MIAŁEŚ, KOŁKU, ZŁOTY RÓG

Obrazek użytkownika Marek Jastrząb
Blog

Za starożytnych czasów, w kolebce europejskiej filozofii, czyli w Grecji, występowały w przyrodzie osoby odznaczające się tym, że potrafiły udowodnić, iż dwa plus dwa jest mniej więcej trzy, może nawet pięć, ale nigdy-przenigdy nie równa się cztery.
Nazywano ich sofistami.
Dzisiejsi sofiści udoskonalili szachrajski proceder wciskania kitu i do perfekcji opanowali sztukę nabijania ludzi w demagogiczną butelkę.
Niektórzy z nich stali się zawodowymi polepszaczami nadszarpniętych wizerunków i jako spece od kontaktów z mediami, pracują na etatach rzeczników.
Współczesny rzecznik, czyli dawniejszy sofista ma się jak najbardziej nieźle. Wystarczy spojrzeć na karierę niejakiego Urbana. Obleśny mamut z chytrym wejrzeniem i dobrze płatnym uśmiechem, trzyma się krzepko.
Jak za PRL-u bajdurzył trzy po trzy, tak i teraz bredzi, przeinacza i jadowicie szydzi. Tyle że drwi, kpinkuje, naigrawa się wydajniej, bo za gotówkę.
PIENIĄDZ rządzi jego poglądami, a groźny jest nadal, bo dokąd ma zwolenników swoich zezowatych poglądów, będzie mógł wyrażać je bezpiecznie.
Skonstruowany z ideologicznych kompleksów, uczynił z nich zaletę: to, co niegdyś zwalczał wszelkimi swoimi siłami oraz przy pomocy aparatu komunistycznej władzy, a więc - demokrację, uczynił obecnie głównym sztandarem swojego postępowania.
Demokracja pozwala mu na jątrzenie, obrażanie, pozorowanie obiektywnie czystego. Demokracja umożliwia mu chodzenie na wolności (Obrońcy Praw Idioty powołują się na argument: PRZECIEŻ I KANALIA, TO człowiek), plucie na innych i zaglądanie księdzu po sutannę.
Nadspodziewanie dziarsko lawiruje wśród sprzeczności nowego systemu. Potrafi wykorzystać każdą jego mętną i sprytną lukę prawną. Należy do obrotnych i skwapliwie zapobiegliwych. Głupcy nazywają takich ludzi - inteligentnymi. Z czego korzysta.
Jako człek bywały w przedpokojach niektórych warszawskich salonów i częsty gość prominentnych gabinetów, otarł się o niejedną tajemnicę państwową i niejednego zwierzenia wysłuchał.
Oryginał, światowiec dla socjalistów, parweniusz dla Zachodu, z otwartymi ramionami, przyjmowany ze względu na swoją pokrętną szczerość, dopuszczony do pijackich wyznań, stał się powiernikiem, zausznikiem, nieodzownym kumplem na niby, totumfackim wielu grup trzymających władzę.
Niegdyś miał talent, wewnętrzny żar, pisał z nerwem, z polotem, umiał myśleć zgodnie z tym, co mówił. Jego artykuły, felietony, reportaże, tchnęły autentyzmem, promieniowały pasją, szedł od nich zapach świeżości, uporu, przekonań opartych na doświadczeniu, na faktach uwarunkowanych rzeczywistością.
Ale to było niegdyś. W czasach odległych od dzisiejszej rzeczywistości, gdy parał się mówieniem prawdy, Gdy podpisywał się pseudonimem KIBIC. Teraz też pisze, lecz od jego obecnych prefabrykatów idzie odór.
Ps.
Urban, to zaledwie szczegóła. Wierzchołek góry problemowej. Detal. Podobne do niego moralne obwiesie są już w stanie przedśmiertnym, nagrobkowym lub agonalnym. Jeszcze knują, gryzą jeszcze, ale już coraz słabiej i z coraz mniejszym zaangażowaniem.
Wykruszają się coraz szybciej i to jest pocieszenie dla naszych wnuków. To jest nadzieja na przyszłość.
Lecz dlaczego są jeszcze, dlaczego jeszcze grają w transformacyjnej orkiestrze I słucha się ich z dychawicznym tchem? Czemu przejmujemy się ich obecnością i myślimy o nich poważnie?
Jak to możliwe, że tak wielki naród dał się ogłupić sekcie świętych towarzyszy, zdołować garstce ciemniaków bis? Jak i kiedy to się stało, że mając przed sobą kolejną szansę, znowu zgubiliśmy ZŁOTY RÓG?

Brak głosów