stan przedwojenny

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Dziś pięćdziesiąty dzień roku, imieniny Bądzisławy, Arnolda i Konrada.
Nie znam żadnej Bądzisławy, Rezler i Szyfman nie żyją, do Schwarzeneggera nie mam aktualnego numeru telefonu, zostaje więc, jak było do przewidzenia, Konrad.
Może i dobrze..

Prawdopodobnie imię to kojarzy się niemałej części moich nieszczęsnych Rodaków raczej z kanclerzem Adenauerem niż, powiedzmy, z reżyserem Swinarskim, ale żyją wszak jeszcze niedobitki pokolenia, które nie potrzebowało pośrednictwa reżysera Koterskiego by obcować z wallenrodyzmem, i które poszczególne części "Dziadów" poznawało drogą autopsji.

Teraz znów sobie kojarzą po swojemu : a to odprawę posłów z udziałem ministra Ławrowa, a to powrót pana prezydenta z wycieczki do Litwinów, a to cmentarne obrzędy nad mogiłami a to wywoływanie upiorów przeszłości, a to szepty o tym, kto wypadł z łaski, a kto popadł w niełaskę - i tak dalej.

Elektorat zwany suwerenem kojarzy inaczej, bo niewielu w nim Konradów, a jak się nawet jakiś zdarzy, woli sypać piaskiem po oczach.

Elektorat jest wykształcony inaczej i mogą mu się mylić np. bracia von Jungingen - Ulryk i Konrad, tak jak się mylili Mazowieccy, czy to Konrad, czy Tadeusz (ale już nie Wojciech; ten się nie myli), przeto elektorat potrzebuje czasem pomocy kogoś, kto odróżnia - i pomoc tę otrzymuje nierzadko nieodpłatnie i niezwłocznie zanim jeszcze zdąży o nią poprosić.

Nasze państwo dba o to, żeby już w dzieciństwie, nim jego elektorat stanie się elektoratem, zasobem ludzkim, siłami wytwórczymi - jednym słowem suwerenem, zapewnić każdemu Polakowi taki poziom samoświadomości, do jakiego mędrzec Sokrates, syn Sofroniskosa, dążył przez wiele lat.

Jak wiedzą prawie wszyscy nasi wykształceni obywatele, mędrzec ów rzekł był po grecku : "oida hoti ouden oida", co rzymscy najeźdźcy przetłumaczyli na "scio me nihil scire" a barbarzyńscy spadkobiercy unicestwionego Imperium Romanum implementowali w różne swoje narzecza i dialekty (np. "Wiem, że nic nie wiem.") jako mądrość obowiązującą.

Po opuszczeniu murów szkolnych każde polskie dziecko, nie wyłączając magistrów, posiada ową samoświadomość mocno już ugruntowaną, wymagającą jedynie okresowych przeglądów, dla sprawdzenia czy aby nie ulega korozji; przeglądów takich dokonuje się przy pomocy prasy, radia i telewizji oraz Internetu, gdzie publikowane są aktualne, standaryzowane testy, ale także w miejscu pracy.

Aktualizacji i uzupełnień dokonuje obywatel samodzielnie, drogą samokształcenia kierowanego, korzystając z różnych materiałów pomocniczych i technik audiowizualnych, np. z "Niezbędnika inteligenta", "Facebooka", "Vivy", "Szkła kontaktowego", "Angory" czy "Krytyki Politycznej", przede wszystkim jednak z "Gazety Wyborczej", która stosuje dla celów reedukacyjnych terapię holistyczną - od wstrząsów po homeopatię, nie bez babilońskich masaży.

Terapia ta gwarantuje nie tylko powrót do naturalnego, błogiego stanu świadomej nieświadomości, ale zapewnia wyleczonemu pacjentowi nieświadomość iż ów błogostan świadomej nieświadomości już osiągnął, w związku z czym może on leczenie kontynuować bez uszczerbku dla zdrowia oraz dochodów wydawcy.

Gazety mają jednak krótkie życie (choć niełatwo gadzinę zlikwidować) więc muszą zajmować się głównie sprawami aktualnymi, albo je wymyślać.

Od wymyślania są, oczywiście, redaktorzy - nie tylko ci gazetowi, ale prawie wszyscy.

Nawet jeśli wiedzą, który von Jungingen był dobry a który zły, wiedzą doskonale, jakie polityczne błędy popełniali panowie Mazowieccy (z wyjątkiem Wojciecha oczywiście), ba, wiedzą nawet, jakie zadania służbowe wykonuje pan minister Ławrow a jakie pan minister Sikorski, nie mogą pisać o tym czy mówić w dowolnie wybranym momencie, by nie zakłócać
bez ważnego powodu błogostanu czytelników, widzów, czy słuchaczów (jak mówił prof. Jan Tadeusz Stanisławski).

Wolność musi iść w parze z odpowiedzialnością.

Wolność słowa mamy od dawna, odpowiedzialności - zwłaszcza służbowej - też od pewnego czasu nie brak (przynajmniej w mediach zaprzyjaźnionych i odzyskanych), będzie więc nam coraz łatwiej pozostawać w miłym przeświadczeniu, że - po pierwsze - nic nie jest pewne, po drugie - niczego nigdy się nie dowiemy, a po trzecie - nic nie możemy zrobić.

Stan polskich umysłów, stan zdrowia Polaków, stan naszych sił zbrojnych i naszych finansów, polskiej nauki i kultury narodowej jest taki, jak stan państwa : pełen tajemnic, których strzeże enigmatyczny Sfinks z Sopotu i nieliczni wtajemniczeni w wiedzę sekretną arcykapłani.

Nie na nasze to głowy sekrety, po co nam zresztą taka wiedza ?

Już niebawem przyjdą przecież bolszewicy albo, wsio rawno, socjaldemokraci, i wszystko pozmieniają, paradygmaty też -
zostanie tylko "WIEM, ŻE NIC NIE WIEM".

Wykształceni moi Rodacy są na to przygotowani - a jeśli nawet nie czytali Platona, z pewnością dobrze znany jest im Gogol - mędrzec bliższy od starożytnego Ateńczyka.

Oto, co pisał 170 lat temu :

"Tłuści nigdy nie zajmują niepewnych miejsc, tylko pewne, i jeżeli już gdzie zasiądą, to pewnie i mocno, tak że raczej miejsce zatrzeszczy i ugnie się pod nimi, niż oni spadną.
Zewnętrznego poloru nie lubią, ich fraki nie są tak dobrze skrojone jak chudych, za to w szkatułkach błogosławieństwo Boże.
Chudy w ciągu trzech lat nie ma ani jednej duszy, której by nie zastawił w lombardzie; tłusty - tylko popatrzeć, już ma gdzieś na końcu miasta dom, kupiony na imię żony, potem na drugim końcu drugi dom, potem wioskę pod miastem, potem wieś z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Wreszcie tłusty, wysłużywszy się Bogu i cesarzowi, zasłużywszy na powszechne poważanie porzuca służbę i zostaje obywatelem ziemskim, zacnym panem rosyjskim, hreczkosiejem, i żyje sobie, i dobrze żyje."

Takich potrzeba naszemu ludowi panów, a w Platformie same chudzielce, nic dziwnego, że słupki "lewicy" rosną.

Ryszardzie Kalisz ! Aleksandrze Kwaśniewski !
Larum grają...

Brak głosów