O ADHD
Odkąd w trakcie obławy na tygrysa (maj 2002), który uciekł z cyrku, zastrzelono weterynarza, wiemy, że w Polsce można się spodziewać wszystkiego.
Dziś rano właśnie sobie uzmysłowiłem, że pisałem wiele razy o złodziejach, a przecież w życiu widziałem może jednego prawdziwego złodzieja – takiego, co kiedyś przed laty ukradł mi radio po rozbiciu szyby w moim aucie. Widziałem go na sali sądowej, bo policja go schwytała. Na tej sali zresztą była kupa śmiechu, bo gdy na pytanie sędzi, po co właściwie gostek kradł (chłopak miał chyba z 18 lat, a moje radio nie było pierwszą jego zdobyczą), ten odpowiedział szczerze, że kradł po to, by sprzedawać potem i mieć ze sprzedaży pieniądze na różne rzeczy – wtrącił się jego adwokat, który powiedział, że nie da się wykluczyć, iż ten młody człowiek konfabuluje i że mógł sobie to wszystko wymyślić. Na szczęście sędzia jedynie skwitowała ten występ (młodego) adwokata tylko wymianą z nim spojrzeń, bo jak się później okazało, gdy zaprowadzili mnie policjanci do miejsca, gdzie składowali odzyskane od złodzieja rzeczy, sporo tych odbiorników było. Niestety, mojego akurat nie odnalazłem.
No ale co tam, grunt, że złodzieja złapano – chociaż, jak podpowiada jakiś głupi głos w głębi duszy – miejmy nadzieję, iż trafił za kratki, bo z tym różnie bywa. Jeden znajomy bowiem opowiadał mi, że wielu złodziei w Polsce, owszem, łapie się, lecz też niedługo po złapaniu wypuszcza... ale może wystarczy tych opowieści, skoro są takie ważne sprawy wokoło.
Otóż, jak słusznie donosi Chłodny Żółw, genialny J. Buzek ruszył do akcji, jako przedstawiciel wolnego świata (tego wolnego, co komunizm własnymi ręcami obalił chirurgicznym cięciem, tj. bez jednego wystrzału i jednej szubienicy, jak wiemy) i zaczął strofować N. Farage'a w trakcie jego płomiennego i szyderczego wystąpienia dotyczącego „prezydenta „UE”” oraz „szefowej dyplomacji”.
Farage faktycznie wnosi ducha sprzeciwu do skostniałej struktury komsomołu, tzn. tfu, „parlamentu europejskiego”, zaś słuchanie jego wypowiedzi to miód na serce każdego zdrowo myślącego człowieka. Oczywiście dla uniofilów, czyli ludzi rozkochanych w eurokracji, te wystąpienia są jak kubeł zimnej wody, ale warto przy tej okazji zwrócić uwagę na dwie rzeczy (znowu nasuwające skojarzenia z sowietyzmem). Primo, do tego już doszło, że uniofile/eurokraci dostają drgawek na same szyderstwa pod ich adresem – chodzi więc tylko o jakieś krytyczne głosy, może i prześmiewcze, ale tylko głosy, nie zaś jakieś antyunijne działania (co więc będzie, gdy powstanie za jakiś czas antyunijny ruch obywatelski w Europie?). Secundo, jak błyskawicznie w rolę „ormowców Unii” wchodzą polscy politycy, którzy hasła wolności, wolności słowa, swobód obywatelskich, demokracji etc. niemal codziennie odmieniają przez wszystkie przypadki.
Chłodny Żółw ma rację, podkreślając, że na razie to „stanie na straży unijnego prawa i unijnego porządku” idzie naszym salonowym lwom dość niemrawo – wystarczy posłuchać angielszczyzny podenerwowanego, przewalającego kartki, telepiącego mikrofonem i trzęsącego okularami Buzka, ważne jednak jest to, że tak szybko i tak gorliwie w te role ci ludzie wchodzą. Dla każdego bowiem rozsądnie myślącego człowieka (nie musi być nawet uniosceptykiem czy „antyunitą” jak ja), to co mówi Farage powinno skłaniać raczej do refleksji niż oburzenia. Jeśli (już słynna) Ashton nigdy nie została wybrana przez jakąś grupę obywateli na jakąkolwiek z funkcji publicznych, a swoją karierę zaczynała jako prosowiecka aktywistka w Wielkiej Brytanii, to zwłaszcza takiemu Buzkowi powinny siwe włosy dęba stanąć. On jednak, jak wiemy, „wybór” (raczej mianowanie przez politbiuro) Ashton skwitował uwagą, że będzie kobieta we władzach „UE”. Jeśli ktoś plecie takie banialuki, to można jedynie powinszować rozpoznania politycznej rzeczywistości, w której się obraca.
Z kolei (już słynny, choć jak złośliwie dodaje Farage, dla niego ruch uliczny w Pekinie nie zostałby zatrzymany, a przecież tenże „prezydent unii” będzie zarabiał więcej niż Obama) van Rompuy błysnął, jak już kiedyś pisałem, pomysłem ujednolicenia symboliki unijnej we wszystkich krajach, kosztem usunięcia symboliki narodowej oraz ujednolicenia podatków we wszystkich „państwach członkowskich” (dla nas to wieść znakomita, bo wciąż płacimy za niskie i nie odczuwamy fiskalizmu). Zwróćmy też uwagę na wystąpienie „europosłanki” z Węgier (Herczog), która kwituje krytyczne uwagi Farage'a jakimś głupkowatym przysłowiem o małpie co na drzewo się wspięła, by d... pokazać. Węgry jak wiemy, to też (jak nasz) kraj, który na własnej skórze doświadczył dobrodziejstw sowieckiej dyktatury, więc tym bardziej jego przedstawiciele powinni być wyczuleni na antydemokratyczne mechanizmy superpaństwa. Ale gdzie tam! Kobita wstaje oburzona, jakby jej ktoś kawę na ubranie albo na głowę wylał. No i angielszczyzna też warta odnotowania.
Zauważmy jedno - jeszcze dobrze nie umieją mówić (!) ci „reprezentanci” posowieckiej Europy, ale już wiedzą co i jak mówić w euro-nowomowie. To zjawisko ideowego ADHD warto śledzić, bo już kiedyś z komsomolcami mieliśmy do czynienia.
http://chlodnyzolw.salon24.pl/141321,jerzy-buzek-kontra-nigel-farage-walka-stulecia
http://www.naszdziennik.pl/bpl_index.php?typ=sw&dat=20091121&id=sw03.txt
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 685 odsłon