Anglista przez duże a, część 5

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Łukaszek z mamą i tatą pojechali na zakupy do centrum. Siostra Łukaszka nie pojechała, bo poszła na randkę. Dziadek Łukaszka również nie pojechał.
- Dzień święty święcić! - zakrzyknął oburzonym głosem. - A nie jeździć po marketach!
Babcia również odmówiła wyjazdu na zakupy.
- Babcia tez święci święto? - spytał tata Łukaszka zmęczonym głosem.
- Nie - odparła twardo babcia. - Ale nie mogłabym pójść i spojrzeć kasjerce w twarz. Gdyby ludzie nie chodzili do marketów w niedziele, to burżuazja nie zmuszałaby ludu pracującego do pracy w niedziele!
Tata chyba chciał coś powiedzieć, ale machnął tylko ręką i wyszedł mamrocząc coś, że on tylko prowadzi samochód.
Pojechali zatem w trójkę. Dotarli do marketu w centrum miasta, zrobili masę zakupów i ruszyli z powrotem. Nie dali rady nawet wyjechać z ulicy. Na skrzyżowaniu zderzyły się dwa auta i zrobił się spory zator. Tata Łukaszka zgrabnie zawrócił i pomknęli wąskimi uliczkami śródmieścia. Przejechali jedną, drugą i znów musieli się zatrzymać.
- Wurma kać! - odezwał się z tyłu Łukaszek.
- Wyrażaj się, do cholery - upomniał go tata. - Co tam się dzieje?
- Ludzie chodzą po ulicy!
- To widzę. Ale czemu?
- Demonstracja! - pisnęła radośnie mama Łukaszka. - I jest telewizja!
Trzasnęły drzwi i mama popędziła w stronę ludzi chodzących z transparentami.
- Idź za mamą, a ja zaparkuję - rzekł tata.
Łukaszek przeciskał się przez tłum. Z pewnym zdziwieniem zauważył, że na tabliczkach powtarzało się nazwisko jego pana od angielskiego. Grupa ludzi demonstrowała pod murem na którym widniała tabliczka z napisem "areszt".
- Uwolnijcie go! Uwolnijcie go! - skandował tłum.
- I co, znalazłeś mamę? - spytał tata Łukaszka, który podszedł do swego syna.
- Jest tam, o - pokazał Łukaszek. - W kolejce do kamery.
Przy ekipie telewizyjnej kłębił się największy tłum. Demonstranci żądali uwolnienia pana od angielskiego.
- Dlaczego? - pytał reporter.
- To jest skandal! - krzyczała jakaś matka, niska, tęga, szybka w ruchach. - Taki dobry nauczyciel! Taki znakomity pedagog! Jak on potrafił zmotywować uczniów do nauki! Jak mój Kuba usłyszał, że miałby znowu chodzić do niego na korepetycje, to tak się z miejsca zabrał za naukę, że ho ho!
- Jak więc pani myśli, dlaczego go aresztowano?
- Z zawiści! Inni zazdrościli mu wyników! Proszę pana! To jest anglista przez duże a!
- No ale są świadkowie, że on z tymi swoimi uczniami...
- Proszę pana! - przepchała się jakaś matka o zachrypniętym głosie. - Pan nie jest matką, prawda?
- No, nie jestem - przyznał reporter.
- Od razu wiedziałam! Pani w takim razie nie wie, jakie dzisiaj są dzieciaki! Same się do łóżka pchają! Jego na pewno nie można winić!
- No dobrze, a dzieci?
- Panie, kto by się tam dziećmi przejmował! Poza tym ja wątpię, żeby do czegokolwiek doszło! A oni tym aresztem łamią mu życie, szargają opinię!
- Na komputerze miał pornografię dziecięcą! - przypomniał pan reporter. Teraz do kamery przystąpiła różowa ze szczęścia mama Łukaszka.
- Czytałam w dodatku komputerowym do Wiodącego Tytułu Prasowego", że są taki podstępne programy - oświadczyła. - Wirusy, trojany, dialery. One same łączą się z internetem. I niech pan to sobie wyobrazi, potrafią same ściągać co chcą! Tak jak je ustawiono! Pornografię dziecięcą też! Niech pan to sobie wyobrazi! Pan robi jedno, a komputer zupełnie inne drugie! Nie, to że coś jest na komputerze, to nie jest żaden dowód!
I wszyscy zaczęli skandować "Wypuśćcie go". Do mamy Łukaszka przepchał się jej mąż i brutalnie ciągnąc ją za łokieć wyholował z tłumu.
- Mieliśmy szybko zrobić zakupy i wracać! - przypomniał jej.
- Ty zupełnie nie wykazujesz postawy obywatelskiej! A tam niewinny człowiek cierpi! Co więcej, to nauczyciel Łukasza!
- Też sobie obiekt znalazłaś! Przecież to pedofil!
- Nie wolno tak mówić! - krzyknęła strasznym głosem mama. - Nie było wyroku! Jest niewinny!
- Złapali go na gorącym uczynku!
- I co z tego? Zobaczysz, że jeszcze on wróci do pracy!
Tata Łukaszka, zgrzytając zębami, powiedział co zrobi panu od angielskiego, jeśli ten znów będzie uczył Łukaszka.
- Dobrze, już dobrze - powiedziała mama Łukaszka ugodowo. - Jedźmy do domu. Trzeba faktycznie przygotować obiad. Ale ja tu wrócę i...
- A co będzie na obiad? - spytał Łukaszek.
- Kupiłam wam coś pysznego! - mama Łukaszka podniosła triumfalnie palec w górę. - Skrzydełka z dzika!

Brak głosów

Komentarze

A przepis na ich przyrządzenie - pewnie był w Wiodącym Tytule Prasowym, dział Nekrologi...

 :))))

 

Vote up!
0
Vote down!
0

kasianna

#142936

racja ...

rzucili do sklepu ...

to co upolował "gajowy"...

tylko czy ktoś się upewnił, czy upłynął okres ochronny i czy licencja wykupiona ?

===

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

Vote up!
0
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#142976