Pokój na ziemi
Właściwie to należałoby z S. Niesiołowskim dać sobie spokój, ponieważ sprawia on wrażenie człowieka, do którego niewiele, jeśli nie nic już nie dociera. Skoro jednak zastosował on arcyciekawą formułę "przepraszania z zaciśniętymi zębami", to nie mogę sobie odmówić pochylenia się nad tym intrygującym okazem polityka.
Niesiołowski z jednej strony bowiem niby przeprasza paru dziennikarzy za porównanie ich do sowieckich (tu: peerelowskich) propagandzistów, jednak na tym samym wydechu wyrzuca od razu tymże dziennikarzom, że są stronniczy, niesprawiedliwi i rozczarowujący. To oczywiście jego prawo, zwłaszcza że długo by trzeba było szukać polityka bardziej stronniczego, niesprawiedliwego i rozczarowującego niż sam Niesiołowski - najwyraźniej też jego cechy osobowościowe całkowicie determinują sposób jego myślenia i wypowiadania się. Zresztą, nie okłamujmy się, dzisiaj w mediach można powiedzieć niemal wszystko, choć bez wątpienia w jednych częściej niż w innych.
Na przykład nie można za bardzo powiedzieć, że jakieś debaty nad globalnym ociepleniem, klimatem i "pakietami klimatycznymi" to jedna wielka bzdura, ale za to na pewno można mówić, że Graczyk całkowicie oczyścił Wałesę z zarzutu agenturalnej współpracy. Nawiasem mówiąc, jakiś esbek wczoraj do mnie napisał, zbierając cytaty z Graczyka oraz Cenckiewicza i Gontarczyka, i życzliwie nakazując "klakierom PiS-u" czy innym przydupasom IPN-u, by teraz odszczekali to swoje poparcie dla nikczemnych i - "skomrpomitowanych", rzecz jasna - działań autorów książki o byłym prezydencie. Teraz to nieco żałuję, że mail skasowałem, bo może warto byłoby go opublikować, ale z drugiej strony, dlaczego mam jakiemuś ciulowi dawać taką satysfakcję, zwłaszcza że jakby mało było tego, że te brednie do mnie bezczelnie przysłał, to jeszcze domagał się, by w POLIS o tym znalazły się teksty. Ludzie, takie to czasy, że esbecy zaczynają nam na głowę włazić. Musimy się więc nimi zająć nieco skrupulatniej niż pokolenie "kombatantów opozycji demokratycznej".
Wracamy jednak do Niesiołowskiego i jego "przeprosin". Już pomijając samą formułę tego tekstu, w której to człowiek, który za kogo jak za kogo, ale za moralistę nie powinien się uważać (chyba że chciałby wcielić się w postać L. de Funesa), przebiera się w strój jedynego sprawiedliwego i zaczyna odsądzać od czci i wiary, a przede wszystkim od dziennikarskiego lub publicystycznego profesjonalizmu, rzeczonych interlokutorów - warto zwrócić uwagę choćby na to, że samemu Niesiołowskiemu wcale a wcale nie przeszkadza stronniczość i zwyczajne załganie, z jakimi mamy do czynienia na antenie choćby (wyrosłej na Big Brotherze przecież) TVN24 czy na łamach Agorowych mediów.
Jeśli więc chcielibyśmy zwalczać stronniczość w mediach, to chyba należałoby przyłożyć jedną miarę do wszystkich - poczynając od wysokonakładowej "GW", a kończąc na "niszowych prawicowych pisemkach", jak to zwykle salonowcy mawiają. Jeśli zaś walka ze stronniczością miałaby sprowadzić się do zamknięcia ust "prawicowym vel pisowskim pismakom", to ja już wolę, żeby zamknął się sam Niesiołowski, niż żeby się brano za wcielanie takich standardów dziennikarstwa. Nie ma co ukrywać jednak, że to właśnie jest ideał platformersów - pełny monopol medialny i najwyżej piękne różnienie się dziennikarzy "GW" i bratniej "Polityki".
W takim klubie dżentelmenów nie ma miejsca dla prawicowych szczekaczek, wobec tego, oprócz "przejęcia", a właściwie oddania Układowi, służb spoecjalnych, PO za punkt honoru postawiła sobie "przejęcie" mediów publicznych i wyciszenie "oszołomstwa". Idzie to peokratom nieco opornie, ale, jak widać na przykładzie Polskiego Radia, kropla zaczęła drążyć kamień i go wnet wydrąży (może i wrócą T. Sznuk i inni wygnańcy z peerelowskim stażem?). I to właśnie Niesiołowski od samego początku należał i należy do największych krytyków mediów "pisowskich" publicznych, pomijając już to wszystko, co wygaduje na temat "pisowskiego prezydenta" (jak wiemy, prezydentów w Polsce wybiera się nie w powszechnych wyborach tylko w politbiurze).
