ZNAK POKOJU, czyli GRA TECZKAMI

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog
Sprytnie, z dnia na dzień wybuchają wieści o utracie kolejnego AUTORYTETU. Co rusz i ze zdziwieniem dowiaduję, że, np. Szymborska, Miłosz, Wałęsa, mój stylistyczny Mistrz (zaraz po Cortazarze), Ryszard Kapuściński, teraz Wolszczan...a po sąsiedzku, zaraz za południową miedzą - Kundera, okazali się ludźmi NIESŁUSZNIE wielbionymi przeze mnie, ludźmi - kanaliami, emocjonalnymi szelmami i ordynusami o nikłym rozumku i nędznym formacie, esbeckimi marionetkami bezpodstawnie uważanymi za wzory do naśladowania. Od pozorowanego wyprowadzenia komuszych sztandarów, lista osób zwanych TW jest coraz większa, a zbiór moralnych obojnaków rośnie w tempie lawinowym. Co rusz i znienacka, bombarduje się ludzi wiadomościami o agentach. O konfidentach autentycznych, potwierdzonych przyznaniem się do donosicielstwa, jak Wolszczan, Maleszko, czy Boni. I tych przypuszczalnych. Poszlakowych. Prawdopodobnych, lecz - niesprawdzonych, więc - domniemanych, szeptanych w aluzyjnym akompaniamencie zmrużeń oka, rejtanowskich póz, komedianckich kłapań ozorem i zdziwionych grymasów rzekomej konsternacji. *

Lustracja w naszym wydaniu, to dyżurne bajoro z hakami. To oręż w rękach partyjnych koniunkturalistów mieniących się ideologami, historykami, badaczami. To podręczna gnojówka przypadkowo, dowolnie i beztrosko wykorzystywana przez polityczne ugrupowania. W zależności od tego, kto dla danej partii stanowi zagrożenie, jest kłopotliwy, bruździ, podskakuje NIEZGODNIE Z WYTYCZONĄ LINIĄ, ten ma szlaban na dobrą opinię i zostaje zdegradowany do roli kabla. Zredukowany do roli banalnej i śmiesznostkowej, do rangi menelowatego facia z półświatka, osobistości o wrednym, niewiarogodnym, bo nieetycznym charakterku.
W zabełtanych zwałowiskach esbeckich konstatacji, w kilogramach drukowanego pustosłowia, w aktach, tunelach i labiryntach korytarzy uformowanych z teczek, w tej parodystycznej kopalni odkrywkowej nazywanej IPN, znaleźć można notatki ważne lub nie, znaleźć można notatki wyretuszowane z jednoznaczności, z prawdy, istne zbiory patologicznych zapisów, kolekcje sensów i nonsensów, istne steki absurdów i szmatławych pomówień przedstawianych jako NIEZBITE fakty, a dokumentacje te i zdarzenia te, odarte ze skrupułów, z prawa do ludzkiej tajemnicy i do ludzkiej prywatności, opisane są tendencyjnym, wasalskim piórem, piórem bezczelnie beznamiętnym, wysługującym się partii o kryptonimie P.Z.P.R.
A teraz, po latach karykaturalnej transformacji, teczki te sieją strach; są nowożytnym młotem na czarownice i pełnią funkcję niszczarek do kasowania niewygodnych ludzi. I gdyby ten młot miażdżył ludzi podobnych do Maleszki, ludzi bez żenady wykańczających nasz naród, naszych krewnych i przyjaciół, gdyby działał sprawiedliwie, ostatecznie i natychmiastowo, w sposób dotkliwy i bezwarunkowy, bezdyskusyjny i niekunktatorski, byłbym za przeprowadzeniem lustracji. Byłbym jej orędownikiem. Lecz nie jestem.
Jestem za wyrzuceniem WSZYSTKICH teczek. Z dwóch powodów. Pierwszy, to ten, że od chwili, kiedy całkowita i radykalna lustracja miała sens i uzasadnienie, upłynęło sporo zmarnowanych lat. Lat czyszczenia dokumentów i fabrykowania nowych. A drugi powód znalazłem w komentarzu Plezantropa. Zamieszczam go poniżej:
IPN,

teczki, "prawda"... Pewnego razu szef jednego z oddziałów IPN (ciii!) zaproponował, że od ręki, ciupasem, natychmiast, jebudu! bezzwłocznie etc. kładzie mi na biurku moją teczkę.
- Chcesz? Zapytał z nadzieją.
- Nie. Odpowiedziałem beznadziejnie.
- A dlaczego nie?
- A dlatego, że ja nie chcę się dowiedzieć tego na przykład, że donosiła na mnie moja była kochanka, była żona ze swoim kochankiem, przyjaciel z którym razem na dupy chadzaliśmy do Non-Stopu w Sopocie, ostatnia żona mojego ojca, paru sąsiadów z którymi wielokrotnie niejednego litra; albo te dwie sąsiadki, z którymi solidarnie nawlekliśmy niejedną prezerwatywę etc. A poza tym, to ja jestem taki nie-Żyd, który kocha słowa Pewnego Pana Żyda, Natana Tenenbauma: Modlitwa

o wschodzie słońca Każdy Twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą Twoją się ukorzę.
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże. Wszak Tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa.
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj. Co postanowisz, niech się ziści.
Niechaj się wola Twoja stanie,
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy, Panie. Bo jak ja bym tę teczkę moją rodzoną, należącą do mnie jak atawistyczny ząb "mądrości", jak ja bym ją, kurwę jedną tak sobie wziął i otworzył, i jak ja bym tak sobie poczytał te papiery, te donosy, te opisy: a kto? a gdzie? a z kim? a o której? a kto na kim leżał, kto komu gdzie co wkładał? a o czym w tej pozycji 6/9 konspirowali? a jak konspirowali? a ona była goła! a on te wódkie chlał! a jej mąż? a ile razy? a czy się wyspowiadali? I jak ja bym te podpisy zobaczył, i jak ja bym tak pochylił swoja siwą głupią zrozpaczoną głowę nad tymi pomyjami, plugastwami, jadem tym i tymi rzygowinami ludzkich śmieci, no ta ja bym znienawidził ich i siebie i Ciebie Panie, a ja nienawidzić nie mogę nikogo, bo ja Panie Człowiek jestem, więc mnie Ty ocal od nienawiści mojej, sobaczej i nie daj mi, Panie, żadnych pełnych gówna teczek z półek żadnych zasranych IPN-ów!

http://www.e-czytamy.pl/forum/viewtopic.php?t=88

Brak głosów