dupa a intelekt, czyli o wyborach
Jest okres przedwyborczy; po nim, jeśli Putin pozwoli, będą jeszcze dwa następne, bo przed Wielkim Skokiem Cywilizacyjnym (albo Reindustrializacją) konieczny jest rozbieg : rraz.. dwaa.. ii.. - trzy ! , wszystkiego naraz wybrać się przecież nie da, a warto przy okazji sprawdzić, kto potrafi liczyć do trzech, bo nie jest to obecnie umiejętność powszechna, może się zaś okazać pilnie potrzebna.
Zrozumiałe w tej sytuacji zdenerwowanie szerokich kręgów społeczeństwa i poszczególnych kółek zainteresowań przejawia się rozmaicie, bo różne ma przyczyny.
Szerokie kręgi lękają się Nieznanego, z którym będą się musiały mierzyć i liczyć, a nie wiedzą, co to takiego będzie; jest to lęk metafizyczny, można rzec - intelektualny.
Zainteresowani kółkowicze obawiają się, że mogą się przeliczyć, licząc na serwery, albo na rozliczenia (kółka są różne - niektóre tak graniaste, że nie wiadomo na co liczą, ale też jakoś się kręcą i kręcą), ale nie ma to nic wspólnego z metafizyką, zazwyczaj chodzi bowiem głównie lub wyłącznie o tak zwany punkt siedzenia, co prosty lud nazywa troską o własną dupę.
Sądzę że jest to troska naturalna, którą odczuwać może każdy, nie tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia - która oczywiście wzmacnia jej potrzebę i dodatkowo ją uzasadnia.
***
Niestety - w konkretnych warunkach prawnego i demokratycznego państwa prawa obywatel jest wprawdzie całkowicie wolny, ale nie dotyczy to lęków, stanowiących jego własność osobistą, a przy tym niematerialnych, więc trudniejszych do zagospodarowania czy (przyjaznego) przejęcia przez jakąś państwową agendę.
Państwo stara więc się jak może minimalizować lęki wspólne.
Służy do tego np. Ministerstwo Obrony Narodowej, które zdejmuje Narodowi z głowy troskę o Ojczyznę wolną, a młodzież (niekoniecznie narodową) uwolniło od strachu przed służbą wojskową, czy też Ministetstwo Zdrowia, które jednakowo troszczy się o zdrowych-pracowników służby zdrowia i o chorych-świadczeniobiorców usług zdrowotnych, a także urzędujący pan prezes Rady Ministrów, który osobiście nieustannie zapewnia że obywatele nie mają się czego bać i obiecuje że już niebawem będzie jeszcze lepiej, i sam promieniejący i na codzień niezmiernym ukontentowaniem pan Prezydent, który obwieścił ostatnio publicznie przy jakimś święcie, że przeżywamy właśnie Wiek Złoty, przeto tryskać powinniśmy radością, bogów iskrą.
Mimo tego znaczna część obywateli tryska zupełnie czym innym - a bywa, że są to obywatele najzacniejsi, nie żyjący z pracy rąk, ale innych, wyżej cenionych części ciała, którym zawdzięczają swoją wysoką pozycję społeczną oraz ekonomiczną.
Byłoby karygodnym marnotrawstwem, gdyby energia owych wytrysków nie została odpowiednio skanalizowana, i nic dziwnego, że właściciele rozmaitych kanałów starają się je udostępniać masowemu odbiorcy - dzięki czemu ślina, pot i łzy, a także bełkot czy rechot niektórych bliźnich stają się nam stopniowo coraz bliższe, przestają budzić wstręt czy lęk, a czasem pobudzają do głębszych refleksji .
Człowiek ma prawo (więc chyba powinien) zastanawiać się nad rozmaitymi wyborami; na przykład - gdyby przyszło mu się pocić przed kamerami - czy wolalby się pocić tak, jak poseł Chlebowski, czy tak, jak uczestnicy "Tańca z gwiazdami", albo czy - gdyby musiał publicznie pokazać zęby - starałby się to zrobić tak, jak pani Pochanke, czy też tak, jak pan Rostowski; jeśli zaś skłonny bylby do głębszej refleksji, mogłby się zadumać nad kryteriami tych swoich wyborów, albo jakichś innych, cudzych. Bywają piekielnie ciekawe.
***
Nie będę się o tym rozpisywał, bo przedwyborcze emocje utrudniają komunikację międzyludzką (do tego stopnia, że niejeden mentor, orator czy komentator traci nagle kontakt z samym sobą i zaczyna ze sobą wieść żarliwy spór), a precyzyjne opisanie tego, co nieopisane, staje się niemożliwe - choćby z braku odpowiednich słów.
