seks! Skandal!"
Siostra Łukaszka chciała iść na ten film, bo wszystkie koleżanki już na nim były, mama - bo film był zachwalany przez "Wiodący Tytuł Prasowy", babcia - bo film był podobno antykościelny i miała nadzieję, że to prawda, dziadek - bo film był podobno antykościelny i miał nadzieję, że to nieprawda, tata - bo seks i morderstwo, a Łukaszek - bo spisek i skandal.
Do kina pojechali tramwajem, bo tata bał się, że nie będzie miejsc do parkowania. Odstali swoje w długiej kolejce, nabyli bilety i zasiedli w sali projekcyjnej objuczeni zestawami konsumpcyjnymi. Wkrótce prawie wszystkie miejsca były zajęte, światła przygasły i rozpoczął się seans.
To znaczy najpierw były reklamy, a potem puszczono zapowiedzi innych filmów.
- Aaaaarrrgggghhhh!!! - ryknęły głośniki. Na ekran trysnęły strugi krwi. Jakaś kobieta wyła przeraźliwie, w ciemnym kadrze przelatywały rozkawałkowane ciała i machało ostrze wyszczerbionej siekiery.
- "Zemsta szalonego drwala osiem" wkrótce na ekranach kin - zamruczał lektor. Babci Łukaszka zrobiło się niedobrze i oddała swoje nachos dziadkowi.
Po chwili rozległy się nastrojowe dźwięki saksofonu. Na ekranie naga kobieta owijała się prześcieradłem.
- Zaczęło się od niewinnego, biurowego flirtu... skończyło na brutalnej penetracji! - zagrzmiał lektor.
- Pornola będziemy oglądać? - zapytał głośno Łukaszek, tak, że pół kina go usłyszało.
- Łukasz, nie oglądaj tego! - krzyknęła mama Łukaszka i błyskawicznym gestem zakryła mu oczy. Z powodu ciemności nie trafiła jednak precyzyjnie i Łukaszek dostał pierścionkiem w oko.
- Aua!! - darł się. Mama próbowała go przytrzymać ale efekt był odwrotny do zamierzonego: wyrywający się syn kopnął oparcie fotela przed nim.
- Co to za bydło tam siedzi?! Won z kina jak się nie umiecie zachować! - rozległo się z kopniętego fotela.
- Milcz antysemito! - zagrzmiała mama Łukaszka.
- Ja antysemita?! - wyzwany się oburzył i zapowiadała się grubsza draka, ale ludzie zaczęli psykać, że już się zaczyna film. Zapadła więc cisza (nie licząc chrzęszczenia chipsów w zębach i siorbania coli) i wszyscy skupili się na ekranie.
Już w pierwszych minutach filmu zginął papież. Wszystko wskazywało na atak serca, jednak po badaniach okazało się, że było to porażenie prądem. Ktoś podłączył pisuar do prądu!
- Przecież to bzdura - skomentował tata Łukaszka.
- Było w filmie, więc nie jest - oburzyła się siostra.
- Nie przypominam sobie, żebym czytała, że jest to niemożliwe... - rzekła mama, ale z przodu ktoś znowu zaczął krzyczeć o bydle więc umilkli.
Główny bohater, profesor, dodał dwa do dwóch (dwa bieguny prądu do dwóch sylab w imieniu papieża) i wyszło mu cztery, co oczywiście kolidowało z Trójcą Świętą, której liczba to trzy. Ponieważ był to profesor kryptologii, udał się do krypty a potem do loggii. Znalazł tam wskazówki, które naprowadziły go na kryptonim grupy sprawców.
- Kryptogeje - rzekł zachrypniętym głosem profesor i pokazał do kamery kartkę z napisem "Safonaci". Okazało się, że papież zamierzał znieść celibat i nakazać związki małżeńskie, na co oczywiście kryptogeje nie mogli się zgodzić, bo by ich ujawniono. W końcowej scenie profesor udaremnił zamach na cały świat, neutralizując czerwoną rtęć barszczem Sosnowskiego.
Wracając Hiobowscy wpadli pod blokiem na państwa Sitko.
- Z kina wracamy. Wiecie państwo, trochę kultury... - usiłowała zaszpanować mama Łukaszka.
- Widzę, ma pani sos od nachos na płaszczu - odparła z godnością pani Sitko. - Myśmy też byli na kulturze. W markecie. Grał zespół Kabrioo.
- Trzeba się odchamić, no nie? - rzekł ze zrozumieniem pan Sitko. Odszedł krok w bok, zatkał palcem dziurkę od nosa i przez drugą z rozmachem smarknął na trawnik.
Następnego dnia w "Wiodącym Tytule Prasowym" była recenzja z filmu. O dziwo, był też akapit poświęcony publiczności.
"To skandal, co za ludzie chodzą do kina" pisał autor recenzji. "Drą się, żrą chipsy, przeszkadzają, i na dodatek ktoś kopnął w mój fotel na początku projekcji!".
"Zgadzam się z panem całkowicie" odpisała drogą mailową mama Łukaszka. "A najgorsi są ci, co krzyczą: co to za bydło przyszło do kina!".

Brak głosów

Komentarze

Miło mi poinformować, że zostałem zaproszony do wzięcia udziału w audycji w poznańskim Radia Emaus. Jeżeli ktoś ma ochotę posłuchać - zapraszam. Poniedziałek, 18-ego, po dwudziestej.

Vote up!
0
Vote down!
0
#20195

http://www.radioemaus.pl/pl/posluchaj_online.html

Vote up!
0
Vote down!
0
#20202

Gratuluje. :)

Swego czasu znajomy puścił mi audiobooka z "Kodem DaVinci". Ryłem ze śmiechu, bo tylre było absurdalnych założeń, i doszukiwania się kodów w kompozycji obrazów. :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#20218

Tuskiem to i mama byłaby usatysfakcjonowana!
A Łukaszek wyżyłby się na kostkach schetyny to zaprzestałby
atakować okularnika!
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#20228

Bardzo dobra puenta. Czekamy na więcej.
Pozdrawiam.:)

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#20249