I po pałowaniu

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Toyah ma rację. Skandalem jest to, że media kompletnie zlekceważyły spałowanie stoczniowców. Szczytem hipokryzji i załgania jest to, że kiedyś mówiono o stosowaniu przemocy wobec paru pielęgniarek, o putinizacji, kiedy Olejnik się głos załamywał, jak mówiła o zagłuszaniu telefonów pielęgniarek, które mogło spowodować uszczerbek na zdrowiu etc., a teraz wprowadza się iście peerelowską blokadę informacyjną na najważniejsze wydarzenie ostatnich lat, czyli na brutalne pobicie przez policję w centrum Warszawy w świetle dnia, polskich pracowników z Wybrzeża. Ktoś może powiedzieć, że nie można mieć pretensji do pałujących, że pałują, bo taki rozkaz dostali. W taki sam sposób jednak tłumaczono zomowców i „biednych żołnierzy”, którzy czołgami rozjeżdżali bramy strajkujących fabryk. Ja zaś uważam, że jedynie do pałki nie można mieć pretensji, ponieważ jest to przedmiot wprawdzie skonstruowany po to, by bić ludzi, ale sam z siebie nikogo spałować nie może. Natomiast ręka policyjna sama kary nie wymierza. Policjant dokładnie wie, co robi, atakując ludzi, którzy nie mają tarcz i pałek, a którzy protestują przeciwko choremu państwu. Na tym zresztą polega siła politycznego policjanta – zwalcza on bowiem tych, którzy nie są w stanie stoczyć z nim równej walki i czuje się silny dlatego, bo stoi za nim armia takich jak on, uzbrojonych i wspieranych przez zmechanizowany sprzęt. Tak można walczyć, prawda? Jak się goni po ulicach lub zgania z ulic ludzi niemogących się obronić. Długo już nie widzieliśmy tych widoków i dosłownie brakowało tylko patroli z psami. Oczywiście - w służbie prawa i porządku.

Tak naprawdę jednak nie ma w tym wszystkim niczego skandalicznego, jeśli weźmie się pod uwagę to, że rekonstruowane jest w Polsce państwo policyjne, co starałem się pokazać w najnowszej odsłonie Miasta Pana Cogito. Dysponuje ono monopartią o dwóch skrzydłach: komunistycznym (pezetpeerowcy i zeteselowcy) i postkomunistycznym („konstruktywna opozycja”). Te dwa skrzydła zachodzą nas z dwóch stron i sprawiają, że jesteśmy w kleszczach niemal bez przerwy od 20 lat. Co ciekawsze, od jakiegoś czasu rozmaici politolodzy usiłują nas przekonują nas, że w Polsce szykuje się system dualistyczny, tj. z jednej strony PO, a z drugiej PiS, gdy tymczasem prawdziwy dualizm panuje w łonie monopartii sprawującej władzę od 1989 r., ponieważ co kilka lat (pomijając okresy zawirowań, jak „zamach stanu” Olszewskiego czy „zamach stanu” PiS-u) zmienia się ona u koryta na zasadzie takiej, że jak się nakradną jedni, to na ich miejsce, dla odmiany, kraść przychodzą drudzy.

Tusk, który uznał, że interwencja policji była OK, jest konsekwentny. Rząd musi się bronić przed eskalacją protestów społecznych, inaczej bowiem następnym razem pojawi się o wiele więcej osób, których tak łatwo przegonić się nie da. Jeśli zaś kilkuset stoczniowców potraktuje się z należytą brutalnością, to może się potencjalne inne „warchoły” i inni „chuligani” zastanowią, nim ponownie zjadą wygrażać się partii władzy i palić kukły premiera. Tak więc ta akcja miała także charakter klasycznej manifestacji siły, jak na państwo policyjne przystało. Dla reżimowych, usłużnych mediów było to zarazem potwierdzenie, że „nasi” nie odpuszczają, że „nasi” jednak dysponują władzą, nawet, jeśli sprawując ją, nic specjalnego nie robią (ostatnio tak przecież krytykowano rząd nawet w prorządowych środkach przekazu). Tak samo zresztą dziennikarze peerelowcy uzyskiwali potwierdzenie, że komuna to może gnidy i gnoje, ale przynajmniej mają ten porządny bat w ręku i nikomu nie odpuszczą. Aczkolwiek dał się wyczuć pewien nastrój niepewności, wszak stoczniowcy wykazali się cholerną determinacją. Ja osobiście zaś, widząc dojrzałych facetów naparzających się nieraz gołymi rękami z „pałami”, to nie tylko poczułem podziw, ale i zazdrość, że nie ma mnie wśród nich. No ale może jeszcze przyjedzie okazja.

Zauważmy bowiem, że nie tylko zapanowało głuche milczenie wokół pałowania w środku stolicy naszego państwa, ale i nastrój niezwykłego zadowolenia. W swojej mowie pochwalnej dla pięciu lat Polski w UE, Michnik nie zająknął się o jakimkolwiek „zagrożeniu dla demokracji”, o jakiejkolwiek „putinizacji”, a przecież za rządów PiS-u uskarżał się całemu światu, gdy choćby marszałek sejmu prosił o modlitwę o deszcz w okresie suszy w 2007 r. Czy ktoś zresztą pamięta tekst Michnika „Modlitwa o deszcz”? Przypomnę najsłynniejsze passusy (obok „pełzającego zamachu stanu”):

„Dziś w Polsce gdy ktokolwiek słyszy dzwonek do drzwi o szóstej rano, to - inaczej niż w sławnej deklaracji Churchilla - nie ma żadnej pewności, że jest to mleczarz.”

I nieco dalej:

„Putin stał się skutecznym realizatorem tego modelu transformacji, który wiedzie od komunizmu poprzez wolność, nieład i chaos do rozwiązań autorytarnych. Putin nie jest Stalinem ani Breżniewem, ale wciąż istnieje obawa, że stanie się wzorem dla autorytaryzmu po komunizmie. Kaczyński, choć sięga po retorykę konserwatywną, jest jego nieświadomym imitatorem.”

1 mają 2009 Michnik już śpi zupełnie spokojnie, mimo że dwa dni temu pałowano ludzi u stóp Pałacu Stalina w stylu, którego właśnie Putin i jego ludzie by się nie powstydzili. Warto jednak wczytać się w ten najnowszy tekst Michnika, gdyż wyraża on ulgę, że monopartia się skonsolidowała na przestrzeni tych dwudziestu lat. Ale oczywiście, jak to zwykle u Michnika, wróg ciągle gdzieś pełza:

„Niektórzy przewielebni, bliscy znanej rozgłośni radiowej, informowali nas, że Jezus urodził się w Betlejem, a nie w Brukseli. Powtarzano nam również, że źródłem utraty przez Polskę suwerenności będą zwolennicy Unii - agenci KGB sprzedani wywiadom zachodnim oraz tak zwani dysydenci z 1968 r., którzy za pieniądze rządów zachodnich uprawiali i uprawiają politykę w Polsce.

Do tej kolekcji dorzucano media "polskojęzyczne", które znajdują się w rękach sił przeciwnych interesom Polski, w rękach niemieckich bądź w rękach zwolenników "libertynizmu moralnego i kosmopolityzmu politycznego". Mówiono nam wreszcie, że nieważne, czy Polska będzie biedna, czy bogata, kapitalistyczna czy kolektywistyczna, europejska czy azjatycka - byle pozostała katolicka i sarmacka.”

Wydaje się jednak, że tego rodzaju wróg nie jest już aż tak groźny, ponieważ rozbroili go komuniści i... Jan Paweł II:

„Potencjalnym sojusznikiem eurosceptyków byli - i było ich niemało - nostalgiczni miłośnicy PRL oraz tradycjonalny, konserwatywny elektorat Polski wiejskiej i małomiasteczkowej. Socjologiczne badania nad stosunkiem elit lokalnych do Unii Europejskiej wskazywały, że najwięcej postaw eurosceptycznych odnajdywano wśród proboszczów i przewodniczących rad parafialnych.

Tych pierwszych namówili do zmiany opinii prezydent Aleksander Kwaśniewski, premier Leszek Miller, premier Włodzimierz Cimoszewicz i inni przywódcy SLD. To oni wtedy rządzili Polską i akcesję do UE uznali za swój priorytet.

Tych drugich rozbroiły prawdopodobnie jasne słowa Jana Pawła II: "Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej". ”

Otóż to. Oczywiście, jak to zwykle u Michnika, mamy do czynienia z prawdą w dość wybiórczym podejściu czy w jej szczątkowej postaci, albowiem wizja UE u Jana Pawła II („otwórzcie drzwi Chrystusowi”) ma się nijak do tej wizji, którą głosi Ministerstwo Prawdy. Jak zresztą przebiega obiecywana przez niektórych naszych prounijnych hierarchów nowa ewangelizacja Wspólnoty Europejskiej, to widzimy gołym okiem, zwłaszcza że ci hierarchowie naprawdę głośno sprzeciwiają się postępom propagandy homoseksualizmu, aborcjonizmu i zwolenników „mercy-killing”. No ale mniejsza z tym – jeszcze przecież wszystko przed nami i zapewne ci hierarchowie, którzy zapewniali nas o tym, jak to będziemy ewangelizować Unię, będą też dawać świadectwo wiary, gdy pojawi się chwila próby, czyli konieczność obrony Krzyża, wszak Jan Paweł II upominał Polaków jeszcze zanim poparli oni akces do UE, „brońcie Krzyża”.

Z dzisiejszej perspektywy wydaje się też, że musimy też myśleć o obronie wolnej myśli, wolności wypowiedzi, wolności nauki i normalnych, a nie postkomunistycznych warunków pracy. J. Śniadek twierdzi, że „pały” przypuściły szturm na robotników, gdy ci się już rozchodzili. Klasycznie, jak za komuny, rzekłbym. I warto ten obraz mieć stale przed oczami tej wiosny, bo ci robotnicy wrócą.

http://www.blogmedia24.pl/node/12936
http://wyborcza.pl/1,75515,4349070.html
http://wyborcza.pl/1,75248,6557091,Michnik__Jestesmy_w_Unii___jestesmy_w_domu.html
http://www.polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=328:rzeczpospolita-policyjna&catid=108:dzielnica-publicystow&Itemid=170

Brak głosów