Najniezbędniejsze, bo powszechnie zrozumiałe, zanikają albo wędrują do indeksu prohibitów, zapowiadanego przez pana ministra Boniego - przybywa natomiast mnóstwo całkowicie zbędnych i kompletnie niezrozumiałych nie tylko dla ogółu adresatów, ale i dla użytkownika. (Oto przykład wyrwany z zadyszanego kontekstu, bez podawania źródła, bo nie chcę facetowi robić reklamy : "taka wewnętrzna, spektakularna charyzma, trochę też charyzma medialna" - nawijał ów profesjonalista, bez próby złapania oddechu, machając rękami jak Tymochowicz w wersji pendolino, żeby jakoś uzmysłowić mi potęgę osobowości z którą, charyzma jego mać, miał był w swoim czasie do czynienia, a nie chodziło przy tym ani o Św. Jana Pawła, ani o Pawła Grasia, ani nawet o Armanda Ryfińskiego.)
Porozumiewać się bez słów można - niekiedy szybciej, łatwiej i przyjemniej, ale nie zawsze - a czasem niesposób, bo gdy trzeba określić coś niewidzialnego albo niewidocznego, coś czego nie da się - albo nie wypada - pokazać palcem, potrzebna jest koniecznie Nazwa.
Ze słownika polszczyzny używanej przez czynnych i biernych uczestników wyborów wyeliminowane zostały (a ściślej pisząc - wykluczone) z całowicie odmiennych powodów dwa powszechnie zrozumiałe słowa na literę "D", będące nazwami dwóch - przepraszam za wyrażenie - immanentych elementów człowieczeństwa, a mianowicie rzeczownik "dupa", uznany za nieprzyzwoity czy też obsceniczny, słowem za "wulgaryzm" - i rzeczownik "dusza", który wprawdzie do żadnej z tych kategorii nie należy, ale używać go - w przeciwieństwie do poprzednio wymienionego - nie odważa się już nikt.
Brak tych Nazw poważnie ogranicza możliwości werbalizowania diagnoz wyborców, ale nie uniemożliwia prowadzenia kampanii; bo intelekt poszczególni kandydaci prezentują równie ochoczo jak lica - możliwy jest zatem zarazem rozsądny wybór;
Popełniane przez wyborców pomyłki grożą niewątpliwie poważnymi konsekwencjami, ale skutki pomyłek popełnianych podczas wojny są znacznie poważniejsze - a właśnie jest taki czas, bo prócz działań wojennych na Ukrainie, których dynamikę przewidzieć trudno, rozpoczęła się konfrontacja wrogich cywilizacji czy też Potęg, między którymi niemozliwy jest rozejm.
Dlatego - nie bez lęku - pozwolilem sobie zwrócić uwagę na kwestię kryteriów, sprowadzoną do formatu 2D.
Trzeba naprawdę dobrze wybrać to, czego będziemy bronić, każdy z osobna, jeśli chcemy ocaleć - razem.
AT
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 999 odsłon
Komentarze
Dyndać
16 Maja, 2014 - 21:19
No to mam zagwozdkę.
Doprawdy, po takich ciekawych wywodach (kiedyś napisałbym Dyrdymałach, ale jak Pan wcześniej wspomniał, wyrazy na D wychodzą ostatnio z użycia), trudno jest mi wybrać jakikolwiek wyraz na literę D, a już szczególniej słowo Dusza. Tym bardziej, że chciałaby dusza do Raju, a tu diabli nie dają. Co jest oczywiście sprzeczne z : hulaj dusza, piekła nie ma, oraz hulaj dusza, niech się rusza.
W zasadzie zanikanie słowa Dupa nie martwi mnie wcale, natomiast brakuje mi w debacie publicznej coraz bardziej słowa Duma.
Ukoić moje zapotrzebowanie na Dumę może natomiast w przyszłości, zupełnie zapomniany czasownik : Dyndać.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Dylemat czy dupa dupy ?
17 Maja, 2014 - 03:35
Gdy jednocześnie "Państwo stara więc się jak może minimalizować lęki wspólne." i państwo w osobie płemieła stłaszy nowym 1 wrześniem 1939 ?
Dla zdrowo myślącego jest na to tylko jedno określenie - 3D. Ale gdy jest świadomość, że w tym wszystkim uczestniczy premier - równolegle i jednocześnie ?
Cztery dupy przestają być "zjawiskiem" tylko werbalnym, przestają być swoistym matrixem i stają się rzeczywistością... Pozostaje kwestia przedstawki - "w", ""na" itd. !
Pozdrawiam.
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński