Akcje majowe

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

W maju w szkole wszyscy skupili się na nauce: nauczyciele, woźni, sprzątaczki, a nawet uczniowie. Rozpoczęła się walka o oceny.
Spośród identycznych dni uczniowie zapamiętali ten, w którym była akademia z okazji rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. Uroczystości w szkolnej auli ciągnęły się tak długo, że w końcu jednej z uczennic zrobiło się słabo.
Konkretnie - była to dziewczynka z trzeciej a, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza. Na szczęście tuż obok niej stał okularnik z trzeciej ławki. Kiedy zauważył, że jego koleżanka robi się blada, traci pion i przechyla się do przodu zrobił natychmiast to, co przyszło mu do głowy.
Ratować ją!
Ale nie łapał ją, o nie.
Zamiast tego wysunął do przodu nogę.
Dzięki temu, dziewczynka zamiast upaść twarzą na beton, upadła twarzą na jego but.
Okularnik, który spodziewał się za swój czyn pochwały, bardzo się rozczarował.
- Kopnął mnie w twarz!! - darła się dziewczynka krwawiąc obficie z nosa.
- To ona mnie kopnęła twarzą, a właściwie to ja ją uratowałem - tłumaczył okularnik nachylonemu nad sobą wianuszkowi groźnych pań nauczycielek.
- Dzięki, kurna, za ratunek!! Nienawidzę cię!! - dziewczynka, trzymana przez panią pedagog, wierzgała nogami i usiłowała kopnąć okularnika, ale po pierwsze była za daleko, a po drugie na chwyty pani pedagog nie było mocnych.
- Nie upadła na beton - tłumaczył nadal okularnik.
- Naprawdę nic innego nie przyszło ci do głowy? - zapytała załamana młoda pani od polskiego.
- Gdzie pani entuzjazm, koleżanko... - zaszemrały pozostałe nauczycielki.
Czego jak czego, ale entuzjazmu na pewno nie brakowało młodemu studentowi, który w ramach praktyk zaczął uczyć wuefu. Prawie od razu los go pokarał klasą trzecią a, a właściwie - męską częścią tej klasy.
Pan praktykant na samym początku ustawił wysoko poprzeczkę: zarządził skoki przez skrzynię. Wzdłuż.
- Jeszcze na mózg nie upadłem - rzekł z godnością okularnik z trzeciej ławki.
- Bo go nie masz - odparł z pobłażaniem Gruby Maciek i się pobili.
Łukaszek sceptycznie obejrzał skrzynię.
- Tego się nie da zrobić - stwierdził.
Pan praktykant poczuł się urażony.
- Jak to nie?! - krzyknął i skoczył. - Widziałeś?
- Nie patrzyłem - przyznał Łukaszek doprowadzając pana praktykanta do furii. - Bałem się, że zrobi pan sobie krzywdę.
- Więc skoczę jeszcze raz! - zakrzyknął pan praktykant i skoczył. Złość na Łukaszka plus minimalny brak koncentracji zaowocowały tym, że przy lądowaniu zahaczył o skrzynię.
Kroczem.
- Mówiłem panu, że tego się nie da zrobić - tłumaczył mu cierpliwie Łukaszek, klęcząc obok zwiniętego w embrion i drgającego rytmicznie pana praktykanta. - A pan swoje.
- Iii - zapiszczał przez zaciśnięte zęby pan praktykant.
- Niech pan nie płacze.
- Iii.
- My sobie pogramy w nogę, jak zwykle, a pan odpocznie.
- Iii.
Pan praktykant odpełzł na bok i obserwował jak trzecia a gra w piłkę nożną. Gra była tak brutalna, że gdyby to grali zawodowi polscy piłkarze większość akcji zakończyłaby się wielomiesięcznymi kontuzjami. Jednak ośmiolatkowie byli niezniszczalni. Oto na przykład chuchrowaty okularnik przyjął potężną petardę na brzuch. Nawet się nie przewrócił, nawet się nie skrzywił, tylko wykonał lekki półobrót i precyzyjnym strzałem trafił Grubego Maćka w potylicę.
- Gramy w jednej drużynie, ty nędzna fiucino - wyjaśnił mu Gruby Maciek, kiedy już wstał.
- Spadaj na pole liczyć babole - poradził mu okularnik.
- Na polu to cię twój stary zrobił.
- Mnie zrobił mój stary, a ciebie zrobił listonosz! - wrzasnął triumfalnie okularnik i się pobili.
- Ej, no, kurna, gramy, pobijecie się na przerwie - mitygowała ich reszta trzeciej a.
Po lekcji pan praktykant, zgięty, pobladły, trzymający się za bolące miejsce, dotarł do kantorka.
- No i jak tam, młody? - zagadnął przyjaźnie pan od wuefu. - Jak poszło? Źle?
- Miałem lekcję z trzecią a - wysapał pan praktykant.
- O Jezu! Ale za to teraz będzie z górki!
Pod koniec roku szkolnego rodzice chwytali się wszelkich sposobów, aby swoim pociechom umożliwić promocję do następnej klasy. Okularnik z trzeciej ławki przyniósł kolejne papiery które załatwili mu rodzice.
- Co to jest?! - zapytała strasznym głosem młoda pani od polskiego.
- Papiery na dysmyślenie - powiedział okularnik.
I młoda pani przeczytała, że okularnikowi w warunkach stresu "znacząco podnosi się ciśnienie", "występuje ból płata czołowego mózgu" i "praca serca wyraźnie przyspiesza" a więc "nie można u badanego wywoływać stresu poddając go trudnym pytaniom".
Młoda pani od polskiego nie wiedziała co z tym zrobić. Na szczęście sprawa rozwiązała się sama, bo po dwóch dniach przyszedł okularnik i powiedział, że chce zabrać papiery z powrotem. Bo Łukaszek i Gruby Maciek powiedzieli, że z dysmózgiem w piłkę nie grają.

Brak głosów

Komentarze

Przypomniałeś mi te straszne, koszmarne ćwiczenia z przyrządami;skrzynia-trumna, kozioł-koń, równoważnia.
Dla większości to była katorga kiedy taki mgr od mikroklimatu w trampkach chciał z nas uczynić czempionów od gimnastyki przyrządowej gdy niektórzy, mniej wysportowani dosłownie rozbijali się masakrowali o konia czy skrzynię!
U dziewczyn było to samo!
A na ostatnie pięć minut rzucał nam piłkę....
pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#21814