Akcje wrześniowe w klasie piątej
Przez cały wrzesień w szkole trwało przyjemne zamieszanie związane z rozpoczęciem nowego roku. Codziennie przychodzili rodzice uczniów z najróżniejszymi pretensjami. Pan dyrektor wystawił zatem na front swoją zastępczynię, panią wicedyrektor. Kiedy ta kilka razy huknęła na rodziców "baczność!", ci jakoś przestali przychodzić.
Przez cały miesiąc działy się zmiany personalne. Przychodzili nowi uczniowie, pojawili się nowi katecheci.
- Myślałem, że religia wreszcie wróci do strefy sacrum - zauważył złośliwie ojciec okularnika z trzeciej ławki podczas pierwszej wywiadówki.
- To znaczy? - zapytał spokojnie jeden z katechetów.
- Do kościoła.
- Religia jest tam, gdzie ludzie. Sam kościół to tylko budynek. prawdziwe sfery sacrum ma pan tutaj... - katecheta puknął ojca okularnika palcem w czoło - i tutaj - puknął go w jego lewą pierś.
- Co za dziwny bele... Belfe... - jąkał się ojciec okularnika.
- Belfegor - podpowiedziała złośliwie babcia Łukaszka.
- Przywykłem do takich epitetów - odparł pogodnie kapłan i dodał, że ma zupełnie niekościelne nazwisko.
- Pewno Rokita... - spróbował ojciec okularnika.
- Nie. Boruta...
- Muahaha - zaśmiała się babcia Łukaszka i poczuła, że ktoś kładzie jej dłoń na ramieniu. To był drugi katecheta.
- Nawet Lenin nie śmiał się z religii - oznajmił. - A widzę, że darzy go pani wielką estymą.
- Jak on na to wpadł? - zdumiała się babcia poprawiając apaszkę ze znaczkiem "I love Lenin".
- To ojciec Matriksjusz - przedstawił kolegę ksiądz Boruta. - Najbystrzejszy umysł w naszym dekanacie. Nawet policji pomaga!
- Przesada - uśmiechnął się ojciec Matriksjusz.
Pan dyrektor podczas wywiadówki zachwalał swoją szkołę. A to skomercjalizował kotłownię, a to skomercjalizował gabinet lekarski. Teraz kaloryfery będą lepiej grzać, a uczniowie będą zdrowsi, gdyż - podobno - wszystko co prywatne jest lepsze od państwowego.
- Uczniowie powinni więcej czasu spędzać w szkole - oznajmiła rodzicom pani pedagog. - Jeśli będą
wychowywani w domu zostaną obarczeni fiksacją swoich rodziców i w szkole trzeba będzie prostować ich psychikę. Na przykład piąta a. Ile tam do prostowania! Ile tam przesądów z domu wyniesionych!
- Jest to oczywiście bzdura - skrytykowała swoją koleżankę po fachu pani wicedyrektor. - Uczniowie powinni spędzać więcej czasu w szkole! Wychowywani w domu staną się gromadą indywidualistów niezdolną do jakiegokolwiek działania razem!
- Przecież to właśnie powiedziałam - rzekła z irytacją pani pedagog i pokłóciła się z panią wicedyrektor. Na dodatek humor jej popsuła wiadomość podana przez pana dyrektora, że szkołę będzie odwiedzać pani walidator. Ma ona oceniać kwalifikacje i predyspozycje uczniów do dalszej nauki.
- Ja to też potrafię - dąsała się pani pedagog.
- Ale tak nakazuje Unia Europejska - wybrnął pan dyrektor.
Kiedy Hiobowscy już wychodzili zaczepił ich pan od angielskiego. Przypomniał, że pomógł Łukaszkowi przejść do następnej klasy ale miał on przecież przychodzić na dalsze korepetycje...
- Oczywiście... Zaraz... Jak tylko... - sumitowali się Hiobowscy i obiecali, że Łukaszek niedługo rozpocznie pobieranie dodatkowych lekcji.
A na zakończenie wywiadówki pan dyrektor powiedział, że właśnie otrzymał wiadomość z kuratorium. Gimnazjów nie będzie!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 760 odsłon
Komentarze
Lampa wina za
8 Października, 2010 - 08:06
"Uczniowie powinni spędzać więcej czasu w szkole! Wychowywani w domu staną się gromadą indywidualistów niezdolną do jakiegokolwiek działania razem" (+ za to, że potem się pokłócili)!!