To Niesiołowski, powtarzam, nawet będąc zapraszany do Jedynki, strofował dziennikarzy (na własne uszy słyszałem), że niewłaściwie stawiają pytania, a nawet że pracują wyłącznie "dla PiS-u". Byłoby to może skandaliczne, gdyby to nie była Polska, a więc możemy po prostu z tego się śmiać. Nie mając normalnego życia politycznego, czyli obcując z konieczności z takimi okazami jak Niesiołowski, musimy ogladać to dziwowisko, cały ten zgiełk z występami coraz to pokraczniejszych person, którym albo roi się, że są ludźmi zajmującymi się sprawami Polski, albo nawet nie roi się, tylko udają przed kamerami, że cokolwiek robią, ponieważ 'show must go on'.
Niesiołowski pisze tak o inkryminowanych postaciach:
"Debaty telewizyjne prowadzone przez ww. charakteryzują się przede wszystkim zaangażowaniem samego prowadzącego po jednej stronie i nieudzielaniem stronie przeciwnej głosu w takim samym wymiarze jak swoim zwolennikom."
Konia z rzędem zaś temu, kto znajdzie choć jeden przykład rzetelnego dziennikarstwa w TVN24 czy Agorowych mediach. Tam nawet sprawy ekonomiczne omawiane są w zdeformowany sposób. Może o sporcie informują bez zniekształceń, ale i tu miałbym wątpliwości. Gdyby naprawdę jacyś wnikliwi naukowcy zajęli się przekazem medialnym tych stacji czy pism, to analiza takiego przekazu wprost wyszydziłaby jakiekolwiek pretensje pracowników tychże mediów do profesjonalizmu. Oczywiście, jest jeden warunek, sami naukowcy musieliby nie być związani z salonem i tego rodzaju mediami :)
Na czym polega wspomniane przeze mnie "przepraszanie przez zaciśnięte zęby"?:
"Okolicznością łagodzącą może być ustawiczne zniesławianie mnie i wypisywanie, delikatnie mówiąc, rzeczy niezgodnych z prawdą na mój temat, zwłaszcza przez panów Ziemkiewicza i Rybińskiego, oraz głębokie rozczarowanie w odniesieniu do pani Lichockiej i pana Pospieszalskiego. Uważałem ich naiwnie za ludzi zdolnych do niezależnego myślenia, a nie w partyjnych kategoriach interesów PiS. W takim przypadku zawód i rozczarowanie dyktuje czasami słowa przesadnie ostre i niesprawiedliwe."
Już nie wchodzę w jakąś dalszą rozbiórkę systemu pojęciowego czy zwichrowanej nieco, znerwicowanej osobowości Niesiołowskiego (co chyba widać w każdym jego publicznym wystąpieniu, kiedy to jeszcze przed otworzeniem przez niego ust zaczyna pojawiać się dym nad jego głową), niepozwalającej mu dostrzegać słonia w menażerii (należy wszak chyba do najczęściej pojawiających się gości w prorządowych, tendencyjnych aż do bólu mediach). Szczególnie bawi mnie to określenie dotyczące "myślenia w partyjnych kategoriach PiS".
Wydawałoby się, że uważna lektura choćby Ziemkiewicza (od książki o wrzeszczących staruszkach, po najświeższą publicystykę), sytuuje go raczej na "antypisowskich pozycjach" (jeśliby już mówić tego rodzaju językiem), najwyraźniej jednak dla Niesiołowskiego Ziemkiewicz pozostanie "PiS-makiem" nawet, jeśli cały czas będzie krytykował PiS. W tej sytuacji jednak ciężko ustalić jakiekolwiek obiektywne kryteria "myślenia w partyjnych kategoriach PiS" aniżeli osobiste idiosynkrazje samego Niesiołowskiego.
Najciekawsze jednak jest to, że dla polityków tego typu (a sądzę, że znakomicie oni wyrażają mentalność "betonowego elektoratu PO" czy całej postkomunistycznej koalicji) jakakolwiek forma krytyki obecnego gabinetu oraz polityków z tymże gabinetem związanych jest po prostu "myśleniem w partyjnych kategoriach PiS". Innej opcji ni ma :) Cholera, w takim razie, pole manewru obserwatorów politycznych pozostaje niewielkie. Chyba najlepiej byłoby, gdyby siedzieli cicho i zapewne taki stan rzeczy zachwyciłby Niesiołowskiego, Palikota, Chlebowskiego i im podobnych mędrców świata.
To zaś dowodzi, jak coraz bardziej postkomunizm upodabnia się do komunizmu i jak kręte mogą być drogi do wolności, które, jak wiemy, przerąbał nam swoją siekierką, sam Wałęsa. Niesiołowski jednak nie bierze pod uwagę takiego wariantu, że postkomunizm może tak samo skończyć jak poprzedni ustrój (tylko już bez okrągłego stołu), a szykowana na przyszły rok wielka feta czwartoczerwcowa może być zwyczajną stypą. Czego, co jasne, życzę mu i jego kolegom z całego serca. Życzę tego szczególnie "panom z osłony", którzy wynieśli PO do zaszczytów, które i tak zwyczajnie przerastają tychże protagonistów komedii zwanej "współczesna polska polityka". A mailującym do mnie esbekom mówię: zajmiemy się i wami, czekajcie cierpliwie.
http://www.rp.pl/artykul/16,231630_Stefan_Niesiolowski__Moralne_wzmozenie_.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2209 odsłon