Anglista przez duże a, część 6

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Wszyscy w szkole zajmowali się nauką ocenami i promocją do gimnazjum. I nie tylko w szkole. W domu też. Łukaszek nie miał chwili wytchnienia.
- W kółko te oceny i oceny - powiedział w końcu Hiobowskim. - A czy to jest takie ważne w globalnej skali? W telewizji pokazali, jak jeden poseł w Sejmie pokazał...
- To też nie jest ważne w globalnej skali - szybko wszedł mu w słowo tata Łukaszka. - Szkoła jest jak jeden wielki mechanizm składający się z wielu drobnych, nudnych trybików takich jak oceny, zdawanie do następnej klasy i tak dalej. To wszystko musi się kręcić, bo jak się zatrzyma...
No i właśnie ta wspaniała maszyneria ulegał zatarciu pewnego przedpołudnia, kiedy to do pokoju nauczycielskiego wtargnęła połowa szóstej a.
- proszę ich stąd natychmiast zabrać! - krzyknęła sroga pani od niemieckiego. - Nawet tu nie możemy być bezpieczni przed tą bandą?!
Wychowawczyni szóstej a, młoda pani od polskiego, szybko podeszła do swych podopiecznych. Mimo, że pracowała krótko, lata spędzone z tą klasą można było liczyć jako dwa, a może i jako trzy, Od razu więc zauważyła, że musiało stać się coś ważnego.
- Psze pani, on wrócił! - jęknęła przerażona dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Kto wrócił...? - zdążyła spytać młoda pani od polskiego i zamarła. Reszta nauczycieli zaczęła się tłoczyć za jej plecami, uczniowie rozstąpili się niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem i do pokoju nauczycielskiego wszedł on.
- Dzień dobry - powiedział pan od angielskiego. Zapanowała wielka konsternacja, z której najszybciej otrząsnęła się pani pedagog.
- Przecież pana zamknęli! - zawołała. - I co, wypuścili pana?
- Niech pani zgaduje - zaproponował ciepło pan od angielskiego i w tym momencie jakby coś pękło. Nauczyciele ruszyli z miejsca, zaczęli obchodzić anglistę i wypytywać.
- Tak, byłem oskarżony o pedofilię - przyznał dumnie pan od angielskiego. - Ale po długich bojach mojemu adwokatowi udało się wydostać mnie z łap reżimu. teraz będę się odwoływał do Trybunału Praw Człowieka...
- Ale przecież nakryli pana z dowodami... - przypomniała młoda pani od polskiego.
- Nie było żadnych dowodów - wycedził pan od angielskiego.
- A nagrania na pana komputerze?
- To żaden dowód. Ktoś mógł się do niego włamać.
- A te nagranie, których miał pan pełne mieszkanie?
- To żaden dowód. Podrzucili mi.
- A zeznania świadków, co pan robił z dziećmi, które zapraszał pan na korepetycje?
- To żaden dowód. Wszyscy wiedzą, że dzieci lubią zmyślać. Tak więc sami państwo widzicie, że zamknięto niewinnego człowieka. I jak tak tego nie zostawię. Poznałem wielu lewicowych działaczy i...
- No dobrze - wtrąciła się drżącym głosem polonistka. - I co, wraca pan do szkoły? Uczyć?
- Oczywiście!
- Ale rozumiem, że zmienił pan swoje podejście do dzieci?
- Nie, skądże? Ja doskonale pamiętam, że kiedy byłem męczeńsko aresztowany, to cześć rodziców była za mną. A zatem widać, że jest w społeczeństwie przyzwolenie na to, że anglistom wolno więcej! Zresztą - co ja mam zmieniać? mój alternatywny styl życia? To powoli staje się normą!
- Ale...
- Ja widzę - pan od angielskiego zmarszczył groźnie brwi - że tu się zalęgła pedofobia! Ale ja się za nią wezmę!

Brak głosów

Komentarze

Niezły termin.
Oby jak najdłużej nie wchodził do użytku. ;)

Vote up!
0
Vote down!
0
#240623